Po katastrofie promu premier podał się do dymisji.
Premier Korei Południowej Czung Hong Won podał się w niedzielę do dymisji z powodu katastrofy promu, w której zginęło co najmniej 187 osób.
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/swiat/news-po-katastrofie-promu-premier-podal-sie-do-dymisji,nId,1415976?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Premier Korei Południowej Czung Hong Won podał się w niedzielę do dymisji z powodu katastrofy promu, w której zginęło co najmniej 187 osób.

Na konferencji prasowej w Seulu Czung Hong Won przeprosił za "niewystarczającą reakcję rządu na to nieszczęście".- To, co powinienem teraz zrobić, to wziąć na siebie odpowiedzialność za to i złożyć rezygnację - powiedział szef rządu.
Podkreślił, że chciał już wcześniej podać się do dymisji, ale nie zrobił tego, gdyż był przekonany, że jego obowiązkiem jest zarządzanie w sytuacji kryzysowej.
Można być politykiem i jednocześnie nie być świnią?
Można być premierem i pozostać człowiekiem przyzwoitym, pamiętającym co to honor?
A przecie nikt nie powie, że mamy tu do czynienia z odpowiedzialnością osobistą premiera za to co się stało, co jest koronnym argumentem na trwanie obecnej ekipy w Polsce po tragedii smoleńskiej?
Polski premier, mimo osobistego wkładu w to co się wydarzyło, jak i skandalicznych wydarzeń po samej katastrofie, za które osobiście odpowiada, uznał autorytatywnie, że jest niezastąpiony na lata.
A dziś siedzi w Rzymie, obok równie "honorowego" prezydenta i niczym dwaj święci wysyłają do nas kolejny sygnał, "nic się nie stało Polacy, nic się nie stało".
To są właśnie obecne polskie elity. Warto, aby przykład koreańskiego premiera był nagłaśniany w Polsce w ciągu najbliższych dni i nawet jeśli nie obudzi kamiennych serc i sumień, to pokaże, że honor nie umarł jeszcze wszędzie, dając iskierkę nadziei.
Ale czy dziennikarzom starczy odwagi, tak jak choćby w przypadku słusznego potępienia JKM, za lapsus, typowo w jego stylu?
Inne tematy w dziale Polityka