Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
270
BLOG

Franca timer mansa

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 0

To brzmi jak zaklęcie z Harry Pottera. Ale nie jest. To zaklęcie polityczne. Trochę inna dziedzina ludzkiego życia ale nie mniej dziwna niż fantasy w literaturze. Wyobraźcie sobie sami. Oto gruchnęła wiadomość, przybywa On. „Franca timer mansa!”. Idzie przez kraj jako grom. U jednych budzi nadzieję u innych grozę. „Franca timer mansa?! Tak!. Franca timer mansa!”. Każdy się spodziewa, że pojawi się ktoś na białym rączym koniu, z twarzą młodego Roberta Redforda, o szczęce mogącej przegryźć lufę karabinu maszynowego, o włosach jasnych i rozwianych, o wzroku błękitnym i sokolim. Powodujący samym swym widokiem omdlenie u kobiet i zazdrosny respekt u mężczyzn.

A kto się pojawia? Indywiduum o wyglądzie starego kawalera, z zaokrąglonym brzuszkiem, łysiejący, ze słabym wzrokiem. Raczej przypomina księgowego z dawnego PGR-u niż postrach. Bardziej to strach na wróble niż niezwyciężony rycerz. I jak to nie dziwić się polityce. To prawie czysta fantasy, która jednym zaklęciem zamienia to indywiduum w postrach lub nadzieję.

Podobnie rzecz ma się z każdą legendą. Ot choćby tą o Smoku Wawelskim. Nie wiem czy teraz, w dobie Internetu mówią o niej dzieciom w szkołach. Ale myślę, że jest ona dobrze znana wszystkim, którzy się otarli o jakieś wykształcenie. Bo z tym smokiem to „sprawa polityczna”. Bo właśnie, ilekroć usłyszę ten zwrot „sprawa polityczna” to już wiem, że za chwilę nastąpi prezentacja jakiegoś totalnego absurdu, wedle którego woda płynie do góry, dwa plus dwa może przyjąć wartość nawet Π a rozsadek jest kopniakami wyrzucony za drzwi. Wiadomo jest, że smok ten stanowił zagrożenia dla miasta Kraka, wiadomo, że pożerał wszystko co napotkał. Nie pomagały zastępy dzielnych rycerzy, którzy z okrzykiem „Lanca timer mansa!” rzucali się na smoka. On zdziwiony patrzył na takiego ołowianego żołnierzyka pędzącego w jego kierunku by za chwilę schrupać go wraz z lancą. I to wszystko jeszcze wydaje się być rozsądne. No ale kompletnie nie rozumiem dlaczego gustował w dziewicach, które trzeba było mu dostarczać, bo inaczej zionął ogniem. Co takiego jest w smaku błony dziewiczej, że smok za nią przepadał? Jak on weryfikował to dziewictwo i dlaczego jak ich nie zjadał to zionął ogniem. Kompletnie tego nie rozumiem. Myślę, że to była właśnie sprawa polityczna.

W każdej legendzie jest jednak odrobina prawdy. Niezaprzeczalnym faktem jest, że od czasów, gdy na drodze smoka stanął sprytny szewczyk Dratewka w mieście Kraka smoka nie widziano. Od tamtej, długo, dugo się śmiano z historii o „strasznym” smoku załatwionym przez niepozornego rzemieślnika.

Z tej legendy każdy może wyciągnąć wnioski. Przede wszystkim smoki. Po pierwsze nie powinny być pazerne na wszystko co się nawinie w ich zasięgu. A po drugie powinny zrezygnować ze swoich wydumanych zachcianek. Koniecznie. Inaczej zginą jak rude myszy.

A dla nas jaki wniosek? Mogą sobie przysyłać tu do nas różne – straszne z pozoru - smoki, na których widok niektórzy będą powtarzać zaklęcia „franca timer mansa, franca timer mansa”. Po nas to powinno spływać jak po kaczorze. 

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka