Nie, nie żebym jakoś bardzo w to wierzyła (choć wierzyłam, bo zawsze wierzę) ale nie tak bardzo, i nie, nie żebym teraz jakoś bardzo tęskniła (choć kto może wiedzieć, jak się będę czuła w piątek wieczorem) za tą utraconą Barceloną w Poznaniu na Bułgarskiej.
Czasami to się wydaje aż nudne, te ich podania, szarady, cykanie się, zmienianie pozycji, te rajdy Messiego wzdłuż pola karnego tak długo aż nie znajdzie dziury do strzału.
Taki ten dzień jednak nieswój z tą wiadomością o śmierci Smolarka. I teraz oglądam Barcelonę, idzie Messi na tę pierwszą bramkę, i mówię, że będzie kasta, bo on prawie zawsze celuje w bramkę, kiedy inni prawie zawsze celuja w bramkarza. I stanął mi przed oczami najszybciejszy Irek Jeleń, który na ławce siedzi, formy nie ma, bardzo chiał, ale jak już tak leciał, i leciał, to mógł strzelać, ale nie strzelał, potem go dolecieli Portugalce, i kiwał, i jak w końcu kopnął to ostatecznie nie trafił. Nawet w bramkarza.
I powiem Wam, że mamy tego Boruca na wygnaniu (ze świadomością, że miał na Irlandię pełne gacie) i tego Dyzmę, i tego Piszczka, który gra dobrze ale umoczony w korupcję był, podobnie jak Dyzma (bo nie może inaczej być), i mamy tego bezjajowego Błaszczykowskiego, i jajowego ale chyba bezideowego Szczęsnego - ja im tego Herbu nigdy nie zapomnę. I mamy tych farbowanych Polaków z Niemiec, jakichś niegrających lanserów. I mamy tego Peszkę, i Grosickiego, takich trochę banitów, takich piłkarzy w przyklęku, bo pan trener Dyzma może ich brać ale może ich też nie brać, jak nabroją.
W studio polsatu mamy tego Barcelonistę (z eLką w serduszku) Kowalczyka, który będzie zaraz Marszyłrano, i przypominam sobie ten 1982 rok, i powiem Wam, że to wszystko dzisiaj jest na tamtym tle, ku..wa, smutne.
Inne tematy w dziale Rozmaitości