Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
173
BLOG

Na barykady sędzio roboczy!

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 7

Na początek pytanie do kibiców sportowych. O jakim sędzi mówi się, że jest dobrym sędzią? Ano o takim, którego nie widać wcale podczas zawodów. Co to dokładnie oznacza? Oznacza to, że jego wyroki są przez wszystkich uczestników zawodów akceptowane jako (uwaga, uwaga!) sprawiedliwe. Tak, sprawiedliwe, czy nie budzące żadnego sporu. Widać to szczególnie po sędziach piłkarskich „drukarzach”, którzy „grają” z zawodnikami jednej z drużyn. Każdy kto oglądał bodajże ćwierćfinał Mundialu pomiędzy Włochami i Koreą Południową W Korei wie dokładnie o czym mówię. Mecz oglądało może z miliard kibiców i nawet – a może szczególnie – gdy nie kibicowało żądnej z drużyn to w emocjach krzyczeli „sędzia …j!”.

Po ostatnim posiedzeniu trzech izb SN sytuacja w mediach społecznościowych była komiczna (z uwzględnieniem powyższego paragrafu). Otóż zwolennicy niemieckiej republiki demokratycznej pisali, że mieli łzy w oczach, że nareszcie poczuli się dowartościowani. Natomiast po drugiej stronie są argumenty… konstytucyjne i prawno-logiczne. W tym moim zdaniem zasadniczy argument – ba, fundament prawa rzymskiego – że nie można być sędzią we własnej sprawie. To nie sędziowie piłkarscy tworzą przepisy a FIFA. No sorry.

Dlaczego jednak są jawnie po jednej ze stron? Ano dlatego, że polityczny twór pod nazwą „okrągły stół”, zakładający równoważność wszystkich siedzących za nim - poprzez oczywisty brak wyróżnienia – był de facto jednym wielkim kantem. A całe prawo i instytucje były tworzone w taki sposób, że da ono graczom tej kanciastej układanki możliwość trwania wiecznego. Do końca świata i jeden dzień dłużej.

Jednak pojawiła się „pewna niezręczność”. Nie ogarniam tego jak do tego doszło. Żadne znaki na Ziemi i Niebie nic nie wskazywały, że dojdzie do niej. Oto tuż przed ważnymi rocznicami Chrztu Polski i Odzyskania Niepodległości ten kant się załamał. I teraz całe te prawo i wszystkie te instytucje znalazły się w „niegodnych rękach”. Niefajnie, prawda? A przecież gdyby wtedy wygrali to cały układ byłby zabetonowany na wiele, wiele lat. Dlaczego do tego doszło? Dlatego, że zgromadzona przez (……) armia była złożona z miernot. Miernot mających rozbuchane ego i mających zajęcze serduszka i ptasie móżdżki. Gdy mieli ochronę berlińskiego niedźwiedzia to sprawiali wrażenie, że są lwami i jastrzębiami. Ale wystarczył moment nieuwagi, niedopatrzenia i każdy kto chciał zobaczyć to zobaczył, że „koń jaki jest to każdy widzi”. Nie da się już tego odzobaczyć.

No i rozpoczął się koniec udawania "demokracji" i„okrągłego stołu”. Mit pęka na naszych oczach coraz bardziej. Układ komuchów i solidaruchów nie wróci już demokratycznie do poprzedniego stanu. Piszę wyraźnie „solidaruchów” nie mając na myśli ludzi Solidarności, którzy jej nigdy nie zdradzili. Mam na myśli wszystkich lechów, zbyszków i władków, adasiów, heńków (jeżeli kogoś nie wymieniłem to proszę mi wybaczyć, notka jest ograniczona w rozmiarze), którzy się po prostu z komuchami „do-ga-da-li”. Armia oddanych żołnierzy Solidarności został oddana w jasyr przez swoich dowódców. Nie wiem, ile w historii ziemskiej cywilizacji jest podobnych przykładów hańby domowej.

I tu muszę to napisać. Gryzie to mnie od końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wymieniona powyżej kasta solidaruchów wymaga dosadnego dookreślenia. Byli kiedyś – zanim się „do-ga-dali” – półbogami. Byli noszeni na rękach. W ruchu Solidarności każdy był stanął a nich murem. Byli piękni pięknością młodej kobiety. I ta kobieta miała do wyboru: wybrać wielką trudną miłość czy może zostać przydrożną tirówką poddaną woli swego alfonsa. Byli piękni tak jak może być piękny młody mężczyzna. I ten jeden z drugim, zamiast przejąć Ojcowiznę i w trudzie i znoju ją rozwijać i umacniać jej siłę tosprzedali ją za czapkę śliwek. A następnie tę czapkę śliwek sprzedali i przechlali z tirówkami. Powstrzymam się od przekleństw.

O co chodzi w tej uchwale rokoszan? Czy istotne było to co uchwalą i czy będzie to zgodne z Konstytucją i logiką? Absolutnie nie. Istotny był rezonans. I taki rezonans był błyskawiczny ze strony władz „europejskiego rządu” (czytaj Niemiec). Napisałem powyżej, że „układ komuchów i solidaruchów nie wróci już demokratycznie do poprzedniego stanu”. Tak, że można jeszcze walczyć przeciwko demokratycznie wybranym władzom w sposób zupełnie niedemokratyczny. Decydując się na taki krok pokazują jasno, że są zawiśli od obcej strony, co do której Polacy nie mają demokratycznego wyboru. Podkreślam, ich werbalna niezawisłość jest w tym momencie de facto za-wis-łoś-cią. Kropka.

Z makiawelicznego punktu widzenia to co zrobiły komuchy z solidaruchami było genialnym ruchem strategicznym dla zapewnienia ciągłości panowania Księcia. Przypomnijmy sobie sytuację. Zaczyna się bunt. Wzrasta ilość ludzi, którzy się nie boją jego siepaczy. Lud jawnie się z Księcia śmieje. Co rusz wybuchają strajki. Brakuje środków konsumpcyjnych. Gospodarka socjalistyczna się wali. Co robić? Co robić?! I wtedy młody wówczas wajchowy wpada na pomysł: kupmy ich dowódców. Stopniowo, krok po kroku. Dajmy im wygrać ze sobą. Z czasem ci sprzedajni wodzowie będą nas bronić jak Niepodległości. Mamy na nich bicz, którego nie zawahamy się użyć przeciwko nim. Genialnie proste. Zapewnią nam przetrwania w doskonałej kondycji. Na nich spadnie całe odium a my będziemy sobie sączyć whiskey, zaciągać się dobrym kubańskim cygarem i patrzeć z politowaniem na nich. No może nie z politowaniem a bardziej z pogardą. Tirówka nawet poniżana i bita zawsze stanie po stronie swego alfonsa. Utracjusz nigdy złego słowa nie powie o tym, któremu sprzedał swoją Ojcowiznę za czapkę śliwek. Czy ktoś słyszał, aby komuchy zabierały ostatnio zdecydowany głos w opisywanej sprawie?

W ostatnich dniach, gdy się otwierało jakie nie bądź medium informacyjne to zawsze jest to zdjęcie ludzi „w czarnych fartuszkach i fioletowych śliniaczkach” (używając poetyki pani prezeski). Ciekaw jestem ilu widzów tego obrazu prześlizgnęło się po nim bez głębszego wnikania w jego treść. A przecież obraz mówi tysiącami słów. A mowa ciała nie kłamie. Tylko wybitni psychopaci nie ujawniają jej z oczywistych powodów, ponieważ ich poziom emocji jest stały i niezmienny.

Przyjrzyjcie się uważnie, czy jest na tym zdjęciu coś, co może przykuwać uwagę. Wyobraźcie sobie, że jesteście na jakieś ważnej uroczystości i robicie sobie zbiorowe zdjęcie, gdzie fotograf mówi „proszę państwa, proszę patrzeć o tu, na moją rękę” albo „uwaga, zaraz stąd wyleci ptaszek”. A potem dodaje: „wszyscy teraz mówimy ‘cziiiizzzzzzzzzzzzzz’”. No nie ma siły. Ustawiane zdjęcie, jak się to potem mówi oglądając po latach album. Czy już odszukaliście to zdjęcie zanim napisałem akapit do tego miejsca? Czy już widzicie to co ja zauważyłem?

Jeden z Sędziów Sądu Najwyższego podczas tego pamiątkowego selfie patrzy nie w obiektyw a na… zegarek.

Obraz, który mówi tysiącem słów.


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka