aneta.maria aneta.maria
1935
BLOG

Zejdźmy z tego ringu

aneta.maria aneta.maria Kultura Obserwuj notkę 12

Lęk przed wyszydzeniem zmusza ludzi wierzących do wchodzenia na medialny ring, by się gęsto tłumaczyć ze swoich wyborów ateistom i agnostykom. Dotyka to zwłaszcza katolickich publicystów romansujących z rozrywką.

Szymon Hołownia boksuje się z artykułem Tomasza Stawiszyńskiego. Spodziewałam się, szczerze mówiąc, jakiegoś strasznego ataku na wiarę w Boga, a tymczasem artykuł Stawiszyńskiego jest solennym, uczciwym, prezentującym szerokie spektrum historyczne i ideowe przeglądem postaw. Oczywiście nie bez zaznaczenia własnego stanowiska autora, które oburzyło Hołownię.

 

Dwa fragmenty ciekawe: 

1. Tak naprawdę bowiem Hawkinga i McGratha więcej łączy, niż dzieli. A dokładniej: łączy ich przekonanie, że istnieje jakiś ostateczny czynnik, który – jeśli go odkryjemy – pozwoli nam zrozumieć wszystko. Da nam, mówiąc bardziej naukowo, ogólną teorię wszystkiego.  

Podoba mi się ta diagnoza. Myślę, że Bóg celowo nie bierze udziału w tych zawodach. Stworzył nas tak, że rozum jest wolny i zdolny dojść do nieprawdziwych, błędnych wniosków. Nie mamy narzędzia, którym można by udowodnić wszystko. Rozum się męczy, bo jest źródłem silnej potrzeby, by za pomocą pojęć opanować egzystencjalną niepewność. By to, co jest Jedno, zamknąć w wielu malutkich, skończonych, nieruchomych pojęciach, które można trzymać w rękach, ściskać i oglądać, kiedy się chce. Św. Jan od Krzyża mówi, że Bóg jest jak zapach, ulatniający się z dłoni, gdy tylko chcemy go zatrzymać. Podoba mi się to, gdyż bez frustracji rozumu nie ma otwarcia na światło intelektu. Choć kosztem jest zniechęcenie tych, którzy przez obumieranie tej potrzeby nie przejdą, nie wytrwają. 

 

2. Wściekłość i zbulwersowanie, jakie towarzyszyły publikacjom książek Dawkinsa, Dennetta czy Boyera, brały się jednak nie tylko z tego, że odmawiają oni religii jakiegokolwiek prawa do kształtowania życia społecznego i światopoglądów dorosłych oraz dzieci. Odmawiali, bo wyszli z założenia, że instytucje i organizacje religijne, legitymizują swoje prawo do wpływu na rzeczywistość, korzystając z zestawu nieuzasadnionych, a zarazem silnie naładowanych przemocą wyobrażeń (piekło i wieczne potępienie w zamian za nieprzestrzeganie irracjonalnych zaleceń kasty rzekomych reprezentantów „wyższej siły” – to kanoniczny przykład przytaczany przez nowych ateistów). 

Zastanawia mnie druga część akapitu. To prawda, że w religiach obecny jest element „przemocy”, polegający na poruszaniu głębokiego poczucia winy, poczucia bycia złym, poczucia przymusu zasłużenia na przyjęcie (co nawet w chrześcijaństwie, mimo głoszenia zbawczej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, pojawia się w postaci semipelagiańskich kazań pt. „(wprawdzie Jezus nas zbawił), ale musicie się bardziej postarać”).

Nie sądzę jednak, by samo poczucie winy było wytworem chrześcijaństwa czy jakiejkolwiek religii. Głęboko zakorzenione przekonanie, że jest z nami coś nie tak, mamy wdrukowane w samą ludzką kondycję. (W tradycji biblijnej mówi się o grzechu pierworodnym). Również ateiści nie są wolni od poczucia winy. Inaczej nie tworzyliby systemów etycznych, szukających sposobu dobrego życia, unikania zła, wybierania dobra. 

 

Co do Hołowni, zastanawia mnie potrzeba publicznego głoszenia, że „moja wiara jest nie gorsza niż niewiara prof. Hawkinga”. Wydaje mi się, że ustawianie się w szrankach wyznaczonych przez walczące światopoglądy jest stratą własnej pozycji. Może trzeba zobaczyć, że choć religia jako „wytłumaczenie zagadki wszechświata” i „poradzenie sobie z egzystencjalnym lękiem” jest zjawiskiem naturalnym, i dlatego w ogóle staje obok nauki, jako jej „konkurentka”, to jednak przyjście Jezusa, głoszenie Jego przesłania, skutki tych wydarzeń, przekraczają religię. Ta część nas, która zaspokaja swoje przyrodzone potrzeby niwelowania lęku przed bezsensem wszechświata, daje się wmanewrować w potyczki z nauką i przechwalanki „kto jest lepszy”. Ale to, co w nas buduje łaska, co jest nie z tego świata, usuwa się z pola bitwy. To, co ten świat przekracza, nie musi nikomu nic udowadniać. Może milczeć. Może dać się ośmieszyć. Może dać wolność tym, którzy chcą ogłaszać swoje zwycięstwo.

 

Nie pozwalamy się pozbawić wszystkiego, bo nie jesteśmy pewni, czy coś naprawdę mamy.

 

aneta.maria
O mnie aneta.maria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura