Gosia Butler Gosia Butler
795
BLOG

Nie wszyscy są równi w UK!

Gosia Butler Gosia Butler Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Nie wiem, skąd Polacy to mają, czy to ogólny platonizm, czy to od rewolucji francuskiej, czy to religia, czy to fakt, że każdy w sumie może zostać premierem czy prezydentem... W każdym razie dorosły człowiek ma jakieś prekoncepcje, które podróżują z nami w obce kraje. I potem mamy (powiedzmy, Anglik dostał urlop, a Polak - nie):  "A ja myślałem, że wszyscy są równi..."(z ironią)

Królowa

Nie są. W UK mamy jedną osobę, którra jest wybitnie "inna" . To królowa. Niedawno "doniesiono" na nią, że jechała autem bez zapięcia pasa.

Nie musi pasa zapinać - nie podlega prawu, jest źródłem prawa.

Nie wiemy, kto "doniósł";, ale jest to dowód, że jest to wiedza wychodząca poza "znajomość angielskiego"; sensu stricto i nawet Anglicy nie muszą tego wiedzieć. Możesz powiedzieć: "Co mnie to obchodzi?" (jak do mnie mówili Rodacy, gdy odwołałam zajęcia w polskiej szkole w sobotę w dniu pogrzebu księżnej Diany). Ale tu właśnie wchodzimy na terytorium one-offów (wydarzeń jednorazowych), które są kompletnie "poza szkołą" (włączając w to test na drodze do uzyskania obywatelstwa brytyjskiego "Life in the UK" ,   który zresztą znakomita większość rodowitych Anglików - "oblewa" robiąc go w necie). Więc  one-offów nikt nie uczy, a tu mogą akurat mieć wielki wpływ na czyjeś życie.

Można by było pisać elaboraty, że Anglicy nie lubią rządów koalicyjnych i nie lubią referendów -  a tu wielu Polaków akurat się załapało na oba razem - z konsekwencjami!

Tak więc jest całkiem możliwe, że królowa niejednemu jeszcze w życiu dobrze namiesza, a to z powodu dwóch wydarzeń, które nastąpią prędzej czy później. Mogę o tym pisać, bo są dokładnie przygotowane i omawiane w prasie. Te wydarzenia to zejście z tego padołu:

- męża królowej  - kod Forth Bridge,

- samej królowej -  kod London Bridge.

Pierwsze nie będzie może mega-wydarzeniem, ale komuś może namieszać, bo ze względu na szacunek dla królowej wiele planowanych wydarzeń będzie odwołanych w okresie żałoby. Drugie będzie mega na skalę światową i (nawet niektóre kraje zmienią swój status, bo tytuł "głowa Commonwealth" nie jest dziedziczny...)

Nie śmieć!

No dobrze, powiesz, ale to - królowa! Inni śmiertelnicy są równi? Nieprawda! Niech Kowalski czy Joe Bloggs rzuci sobie w centrum miasta (poza centrum mu pewnie ujdzie) niedopałek czy śmieć na ziemię  -- dostanie mandat, powiedzmy 80 funtów. Jest jednak grupa ludzi, która może śmiecić bez opamiętania i kara ich za to nie spotka. Są to travellers - w UK z Cyganami nic wspólnego nie mający, głównie mają korzenie irlandzkie. Otóż oni przyjadą sobie gdzieś, niech będzie do parku, osiedlą się na parę dni conajmniej (lokalny Council podejmie legalne kroki, żeby ich usunąć, ale to potrwa kilka-kilkanaście dni), wyjadą w siną dal  i władze lokalne przyślą pracowników do posprzątania hałd pozostawionych śmieci (płaci ten Kowalski czy Bloggs przez council tax).

Tak samo travellers urządzają sobie wyścigi bryczek konnych (z nielegalnymi zakładami) na drogach szybkiej jazdy i policja drogę zamknie i będzie tylko "obserwować". Dlaczego? Bo nikt nie chce kryminalizować całej grupy etnicznej, tak więc ich wybryki (nie mogę powiedzieć "wykroczenia";, bo nimi nie są w świetle prawa) są tolerowane. Nawet jeżeli władze lokalne stracą czasami cierpliwość i rozbiją - w sensie rozwalą - jakieś monstrualne nielegalne obozowisko jak Dale Farm - to travellers cieszą się dużą sympatią (myself included)  i ci ludzie - często analfabeci nawet - nie mają problemu bardzo szybko  załatwić sobie elekwentną obronę w sądzie.

Jeżeli jesteśmy przy pogrzebach, to odbył się niedawno pogrzeb młodego travelllersa (zabitego łopatą na stacji bezzynowej, porachunki między klanami): szklany karawan ciągnięty przez sześć koni, kawalkada Rolls Royce'ów...

(Not) all rise!

Stawiasz się w sądzie i zrywasz na równe nogi gdy Wysoki Sąd ma wejść. Paru Muzułmanów odmówiło  - i sędzia nie ukarała ich (jak normalnego śmiertelnika) za contempt of court - ale SAMA weszła pierwsza na salę  i wtedy oni nie musieli już wstawać! Podoba mi się opis tego wydarzenia: odważna sędzia stworzyła  precedens! ...important judicial precedent - without receiving sufficient attention for her pioneering work!

W pracy - na pewno wszyscy równi?

Tu przykład humorystyczny - ale prawdziwy. Rodak pracuje gdzieś drugi tydzień, ale mu się nie podoba. Przeczytał kontrakt i tam pisze o garden leave. Czy on może dostać ten garden leave (płatny) zanim odejdzie? Nie może! Po pierwsze: kontrakty są z góry tak pisane, że pracodawca ma jednak the upper hand. Garden leave nie jest "do wyegzekwowania", ale leży w gestii pracodawcy, który zwykle go daje, gdy nie chce, żeby pracownik odchodzący (może idzie do konkurencji?) wchodził w dane firmy czy rozmawiał z innymi pracownikami. Więc mu mówi po rozmowie rozwiązującej: " Idź prosto do domu!" Dotyczy to oczywiście pracowników od pewnego poziomu, plus jakie sekrety firmy może znać ktoś po dwóch tygodniach pracy? Pracodawca ma też discretion,  wybór, może mu kazać pracować jeszcze tydzień, a może mu powiedzieć: "Nie przychodź już jutro!" Humorstyczność sytuacji pokazuje jednak podejście nie-angielskie: brak deference (respektu) dla pracodawcy.

Irlandczycy.

Ci o Brexit nie muszą się martwić, bo  już im zapowiedziano, że ich specjalny status w UK - łącznie ze swobodą  poruszania się i osiedlenia - zostanie zachowany...

Ale mieszkam od lat w UK! Tu się raczej maskuje, niż wywnętrza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka