
Jeszcze niedawno jego koleżanka klubowa Elżbieta Bieńkowska błysnęła kultowym już dziś wręcz stwierdzeniem, że: "Za 6 tysięcy miesięcznie to pracuje idiota, albo złodziej" i oto dowiadujemy się, że pan Sławek od zegarka znalazł nową fuchę...ale zarabia około 2 tysiące na miesiąc.
Media na Ukrainie rozpisują się na temat kariery i pierwszych wypowiedzi Sławomira Nowaka, będącego szefem tamtejszego odpowiednika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Nowak określany jest „aniołem” wśród ukraińskich urzędników. Zarobki ma jednak bardzo przyziemne. Według „Gazety Wyborczej” zarobi niecałe 500 dol. miesięcznie.
Nowak jest chwalony przez władze w Kijowie. Sam minister transportu Wołodymyr Omieljan opowiadał na posiedzeniu rządu, że Sławomir Nowak uzdrowił sytuację w Polsce, kiedy był ministrem transportu. Ukraiński minister przyznał, że namawiał Nowaka półtora miesiąca, żeby objął oferowane mu stanowisko.
Sam Nowak przypisywał sobie reformę polskich kolei i budowę autostrady z Berlina do Warszawy.
Wszystkie inwestycje w Polsce to moje inwestycje— mówił Sławomir Nowak.
Co o tym wszystkim myśleć? Zdaje się, że ktoś uwierzył panu Sławku, lub jego promotorom, na słowo, bo w Polsce jego dokonania były dość mizerne.
A co do zarobków, to według teorii Bieńkowskiej są dwie opcje i obie bardzo prawdopodobne, a na Ukrainie możliwości jak widać są chyba o wiele większe?
Inne tematy w dziale Rozmaitości