Andrzejmat Andrzejmat
2784
BLOG

C. Smoleńska katastrofa – uwagi dla laików i… humanistów

Andrzejmat Andrzejmat Rozmaitości Obserwuj notkę 39

 

  Przestarzały, ale solidny i w dobrym stanie samolot z parą prezydencką, załogą  i będącymi na służbie pracownikami BOR i instytucji państwowych oraz motywowanymi swymi różnorakimi interesami uczestnikami inauguracji prezydenckiej kampanii wyborczej oraz – a także z pewną ilością mniej lub bardziej głęboko emocjonalnie motywowanych wycieczkowiczów – rozbił się w trakcie próby lądowania w mgle na lotnisku smoleńskim, w zasadzie nieczynnym i uruchomionym na tę (i podobne już uprzednio) okazję na ciągle jeszcze praktykowanej zasadzie „wicie rozumicie”. Presja sytuacyjna, nieważne w jakiej formie, sprowokowała niedostatecznie na nią odpornych pilotów najpierw do działań nierozsądnych (jakiejś próby w ogóle) - a potem działań tragicznie błędnych, zakończonych katastrofą określaną  ponurym dla fachowców angielskim skrótem CFIT, czyli sterowanym zderzeniem z terenem.

Katastrof typu CFIT w historii lotnictwa było tysiące, ich ilość zmalała zasadniczo po upowszechnieniu urządzeń właśnie przed CIFT’em ostrzegających, zwanych tu TAWS.  Nasz samolot był w to urządzenie wyposażony, działało, ostrzegało…

Scenariusze ostatnich sekund CIFT’u. w których pasażerski duży samolot po utracie części skrzydła wykonuje półbeczkę i uderza w grunt w pozycji odwróconej – też były już realizowane, dociekliwi mogą znaleźć informacje w sieci.

Efekt utraty części lub uszkodzenia skrzydła mogą być w pewnym zakresie względnego rozmiaru i charakteru uszkodzeń oraz parametrów lotu skompensowane sterowaniem, w innych zakresach – nie mogą. W tym – nie mogły, czego dowodzi rzeczywistość zapisana w rejestratorach i na ścinanych konarach drzew i innych śladach materialnych. I co zostało zresztą obliczeniowo dowodnie i szczegółowo przedstawione chętnym – także w sieci – przez prof. Artymowicza. (Tu w s24 nick You Know Who).

Występ doktora nauk technicznych, ‘konstruktora Boeinga”, pana B., który przed kamerami TV uzasadniał niemożność TEJ półbeczki amerykańskimi przepisami (których treści w tej dziedzinie on zwyczajnie nie rozumie) byłby zabawny, gdyby nie poważny kontekst i poważne implikacje społeczne. Zgoda, tytuł naukowy nie zobowiązuje do wiedzy o wszystkim, ale zobowiązuje w istotnym stopniu do zdawania sobie sprawy, że się czegoś zwyczajnie nie wie, a na pewno w stopniu i sytuacji o której mowa. W komentarzu do publicznego wystąpienia tego nobliwego skądinąd pana chciałoby się użyć określeń wręcz wulgarnych, ale powstrzymam się z niejakim trudem od tego. Może zresztą na starość w tej mierze mam zbyt ubogi jak na rok 2013 słownik. Warto jednak może tu zaznaczyć, że nie jest aż tak źle z tym Boeingiem, aby pan B. był „konstruktorem Boeinga”. Był  konstruktorem Boeinga i to „u” oznacza dużo więcej, niż znane z reklamy piwa Żywiec słowo ‘prawie’.

Wracając do tematu ”uwag dla laików… i humanistów” to zupełnie usprawiedliwione jest pytanie, jak samolot o rozpiętości prawie 40 m mógł ‘obrócić się’ na będąc na wysokości paru metrów. Otóż na poglądowym rysunku, na którym nie zachowane są proporcje wymiarów i kątów, pokazuję jak to było: samolot po uderzeniu w brzozę zaczynał przechylanie jednocześnie gwałtownie się wznosząc, ‘opadający’ kikut skrzydła nie zdążył zawadzić o grunt, bo grunt ‘uciekł’ w dół. Utrata części powierzchni nośnej nie spowodowała nie tylko przerwania wznoszenia – ale nawet znaczącego w pierwszym momencie zmniejszenia tempa zwiększania prędkości wznoszenia. Nic w tym nie było z punktu widzenia mechaniki lotu dziwnego. No, może było z punktu widzenia ignorantów czyli „amerykańskich” „ekspertów”, na początek jednego, teraz kilku, ta liczba może jeszcze wzrosnąć.  

Warto sobie uświadomić, że tylko efekt narastającego przechylenia na lewe skrzydło powodował zwiększające się początkowo  bardzo wolno odchylanie toru ruchu w lewo, powodowane przechylającą się w lewo siłą nośną. Jeszcze po 150 metrach od brzozy to odchylenie było znikome. Wpływ samego uderzenia w brzozę na ruch samolotu był  ‘sam w sobie’ praktycznie żaden.

A tak przy okazji:  kilka kilogramów trotylu to energia dużo mniej niż energia kinetyczna samolotu przy prędkości 75 m/sek. A to, tyle niby trotylu, miało według specjalisty od wybuchów, dr Sz. z Australii spowodować taką dewastację, nieporównywalną z samoistną, od samego zderzenia z gruntem. Tylko ten specjalista raczej nie będzie w stanie (a może nie będzie chciał? Oto jest hamletowskie pytanie) wytłumaczyć, jak ten wybuch mógł spowodować odchylenie toru lotu szczątków w miejsce upadku.

Umie to jednak– mam taką naiwną nadzieję  - zrobić każdy licealista klas mat-fiz.

Bo:

-nadanie masie samolotu poprzecznej (w stosunku do pierwotnego kierunku lotu) prędkości rzędu 20m/sec  (bo zmiana kierunku ruchu o około 15 stopni) oznacza zmianę pędu o około 1600 000 N*sec (bo 20m/sec razy masa odpowiadająca wadze ok. 80 Ton, uwaga na jednostki!). Paliwo klasy trotyl ma impuls właściwy nie przekraczający 2500 N*s/kg Czyli tego paliwa trzeba by ile:

1600000 dzielone przez 2500 = 640 kg

Licealiści, sprawdźcie mnieJ)))

Czyli do zmiany kierunku trzeba by 640 kg (nie 5 kg) trotylu, ale do tego spalonego kierunkowo, w komorze spalania i dyszy silnika rakietowego usytuowanego solidnie poprzecznie w stosunku do kadłuba, w okolicy środka masy. Te 640 kg w czasie zwykłego wybuchu wielokierunkowego nie dało by żadnego efektu zmiany kierunku. Tylko wyleciały by szyby w całym mieście.

To proste obliczenie, które powinno być myślowo dostępne każdemu laikowi (i humaniście też, prawda?) po maturze - wykazuje bzdurność teorii wybuchów – niezależnie od bzdurności bardziej podstawowej, czyli bzdurności samej koncepcji takiego czy innego zamachu, z tą „FYM-owską (?) mutacją ekstremalną włącznie.

I tak, niejako z rozpędu, ‘załatwiłem” obiecany w rozpoczynającej ten cykl notce punkt bodaj F – wybuchy.  Wybuchy to bzdura a głosiciele ich teorii to  … nie będę się wyrażał – albo, tu się ‘wyrażę’ - jako jedyna opcja, cyniczni dranie, załatwiający sobie jakieś tam nędzne profity. A – jak dziś doniosła prasa – wyruszają  ‘w Polskę’. Aby głosić ‘prawdę’. Finansowani przez PIS dotowany przez podatników i takoż przez Kancelarię Sejmu.  Czy nie może to człowieka w…..wiać!!!!???  

Andrzejmat
O mnie Andrzejmat

Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Rozmaitości