W poprzednich notkach przedstawiłem “laikom i humanistom” swoje oszacowanie rzędu wielkości elementów struktury skrzydła w miejscu urwania jego kilkumetrowej końcówki. Metoda tego oszacowania – (pomijając obecność psa, on mi nie pomagał…) nie tylko nie jest odkrywcza – jest prymitywna i jasne, że nie nadaje się (w zamierzeniu) do referatu na konferencji nawet paranaukowej - ale będąc dostępną dla każdego absolwenta technikum nie wymaga jednak wcale aż kwalifikacji „inżyniera lotniczego z długim stażem zawodowym” – za którego się dumnie (i pewnie zbytecznie) przedstawiam na tym blogu . Natomiast rezultat jest tak oczywisty, że jako „oczywista oczywistość” będzie skwitowany wzruszeniem ramion przez każdego blue- collarowego serwismana płatowca.
Deklarowana 25 procentowa dokładność – o liczbę nie będę kruszył kopii – wynika z mojego doświadczenia w tego rodzaju oszacowaniach i ich późniejszej konfrontacji z realiami .
Jak już tu gdzieś pisałem, samolot nie jest skonstruowany jako „mocny” i odporny na wszelkie przypadłości losu i lotu. Jest skonstruowany w każdym możliwie miejscu na tyle ‘mocno’ – aby PRAWDOPODOBNIE nie rozleciał się w przewidzianym dla danego rodzaju samolotów przedziale warunków eksploatacji. Słowo ” prawdopodobnie” może tu dla potencjalnych pasażerów brzmieć nieco przerażająco ale konieczność jego użycia wynika głównie z tego, że ‘przewidziane warunki” i „rzeczywiste mogące mieć miejsce z określonym prawdopodobieństwem warunki” – to są różne pojęcia i innymi metodami definiowane..
Czy można by robić samoloty komunikacyjne ‘mocniejsze’ np. dwukrotnie? Można by, ale wtedy nie istniało by w porównywalnych wymiarach lotnictwo komunikacyjne – było by zbyt drogo. No a gdyby – abstrakcyjnie rozważając – jednak istniało – zmniejszenie ilości ofiar na skutek wprowadzenia tych ‘mocniejszych” samolotów była by marginalne. Statystyka jest nieubłagana – samolot jest najbezpieczniejszym środkiem komunikacji a wypadki typu niszczenia konstrukcji w locie ( nie z winy człowieka) stanowią zupełny margines.
Natomiast nawet dwukrotne „wzmocnienie’ konstrukcji nie uczyni samolotu odpornym na zderzanie z drzewami, a stawianie takiego celu konstruktorom jest śmiesznym absurdem. I bez tego zresztą są osoby, niekoniecznie zajmujące łóżko na oddziale zamkniętym instytucji będącej na utrzymaniu NFOZ, które głoszą, iż nawet wieże WTC 11 września zostały przez samoloty poprzecinane a wspaniałe Boeingi skrzydeł nie utraciły.
Cóż więc obejmują przewidywane warunki eksploatacji, jeśli nie ścinanie drzew?
- obciążenia aerodynamiczne wynikające z manewrów,
- obciążenia aerodynamiczne wynikające z podmuchów pionowych i poziomych – burzliwa atmosfera – turbulencje,
- obciążenia wynikające z różnicy ciśnień w kabinie i ciśnienia na danej wysokości
- obciążenia przy lądowaniu w różnych sytuacjach,
- zderzenia z ptakami
- zderzenia z cząstkami lodu – gradem w chmurach gradowych
Te ostatnie są przedmiotem trwających badań, jeśli chodzi o kryteria certyfikacji.
Zamieszczone zdjęcia z moim komentarzem pochodzą z
European Aviation Safety Agency Reasearch Project EASA 2008/5
Hail Threat Standarisation
Swego rodzaju ciekawostką – i to mającą pewien oczywisty związek z „zagadnieniem pancernego skrzydła ‘ stworzonego przez ‘amerykańskiego’ (już częściowo) uczonego – jest sformułowane już zalecenie, aby samolot bez katastrofy (ale nie bez uszkodzenia!) był w stanie w określonych warunkach prędkości i temperatury przeżyć zderzenie z kulą lodową o średnicy 11cm.
Zauważmy, że taka kula ma masę mniej niż kilogram. Natomiast fragment brzozy, który musiałby być anihilowany lub „odbity” – jeśli by to skrzydło miało przelecieć i pozostać jako tako nienaruszone – ma masę gdzieś co najmniej sto razy większą.
Być może napiszę jeszcze notkę - adresowaną oczywiście do „laików i humanistów” – na temat kryteriów dotyczących obciążeń aerodynamicznych. Ale jakoś wizyty na s24 coraz bardziej mnie nudzą – a miały bawić czytaniem technicznych herezji produkowanych masowo przez blogerów ‘zamachowych”.
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie