Anatol nie lubił państwa, ale nie lubił też rynku. Tym bardziej, że choć wszyscy z dumą pierś przeciw ingerencji państwa w ich życie prywatne wypinali, to z uwielbianym rynkiem nie mieli oporów. Bo gdy rząd chciał zajrzeć im do sypialni, czy ze sobą śpią czy z kimś innym, po bożemu czy po innemu to gwałt ponosili, ze gwałt na ich prywatności się dokonuje. Inaczej gdy kapitał im filuternie przez okno do łóżka zaglądał. A to co innego. Witamy panią promocję, pan marketing mile widziany. Proszę sprawdzić jaki kolor bielizny mnie podnieca, chce pan wiedzieć jaki rodzaj antykoncepcji używam, gdy używam? I nikomu nie przeszkadza, ze traktują człowieka gorzej niż politycy wyborców. Segmentują rynek jakby jakąś segregacje uskuteczniali i żadna poprawnością polityczna się nie przejmują - to dla czarnych, to dla kobiet, nawet niepełnoletnim nie przepuszczą. A potem już dalej, według wykształcenia, wieku, dochodów, preferencji. Dzielić, ustawiać, przeliczać.
I na koniec znajdujesz się w małej, ściśniętej grupce kobiet (lub mężczyzn) i pokazują Cię palcem i na głos wyliczają: ustatkowany, nie planująca więcej dzieci, biały, szczupła, po czterdziestce, inteligentna... A ty nic uśmiechasz sie przymilnie (choć gdyby jakiś pracodawca powiedział, że w wieku poprodukcyjnym, to w mordę lub do sądu) i czekasz grzecznie na swoją kolej. Jeśli masz szczęście to grupka, w której jesteś jest tak mała, ze marketingowiec macha ręką od "nierokującej niszy" Cię wyzywając. Zostawia Cię w zawstydzeniu ale i w spokoju. A jak nie. A jak się opłacasz. To dopiero zaczyna się polowanie. Za Twoja głowę wyznacza się nagrodę, a ci tacy czy inni headhunterzy już bez wstydu sprowadzają Cię do Twojej fizyczności, do Twoich potrzeb - choć trochę czasem trzeba je nadmuchać, podrasować. Nie jesteś już obiektem politycznych represji tylko zwykłej presji.
przypomnienie za Przypadki Anatola F. Warszawa 2009 rys. Kamila Wojciechowicz
