We wczorajszej Gazecie Wyborczej, ze zdumieniem przeczytałem artykuł o pt. "Samosąd na oczach policjantów". Pani redaktor Kosz-Koszewska atakuje w nim zachowanie ochrony wobec czeczeńskich nożowników oraz bierność policji wobec ochroniarzy. Bierze w obronę niewinnych uchodźców z Kaukazu, którzy stali się ofiarami bezwzględnej rasistowskiej ochrony i uprzedzeń polskiej policji.
Oto kilka faktów, aby każdy mógł sobie wyrobić zdanie. Grupa czterech Czeczenów z ośrodka dla uchodźców w Białymstoku, udaje się do klubu Metro. Zabierają ze sobą noże, bo to taki kaukaski zwyczaj. Zostają bez problemu wpuszczeni do lokalu. Po jakimś czasie, zaczynają wszczynać burdy z innymi klientami. Wobec tego zostają przez ochronę odprowadzeni do wyjścia. Już przy wyjściu atakują ochroniarzy. Jeden z nich wyciąga nóż i czterokrotnie godzi bramkarza w nogę. Ten o mało nie wykrwawia się na śmierć. Trzech napastników zostaje zatrzymanych i oddanych w ręce policji. Czwartemu udaje się zbiec. Zostaje odnaleziony w pobliskim barze. Ochroniarze zatrzymują go, trochę obijają i oddają w ręce policji.
Gazeta Wyborcza widzi to jednak zgoła inaczej. Dzisiejszy artykuł odnoszący się do komentarzy internautów dotyczących interpretacji zdarzeń przez panią redaktor nosi tytuł "Nie ma praw, bo Czeczen". Jest ona oburzona, że nikt nie rozumie jej punktu widzenia (ach my Polacy-rasiści) i przekonuje, że każdy z nas mógłby zostać tak samo potraktowany. Moim zdaniem, każdy to wyjmuje nóż na dyskotece i atakuje nożem ochronę powinien być tak potraktowany. Po przeczytaniu tej radosnej twórczości po prostu opadły mi ręce. To jest szczyt lewackiej głupoty coraz częściej prezentowanej przez dziennikarzy GW. Uprzejmie proszę panią redaktor o zapoznanie się z aktualną sytuacją we Francji. Sytuacją będącą skutkiem lewicowej pobłażliwości wobec imigrantów. Oraz o niedoszukiwanie się rasizmu tam gdzie go nie ma.
Inne tematy w dziale Polityka
