Obejrzałem wczorajszą debatę (?) polityków w TVN24. Chwała Bogu, że to już ostatni odcinek tego serialu, który nam zaserwowano. Można powiedzieć, że odetchnąłem z ulgą i nawet wywiad z Prezydentem potraktowałem jako istny relaks.
Nie da się ukryć, że ta ostatnia debata (?) wywołała już u mnie takie znużenie i zmęczenie tematem ( wszystkie były ponoć tematyczne, a odpowiedzi w gruncie rzeczy te same) samych debat, że uśmiech zawitał na mojej twarzy. Tak. Uśmiech politowania.
Kogóż my w tym studiu zobaczyliśmy: od lewej Napieralski, potem Sikorski, obok Kowal, a na prawej flance minister Fedak ( patrząc z pozycji widza).
Już sam fakt, że dwaj przywódcy partyjni zasiedli z dwoma ministrami koalicji rządzącej do debaty jest dla nich co najmniej uwłaczające, a potem jeszcze te żale Napieralskiego, że nie ma Tuska, a miał być. Żenada.
No i wyszło nam spotkanie frustratów z prestydygitatorami.
Napieralski próbujący się odkuć za wszystkie nieszczęścia, które na niego spadły w ostatnich dniach, Sikorski, jako wróż sukcesu, któremu inflacja w Polsce nadal kojarzy się z Zieloną Wyspą, a służba zdrowia otrzymała 100% więcej pieniędzy niż za PIS-u (sic!), Paweł Kowal, który z każdą minutą zapewne zadawał sobie fundamentalne pytanie : co ja tutaj robię !!! i wreszcie minister Fedak, która obojętnie z jakiej stacji TV by na nas nie spoglądała, mówi w „kółko Macieju” te same truizmy.
Tak to leciało.
I na sam koniec, to ja sobie tak pomyślałem, co by to było, gdyby do tego towarzystwa frustratów i prestydygitatorów doszli ci ze „Świetlistego szlaku” od Palikota wraz z takim Rysiem Czarneckim, co szefem w PZPN-ie chciał być ?
Dla Palikota zapewne to stracona „okazja”, a dla PIS-u uratowana szansa.
Mimo wszystko uważam, że jednak ci nieobecni wygrali tę debatę .
Inne tematy w dziale Polityka