Za pozwoleniem autora zamieszczam tu notkę Wotura.
Sąd zalegalizował coś , co ma formę znaku drogowego i może byc interpretowane jako zakaz stosunków homoseksualnych w miejscach publicznych, jak słyszę. Pytam, czy tylko homoseksualnych? Nie trzeba czytac kamasutry, aby odpowiedziec przecząco. Razem - to jest chore - ten znak i ci ludzie, ten znak firmujący.
Przed chwilą zobaczyłem w TV jakieś spotkanie, na którym Pan Macierewicz używając mojego (JUŻ) ulubionego zamorskiego profesora i jego 'odkryć' naukawychkonstruował zdaje się nowe poselskie zbiegowisko, eksploatujące temat smolenski dla usprawiedliwienia swego pobytu W Sejmie i pobierania tam diet.
Może trzeba raczej pomyśleć o znaku , obowiązującym niech tylko w Sejmie, oznaczającym nie zakaz publicznego spółkowania , ale publicznego bredzenia o charakterze w gruncie rzeczy quasipornograficznym?
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera