
Nasze sejmowe dobro narodowe w całej swej krasie.

Jakoś nie mogę uwierzyć w przemianę Krzysztofa Bęgowskiego w Annę. Zwłaszcza, że własny syn mówi do niego tato, a nie mamo (info. w Internecie), a starzy koledzy po prostu Krzysztof.
Mam nieodparte wrażenie, że facet okazał się sprytniejszy od innych Polaków i postanowił na swoim dziwactwie zbić majątek polityczny, co jak wiemy udało mu się i co najważniejsze...odejść pięć lat wcześniej na emeryturę.
Taki sprytny myk. Akurat w tym czasie, kiedy załapał się na polityczne konfitury załatwił pozostałym rodakom od 5 do 7 lat harowania dłużej, a sam na to konto myknął już na o pięć lat wcześniejszą emeryturę, bo kobiecie się przecież należy.
A gdyby tak wszyscy mężczyźni w Polsce dobiegający sześćdziesiątki skorzystali z tego patentu? Bo przecież można, zwłaszcza, że wśród rządzących jest coraz większy nacisk, aby definiować płeć wyłącznie na podstawie własnych przekonań.
Tymczasem Krzysztof Anna narzeka, że w Sejmie jest mnóstwo obłudy. Ja od razu zastanawiam się, czy to jest rodzaj autorefleksji i mówi tym razem o sobie?
W Sejmie jest mnóstwo obłudy, nawet wśród politycznych hejterów - powiada - , którzy atakują wyłącznie z powodów politycznych. Robią to z pełną świadomością, ponieważ to dla nich droga do pozyskania poparcia, zbudowania popularności w mediach - zwraca uwagę w rozmowie z Interią.
61 letni Krzysztof udający Annę zaskoczony tak łatwym sukcesem politycznym i emerytalnym postanowił iść dalej i zostać "prezydentką" wszystkich Polaków, ale tu już jednak natrafił na mocny i zdecydowany opór.
Jest jeszcze po prostu za wcześnie na taki eksperyment.
Może za jakiś czas syn Krzysztofa dostanie następną szansę, w końcu jak widać po potraktowaniu jego taty w przebraniu, jesteśmy narodem wyjątkowo liberalnym?
Inne tematy w dziale Rozmaitości