Gdy ponad 20 lat temu Martin Fleischmann, Stanley Pons (Uniwersytet Utah) ogłosili, że udało im się uzyskać dodatni bilans energetyczny w procesie syntezy jądrowej (zwanym potem „zimną fuzją” ) - obudziło to nadzieje i wręcz entuzjazm uczonych i nie tylko uczonych. Zaraz potem posypały się doniesienia, że tu i tam (także w Polsce) powtórzono to osiągnięcie. Okazało się to wkrótce nieprawdą. O ile Martin Fleischmann i Stanley Pons mogli się zwyczajnie pomylić, to doniesienia o kolejnych sukcesach były oczywiście wynikiem dziwacznej manipulacji i trzeba być pewnie bywałym naukowcem, aby wyobrazić sobie mechanizmy napędowe, inspirację tego – jak by nie było – oszustwa.
Natomiast raczej nietrudno sobie wyobrazić mechanizm inspiracji badań (i wyników tych badań) prowadzonych w amerykańskich ośrodkach naukowych przez polskich naukowców – a także – co stwierdzam z mieszaniną smutku i rozbawienia – w polskich ośrodkach (Gdańsk, Opole zdaje się). Badania nie dotyczą jednak syntezy jądrowej, lecz ścinania brzóz skrzydłami samolotów. Może powstanie nowa gałąź pseudonauki – teologia fizyczna stosowana, smoleńska?
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości