W takim dniu można pisać o swoich osobistych emocjach, można pisać o swoich osobistych sprawach, które każdy ma, ja mam kilka osób o których mogłabym napisać w konkretnym kontekście, i taki tekst już mi się przynajmniej raz zdarzył. Ale dzisiaj słowo o Socratesie.
Mnie jakoś brazylijczycy nie biorą ale mam z lat młodzieńczych kilku piłjkarzy którzy z jakichś powodów zapadli w moją pamięć, lub których kocham, o nich napisałam osobny tekst, w którym akutar Socratesa nie było.
Sokratesa kojarzę przede wszystkim z tego, że wspaniale grał w piłkę, i z tego, że biegał równie pięknie jak to robią argentyńczycy, z piłkarzy obecnie grających, równie pięknie biega kaka, który też jest brazylijczykiem.
Tak sobie siedzimy i gadamy z Bracholem, i doszliśmy do wniosku, że Socratesa można porównać do Batistuty (którego wymieniłam w swoim tekście o piłkarzach których kocham) tak pod względem piłkarskim, jak i pod względem naszego odbioru go w stylu argentyńskim, uważamy, że podobnie się porusza na boisku, pięknie biega, pięknie się porusza, pięknie gra w piłkę, a także pod względem nie zdobycia żadnych poważnych trofeów piłkarskich.
Genialni piłkarze bez trofeów piłkarskich.
Mam nadzieję, że Socrates jest w niebie, i jestem pewna że są ludzie, którzy się za niego modlą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości