Załóżmy, że napiszecie nieprawomyślny tekst, załóżmy, że napiszecie tekst w którym użyjecie wyrazów niepoprawnych politycznie, a co za tym idzie niezgodnych z polityką miejsca w którym się znajdujecie, i załóżmy, że przyjmujecie to do wiadomości.
Załóżmy, że ten tekst na tyle nie spodoba się redakcji miejsca w którym jesteście, i załóżmy, że zostanie on ukryty dla szerokiej publiczności, co oznacza, że jest szkodliwy dla otoczenia, i że można go czytać na swoją odpowiedzialność, jak to określa redakcja. Załóżmy, że te kryteria, które o tym decydują są jasne, tylko to załóżmy.
Załóżmy, na koniec, że redakcja, według jakichś zasad tego tekstu nie kasuje, i załóżmy że Wy sami się z tym tekstem zgadzacie, jakby to powiedział Tomaszewski.
Załóżmy, że właśnie tak jest. To jak odbierać taką sytuację, że tekst, który się napisało, z którym sam autor się zgadza, i którego by nie zmienił, ten ukryty tekst, jest niedostępny też dla samego autora? że sam autor ukrytego tekstu MUSI dokonać zmian w ustawieniach, jak każdy inny użytkownik serwisu, żeby mógł go czytać? Znaczy się, że zgodnie z takim sowieckim wzorem należy chronić ludzi przed nimi samymi? redakcja sama wie co jest dla nas najlepsze, nawet jeśli sami coś stworzyliśmy, i czego byśmy nie zmienili?
Rzadko się tymi sprawami zajmuję, w niewiele inicjatyw (a nawet więcej niż niewiele) się włączam, jednak jest kilka spraw o których pisałam. Ta jest intrygująca w sumie sprawa, nie że irytująca, właśnie intrygująca. Co też redakcją kieruję, że taki właśnie model został przyjęty?
To musiał wymyślić jakiś bardzo wielki umysł, jakiś gigant zarówno intelektu, i gigant ideologiczny. I dlatego warto pogadać w tym temacie:-) takie nocne Polaków rozmowy, o które lubię czasem zahaczyć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości