Odbyła się kolejna edycja happeningu „naukawo – politycznego. Nic w tym niby złego czy nadzwyczajnego, ludzie uczestniczą w happeningach typu wirujące stoliki, przywoływanie postaci historycznych i rozmowy z nimi. Moja ciocia ma koleżankę, doktora nauk lingwistycznych i jednocześnie medium ezoteryki stosowanej, przy pomocy tej „ezoteryki” świadczącą 'usługi weterynaryjnę' przez telefon , lecząc tą drogą swymi bioprądami psy.
Ten happening wyróżnia jednak to, że odbywa się na terenie Sejmu, z udziałem osób jak by nie było „publicznych”. Oraz to, że dotyczy sprawy zasługującej na poważne traktowanie.
Nowe chyba jest to, że w TV tu i ówdzie wywiadów udzielali członkowie tzw „komisji Millera” a także mainstreamowi naukowcy. Tu mam mieszane uczucia: niby tzw społeczeństwu należą się jakieś sensowne wyjaśnienia w związku z opowiadanymi na happeningu bzdurami, ale z drugiej strony… z drugiej strony, czy nie byłoby absurdalne, gdyby np. profesor biologii czy chemii dementował plotki, że mleko kwaśnieje dlatego, że sikają do niego złośliwe krasnoludki?
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura