Stodoła w Gardelegen.
Dnia 13 kwietnia 1945 jednostka SS umykająca przed Sowietami i prowadząca ich w "marszu śmierci" ze wschodu, natknęła się na amerykańskie czołówki i postanowiła usunąć zbędny "balast". ". Ok 1100 więźniów spędzono do stodoły [murowanej] z sianem, podlano benzyną i podpalono. Na wprost wrót stodoły ustawili się SS-mani z bronią maszynową, granatami, panzerfaustami i dobijali tych, którym udało się jakimś cudem wydostać z płonącego budynku.
Jak widać na fotografii i fotografii części tych, wycieńczonych marszem śmierci nieszczęśników, udało się wydostać z płonącej solidnej, murowanej niemieckiej stodoły.
Stodoła w Jedwabnem.
Według IPN, ad hoc skrzyknięta i przez nikogo nie kierowana zbieranina ok. 40-tu mężczyzn, uzbrojona w kije i orczyki, nie działając według jakiegokolwiek planu, wygoniła z domów około 10 razy liczniejszą grupę mieszkańców Jedwabnego narodowości żydowskiej. Zapanowała nad tymi ludźmi w ten sposób, że zgromadziła ich na rynku miasteczka, a następnie poprowadziła za miasteczko. Tam tych ludzi zmusiła do wejścia do drewnianej stodoły (bardziej wiaty) i stodołę podpaliła. Nikt z tej stodoły zbitej z na palec grubych desek nie wydostał się, po mimo, że rzekomo nikt z bronią palną ich nie pilnował.
Pytanie: Kto uwierzy, że ponad 300-u ludzi, w ekstremalnym zgrożeniu życia, nie jest w stanie utorować sobie wyjścia z tak słabej konstrukcji jak przedwojenna drewniana stodoła na Podlasiu?
Odpowiedź: Tylko skończony idiota.
P.S. Notkę tę opublikowałem tu 3 lata temu. Ale ponieważ "prawda" o Jedwabnem wróciła to i notka też.
Inne tematy w dziale Polityka