Z jednej strony bezradna wściekłość i nieskuteczne próby sprowokowania rozmówcy, a z drugiej siła spokoju i celnych argumentów. Wyszło całe zaangażowanie polityczne Lisa i nieprofesjonalizm dziennikarski. Nigdy tego wczesnej nie widziałem, ba nie miałem pojęcia, że taki pojedynek miał miejsce. Nic dziwnego, że dzisiaj Lis swoją frustracje musi wylewać na ulicy ubliżając bezpośrednio prezesowi i jego formacji. Sam swoim "dziennikarstwem" przyczynił się do tej sytuacji.
Gdyby ktoś miał watpliwości, że ten pseudo dziennikarz niejednakowo traktował swoich gości stosując różne taryfy w zależności od przynależności politycznej podaję przykład fety, jaką zgotował Tuskowi. Tu nie było pytań o pistoleciki i inne bzdety, tylko 100 lat, uszy po sobie i spokojne wysłuchiwanie monologu. Czyli hiena w całej krasie.
Inne tematy w dziale Polityka