aneta.maria aneta.maria
732
BLOG

Kiedy umrze ostatni ksiądz

aneta.maria aneta.maria Kultura Obserwuj notkę 13

Lubię, kiedy problem pojawia się sam i jest rzeczywisty. Raport holenderskich dominikanów z 2007 roku stwierdza: mamy diecezje i parafie – tam żyją wspólnoty wiernych – nie ma księży – nie ma eucharystii. Co dalej? 

Spontanicznym i nieoptymalnym rozwiązaniem jest oddolna inicjatywa Nabożeństw Słowa i Komunii. Czyli, jak łatwo się domyślić, czytanie Biblii i przyjmowanie konsekrowanych gdzie indziej hostii, przywożonych do pozbawionej księdza parafii. W tym sposobie przyjmowania komunii znika jej związek z eucharystią, z uobecnieniem tu i teraz wydarzenia Paschy. Sytuacja ta wynika ze związania w nauce Kościoła odprawiania eucharystii z kapłaństwem i słowami konsekracji, ściśle określonymi i zastrzeżonymi dla wyświęconych kapłanów. Innymi słowy: istnienie najważniejszego niby sakramentu, eucharystii, jest uzależnione od sakramentu kapłaństwa. Nie dziwię się, że gdy ta zależność stała się realnym być albo nie być wielu wspólnot wierzących, podnoszą się głosy, by zbadać życie Jezusa i początki Kościoła i jeszcze raz przeanalizować historię, by zrozumieć, co jest istotą, a co jedynie historycznym – przypadłościowym – rozstrzygnięciem. 

Czy eucharystia i jej sprawowanie wypływa z wiary wspólnoty, czy też jest domeną kapłanów, do których mogą ewentualnie dołączyć wierni świeccy? Ksiądz, nawet sam jak palec, może codziennie – sam dla siebie! – odprawiać eucharystię. Wierni na terenach bez kapłana nie mogą. Eucharystia zostaje pozbawiona wymiaru dzielenia się we wspólnocie. I to mniej martwi hierarchię kościelną niż ewentualne oddanie władzy nad konsekracją chleba i wina osobom świeckim. Bardziej się ona godzi na dopuszczenie dziwnej hybrydy „nabożeństwa z komunią” niż na ocalenie źródła i sensu eucharystii z kosztem likwidacji zastrzeżenia jej sprawowania dla kapłanów. 

W tej opisywanej przez holenderskich dominikanów sytuacji widać wyraźnie, że chrześcijańskich powołań we wspólnocie jest więcej niż zdołał przechować Kościół ustrukturyzowany hierarchicznie. Tam, gdzie nie ma kapłana, wyłaniają się świeccy liderzy chrześcijańskiego życia, spontanicznie i charyzmatycznie. Widać, iż chrześcijańska społeczność jest zdolna do zauważenia i przyjęcia osób, które mają zdolność jej przewodniczyć i ją prowadzić. 

Problem braku księży holenderskie społeczności z dominikańskiego raportu rozwiązują nieco na ślepo, składając władzom kościelnym różne propozycje kompromisowe. Kompromis, moim zdaniem, wynika z przyjęcia pewnych struktur jako zbyt oczywistych: a zatem istnienia podziału na diecezje i parafie, istnienia stanu kapłańskiego, istnienia liturgii w kształcie określonym prawnie przez kościelne władze, istnienia pewnych sfer życia w ścisłym powiązaniu z obrzędami. Dominikanie zaś usiłują dokonać refleksji źródłowej: czym jest Kościół? Czym jest eucharystia?

Zasadnicze napięcie, które ujawnia ten znak czasu: brak księży w wielu regionach Europy, rysuje się między Kościołem widzianym jako piramida a Kościołem-ciałem. W tym pierwszym kapłaństwo lokuje się na szczycie piramidy „sięgającej nieba”. Łaska spływa w dół od tych, którzy do owego nieba mają limitowany święceniami dostęp. Drugi model ma źródło Pawłowe: eklezja jest jednym ciałem o różnych członkach, gdzie noga nie wywyższa się nad rękę. W tym drugim modelu nie ma odrębnego „zawodu” dla tych, którzy posługują wspólnocie. Są oni brani do posługi przez wspólnotę w miarę ujawniania się ich charyzmatów. Brani z tego miejsca życia, w którym ich powołanie zastało, a zatem również i z małżeństw, z różnych zawodów.

W krótkim rysie o eucharystii autorzy raportu podkreślają jej wymiar dzielenia się („Jezus podzielił się własnym życiem aż do śmierci na krzyżu”), obecności: Jezusa wśród nas i naszego życia w sercu Boga, pokarmu na drogę do królestwa i ofiary. Zwracają przy tym uwagę, że ofiara w eucharystii jest w oficjalnych dokumentach kościelnych akcentowana opozycyjnie do wymiaru „wspólnej uczty” i związana z wertykalnym „spływaniem” łaski z góry przez kapłana na lud.

Związek wprowadzenia celibatu dla sprawujących eucharystię i zmian w modelu kapłańskim również wart jest prześledzenia. Małżeństwo i kapłaństwo rozdzielają się ostatecznie w XII wieku (Sobór Laterański II), Kościół cementuje się jako piramida a nie wspólnota.

W naszych czasach wraz z  Soborem Watykańskim II pojawi się postulat powrotu do źródeł. 

To subiektywne streszczenie tego bardzo ciekawego raportu. Oczywiście, dla teologów nie jest on żadnym objawieniem :). 

Dla mnie jednak jest ważny. Zarówno przez przypomnienie niefunkcjonujących powszechnie prawd, jak i przez ciekawe ujęcie: miejscami przenikliwe, aż do istoty, miejscami ślepe, niewidzące jeszcze historycznych, niekoniecznych, a zatem nieistotowych dla chrześcijaństwa kościelnych ustaleń. 

Mam wrażenie, że raport ten odbija napięcia i potrzebę kompromisów dwóch głębszych modeli chrześcijaństwa: jeden związany jest z wizją posiadania przez Kościół nieomylnego, pewnego depozytu wiary, który wierni mają w miarę swych sił zastosować w życiu. Wedle tego modelu Jezus-Bóg przyszedł na świat z misją poniesienia śmierci na krzyżu za zbawienie wszystkich ludzi. Co też wypełnił. Zostawił apostołom Kościół, w doskonałym zalążku, a oni go rozwinęli w jedyny możliwy sposób. Oni – apostołowie, a potem ich następcy, czyli hierarchia Kościoła. Oni to gwarantują nieskażony przekaz wiary. Zadaniem ludu jest ten przekaz przyjąć, zrozumieć i przystosować do niego swoje życie.

Drugi model jest otwarty na wydarzenia i przygodę życia. W tym modelu Jezus był także człowiekiem, a boskość nie zalepiała Mu słabości i niedostatków człowieczeństwa. Życie się naprawdę Jezusowi działo i naprawdę przemierzał On autentyczną drogę. Szukał jej w sercu, czytał znaki, rozważał wydarzenia, uczył się. Nie przyszło Mu chyba do głowy, że Jego uczniowie mogliby robić to inaczej.

Chrześcijanie holenderscy znajdują się jakby na styku tych dwóch modeli. Widać to w ich szacunku dla władz kościelnych, dla ustaleń Tradycji, w próbach uzyskania kompromisu. Z drugiej strony spotyka ich doświadczenie, którego nie mogą nigdzie upchnąć ani go usunąć. Jest zbyt duże. Można importować księży na tereny ich pozbawione, ale ileż można się łudzić, że to coś więcej niż prowizoryczne rozwiązanie? Czy dobry Bóg nie wie, że tam brakuje kapłanów? Może więc ta sytuacja nie jest skutkiem zapomnienia Bożego o tym zakątku świata. Może chrześcijaństwo staje przed wyzwaniem zweryfikowania swego modelu Eklezji, odrzucenia – z konieczności, pod presją nieubłaganych faktów – tego, co ludzkie, co zanurzone w historię, która już minęła. Może trzeba wypłynąć na głębię, odkryć w źródłach to, co jest istotą, a nie to, co się nią wydawało. 

http://www.wsft.edu.pl/download.php?id=18&nr=92

Tu jest cały dokument, o którym pisałam. Naprawdę warto go przeczytać.

aneta.maria
O mnie aneta.maria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura