Wczoraj w Warszawie został zainaugurowany światowy Dzień Bez Grilla. Dołączył do szeregu innych dni tworzonych przez różnego rodzaju lewice. A to Dzień Bez Spodni, a to Dzień Bez Samochodu, Dzień Bez Stanika, Swięto Lasu, Dzień Matki Ziemi, rocznica Rewolucji Październikowej itp.
Dzień jest obchodzony – dokładnie i w przenośni – w sobotnice, dla uczczenia pierwszej sobotnicy – chyba listopadowej. Nie pomnę teraz.
Patrząc na mównicę podobną do sceny rockowej serce powinno rosnąć z dumy. Bo oto jest upragniona zgoda. Politycy lewicy trzymają się za ręce w geście miłości i pokoju a przeciw faszyzmowi. Tłum przed sceną faluje jak na koncercie Madonny. Prawie jak na polskim Łócstok. Ręce uniesione ze znakiem V. Kapela nie grała a tłum falowa widząc swoich umiłowanych przywódców razem, nie rzucających się sobie to tętnicy żylnej.
Każdy z uczestników był zadowolony, odhaczył się na liście i zrobił zdjęcie na tle pierwszej strony aktualnego wydania gazety ludzi rozumnych aby gdy nadejdzie kiedyś dzień zapłaty wyciągnąć je i przypiąć sobie do szaty kombatanta. Może kiedyś za to jakiś stolec w ministerstwie? Kto wie. Ostatecznie i prezesura w spółdzielni mieszkaniowej na Alternatywy 4 też ujdzie.
Ale jest pewien problem. Jak teraz takie coś pokazać w świecie, który na myśl o prześladowaniach niemieckiej opozycji demokratycznej w Polsce widzi rzędy policyjnych kordonów, farbowaną wodę z milicyjnych polewaczek, dym z gazów łzawiących, huk strzałów z broni ogłuszającej, bicie pałami przez zwyrodnialców gdzie popadnie oraz stojące w bocznych uliczkach zakratowane suki, do których wrzuca się pobitych demonstrantów.
A tu zamiast tego prawie festyn. Prawie jak zabawa ludowa.
I jak tu teraz oczy pokazać ludziom w świecie. Taki wstyd, taki wstyd na cały świat. Chyba tego nie puszczą do si-en-en-ów.
I jeszcze jeden dysonans. Popełnił go Bronisław Komorowski. Przez jednych uważany z geniusza politycznego a przez innych dramatycznie wręcz przeciwnie. Otóż powiedział ni mniej ni więcej, że będzie walczył o wolność. To ja już tego nie ogarniam. To ja już nie wiem co on przez to rozumie.
Chociaż z drugiej strony, jeżeli Bronisław jest dopuszczany do mikrofonu i kreuje się go na twarz opozycji to ja jestem spokojny o los Polski. Znaczy się, jest tam aż tak biednie, że i Bronisław może być liderem.
Inne tematy w dziale Polityka