Do kogo ta mowa? Niby dlaczego nie nosić koszulki z kotwicą Polski Walczącej do sklepu i do baru?
Przez lata pamięć o powstaniu była konsekwentnie rugowana z przestrzeni pamięci zbiorowej. Raz przez potomków Wandy Wasilewskiej (z akcentem na rosyjskie „si”). Dwa przez zazdrosnych o własne historyczne ego Żydów, pomniejszających znaczenie Powstania Warszawskiego a powiększających znaczenie heroizmu Powstania w Getcie. No i po trzecie, przez bardziej lub mniej prawdziwych wnuków dziadków z Wehrmachtu. Ci ostatni mieli i mają cały czas świadomość – co próbują wymazać z historii - że powstańcza armia Warszawy, Polski Walczącej stawiała przez 63 dni opór wielkiej armii niemieckiej, która prawie przez pięć lat trzęsła całą Europą. To musi być dotkliwe dla morale wojska, które po cichu lub oficjalnie taką więź manifestuje.
Z tych trzech źródeł w okolicach 1 sierpnia zawsze wybija szambo.
Przez wiele lat na Zachodzie nie było mowy o innym powstaniu w Warszawie, tylko o tym drugim. Nie ma się co dziwić skoro tym pierwszym sekundowali ci drudzy. To, że robili to ci pierwsi to rozumiem, sami byli radzieckimi sowieckimi implantami w polską tkankę narodową i każde wspomnienie o żołnierzach, którzy oddawali życie za wolność Ojczyzny i odzyskanie przez nią suwerenności musiało ich bardzo boleć. Musiało ich boleć, że wszystkie polskie zrywy z roku 1956, 1970, 1976 i 1980 był znaczone powstańczymi biało-czerwonymi opaskami. Ktoś widział opaski biało-czerwone w roku 1968, w marcu? Ja jakoś nie kojarzę aby najważniejsi aktorzy tamtych wydarzeń odwoływali się do tej symboliki. To bardzo dużo mówi o tamtych czasach z tej perspektywy. Nie rozumiem Żydów – wróć - części Żydów, którym nie wiedzieć czemu Powstanie Warszawskie jest solą w oku.
Moje pokolenie miało Powstanie Warszawskie i Powstańców za wzór. Małe ręczne drukarenki wolnego słowa, które po roku 1980 wyrastały jak grzyby po deszczu miały w swoich nazwach słowo „powstańcza”, bo każdy czuł, że jesteśmy elementem tej samem sztafety pokoleniowej.
Dlatego uważam, że cała ta akcja ograniczanie używaniu pięknego symbolu kotwicy Powstania Warszawskiego jest zwyczajnie szkodliwa. Z tym znakiem można i należy chodzić do sklepu po bułki i do baru na spotkanie z przyjaciółmi. Bo jestem pewien, że ci co nie są prowokatorami ten znak noszą jak najbardziej godnie. Natomiast myślę, że Powstańcy patrząc na nas z Nieba cieszą się, że można iść z tą kotwicą – symbolem nadziei – po bułki, nie bojąc się, ze zastrzeli nas snajper. Cieszą się, że idziemy z ich symbolem na przyjacielskie spotkanie z przyjaciółmi nie obawiając się aresztowania przez niemieckie Gestapo.
Natomiast do prowokatorów ta akcja nie dociera wcale z oczywistych względów. Oni mają siać zamęt. Jakoś w apelu tej akcji nie znalazłem ani słowa o tym, że na każdej lewackiej Manifie ten symbol jest zawsze pomiatany i przekręcany obscenicznie, w sposób charakterystyczny dla tych, którym wszystko kojarzy się per rectum. Jakoś nie widzę akcji aby wskazywać palcem i upominać osobników noszących koszulki z komunistyczną symboliką.
Upamiętnię godnie, zostawcie mnie w spokoju. Jutro o 17:00 wsiądę do swego samochodu i włączę na kilka minut klakson. Niech ten dźwięk idzie prosto do Góry.
Dlatego jutro znowu założę koszulkę z kotwicą Polski Walczącej.
Spróbujcie ją tylko tknąć.
Inne tematy w dziale Polityka