Pisząc Nur für Lesben miałem cały czas z tyłu głowy, że nie zamyka to tematu. Że jest coś jeszcze pod powierzchnią tamtego wydarzenia, że jest jeszcze w tym jakieś drugie dno. Bowiem absurdalność żądania aby wydzielić specjalne toalety dla seksualnych inaczej jest jak absurdalność oddawania moczu przez lesbijki do męskich pisuarów lub sikanie przez nie do ogniska. O ile w pierwszym przypadku może to być komiczne z nieestetycznym skutkiem o tyle w drugim przypadku może być to niebezpieczne dla zdrowia. A w ogóle to dlaczego seksualni inaczej łączą obowiązek fekalny z przyjemnością seksualną? Co prawda narządy wydalania ekskrementów są blisko narządów płciowych ale nie należy z tego wyciągać wniosków światopoglądowych.
I wtedy przyszło olśnienie. Pamięć podpowiedziała zdarzenie z odległych czasów studenckich, gdy uczestniczyłem namiętnie w uczniowskim a następnie studenckim dyskusyjnych klubach filmowych. Swoją drogą to czy jeszcze taka forma kulturalna istnieje dziś w środowiskach studenckich? Mieszkam niedaleko od miejsc gdzie odbywają się doroczne studenckie juwenalia i do uszu moich dobiega wtedy jedynie jakieś dwu-akordowe disco-polo oraz inne tego typu kawałki łupu-cupu. Tyle dygresji.
Olśnienie to miało związek z kinem lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. A filmem, który idealnie wręcz koresponduje do tematu tamtej notki to „Mroczny przedmiot pożądania’. Co w tym filmie było uderzająco podobnego do oczekiwania, że seksualni inaczej dostaną kible tylko dla nich? Jest tam taka scena. Otóż odbywa się uroczysta przyjęcie. Przy elegancko zastawionym stole siedzą elegancko ubrani goście, prowadzą tak zwane „kulturalne dyskusje”, lecz co to, nie siedzą na krzesłach a na sedesach! Na pewno nie można tego nazwać kolacją a raczej zbiorowym…. Co chwila następuje ciche popierdywanie a atmosfera w powietrzu daleka jest zapewne od zapachu Chanel No 5. W pewnym momencie odchodzi od stołu jeden z biesiadników (?), grzecznie mówi „przepraszam” udaje się w ustronne miejsce, w którym ktoś w tym samym czasie pałaszuje smakowity posiłek za zamkniętymi drzwiami toalety. Rozlega się pukanie do drzwi i z wnętrza rozlega się niecierpliwy głos: „zajęte!”. Kompletne odwrócenie pojęć na lewą (!) stronę.
Czy przed prezentacją tego filmu w tamtych latach ktoś naświetlał postać reżysera, Luisa Bunuela? Możliwe, że tak. Możliwe również, że była informacja o tym, że w czasie wojny domowej w Hiszpanii był po stronie republikanów, którzy przeprowadzali w niej - przy wydanym wsparciu Sowieckiej Rosji - komunistyczne porządki. Ale czy młody janczar wychowany przez peerelowska szkolę, która nakazywała czytanie Hemingwaya „Komu bije dzwon” jako obowiązkowej lektury mógł mieć szerszy kontekst tamtych wydarzeń? A gdzież by tam. Z lektury tej zapamiętałem jedynie scenę gdy bohater tej ksiązki – mówiąc prostym żołnierskim językiem – rżnie na moście rewolucyjną piękność o obfitych kształtach. I to był cały sens tej rewolucji. Dopiero później dowiedziałem się, to poza przejęciem władzy w fabrykach przez komitety robotnicze pojawiły się głosy zezwolenia na „wolną miłość” oraz rejestracji – uwaga, uwaga! – nie mniej ni więcej a związków partnerskich! Liberalles byli przy narodzinach tego, byli sprawcami i akuszerami tej rewolucji.
I tu zamyka się cały sens tego szatańskiego pomysłu, czyli jak przyciągnąć na stronę rewolucji młodych janczarów, którym właśnie hormony zaczynają krążyć we krwi i budzi się zew? No jak? Oczywiście przez „wolną miłość” bez odpowiedzialności. Bo rewolucja hiszpańska również promowała aborcję. No bo jak może być wolna skoro potem trzeba ponosić latami koszty wychowania owocu tej miłości na porządnego człowieka? I tak zamiast zbrodni rewolucji w pamięci młodego janczara zostaje ta scena aktu seksualnego na skrzypiącym moście.
Wściekłe dzieci rewolucji są cierpliwe jak chwast. Widzą, że w normalnym społeczeństwie przegrają każdą rewolucję. Cierpliwie jak jemioła zawłaszczają sobie coraz to większe obszary drzewa aż doprowadzą je do zagłady. Psują zegarki, sypią piasek w tryby, odwracają znaczenia pojęć. Piszą na nowo Historię. Wszystko to po to aby dojść do upragnionej pełni władzy. Nie służebnie bynajmniej ale dla jej samej. Upragnionej od wieków przez jakobinów, republikanów, czekistów, bolszewików oraz… właśnie liberałów. Liberałów? Wykładowcy i słuchacze akademii sztuk przepięknych razem z oprychami rewolucji? Czy liberałów Od Dupy coś łączy z rzezimieszkami Historii? Oczywiście. Liberalles i łobuzy od Historii uważają, że to człowiek jest miarą Wszystkiego. Uważają, że wolność może być bezgraniczna, że człowiekowi wszystko wolno. Po co w konstytucji, w preambule Bóg? Po co ma się mieszać o lewej reprywatyzacji, do pierwszego zajumanego miliona?
Mój Boże, człowiek miarą Wszystkiego. Sznurówek czasami sam nie jest w stanie związać lub wypełnić poprawnie PIT-u.
I to to ma być bogiem?
Inne tematy w dziale Polityka