Państwo kupię. Cena nie gra roli.
Nie, takiego ogłoszenia nie znajdziecie w prasie, w dziale ogłoszeń drobnych lub różnych. Co wcale nie świadczy o tym, że proceder handlu państwami nie ma miejsca. Ba, można podejrzewać, że istnieje cały podziemny rynek, cała giełda cen państw i państewek posiadających obywateli gotowych na zawarcie intratnego biznesu. Myślę, że maklerami na tej giełdzie są agenci tajni i jawni oraz dwupłciowi.
Pomyślmy tylko. Jest sobie kraj, który posiada nadwyżkę budżetową. I jest kraj, który przez swoje położenie geograficzne jest wrotami do wielkiej połaci kontynentu. Ale jednocześnie jest to kraj ze sporą liczba wpływowych acz trwających w ubóstwie umysłowym elit. Przez ubóstwo umysłowe rozumiem taki stan, przy którym w duszy człowieka jest tak wielka dziura ubóstwa, której nie zasypie żadna góra pieniędzy. I tu nie chodzi o brak przysłowiowy „włożenia czegoś do garnka”. Nie, mogą to być ludzie w miarę majętni, ba, nawet bardzo zamożni, bardzo wpływowi. Jest to idealny stan aby prowadzić wojnę humanitarną, czyli zająć w sposób trwały państwo nie oddając ani jednego strzału. Realizacja idei wielkiego stratega chińskiego Sun-Tzu sprzed kilku tysięcy lat przeniesiona na współczesny grunt. Ale czy człowiek przez ten czas się wiele zmienił ze swoimi emocjami, żądzami i słabostkami? Stawiam na to, że i nawet następne tysiące lat nie zmienią tego. Technologia nie ma tu nic do tego. Ból, strach, miłość i nienawiść, podłość, chciwość i świętość są takie same jak wtedy, gdy on żył. I będą takie same nawet tedy, gdy pojazdy kosmiczne z napędem grawitacyjnym zbliżą się do prędkości 0,5 c.
No dobrze, ale jak taki deal zrobić? Przecież taki chętny do sprzedania państwa nie pójdzie i do ambasady państwa, które ślini się na myśl o zajęciu swego sąsiada i powie, że jest gotów mu to załatwić. Na takiego delikwenta wystarczy woźny, który uprzejmie acz stanowczo wyprowadzi go za kołnierz na ulicę, wskazując najbliższy przystanek autobusowy. Takie coś robi się przy otwartej kurtynie, pod okiem kamer wszystkich telewizji. Jak? O tak:
Nienawidzę tego kraju. Rzygam jego historią. Oczekuję tylko poważnych propozycji.
To jest tylko wywieszenie komunikatu z ofertą. Po tej ofercie będzie konieczny kontakt z Łącznikiem. Nie może znowu być to ktoś tajny, jakiś oficer prowadzący, rezydent wywiadu. To musi być ktoś widoczny, osoba publiczna, ciesząca się uznaniem. Ważne jest, że jest to jawne, że nie ma tu żadnej akcji podziemnej. Za tym muszą jednak pójść konkretne działania, tworzenie armii żołnierzy gotowych tę sprzedaż dzień po dniu realizować. Trzeba w tym celu powołać jak najbardziej jawny ruch i nazwać go na przykład tak: „Płaszczyzna Ogólnodostępna”. Taki chętny do sprzedaży musi znaleźć zaufanego kompana o mocnej głowie, zaopatrzonego w notes i długopis do zapisywania Ważnych Informacji i musi ruszyć w kraj. Musi się spotykać z podobnie myślącymi, grać z nimi w pici-polo, śpiewać przy ognisku z gitarą, pić bruderszafty. No i rozglądać się wokół, za takimi, którzy zostali w życiowym „dołku”. Musi ich z tego dołka wyciągnąć przy niewielkiej pomocy przyjaciół (no właśnie). Za dozgonną wdzięcznością oczywiście. Nie jest to odkrywcze. Takimi metodami w USA w ubiegłym wieku zimnej wojny rezydent KGB stworzył największą siatkę wywiadowczą. Jak? Włączył się po prostu w ruch Anonimowych Alkoholików ofiarowując im swoją „bezinteresowną” pomoc w kłopotach, które ich do upadku doprowadziły. Takie same słabostki jak za czasów Sun-Tsu i za czasów Breżniewa.
Gdyby się na tym etapie skończyło to żadna poważna oferta zakupu nie dojdzie do skutku a trzeba będzie zwracać uzyskane do tej pory przedpłaty. No to byłoby niefajne. Aby do tego nie dopuścić trzeba jeszcze zastosować mechanizm projekcji pokazany kiedyś przez C.S. Lewisa: „jestem taki jak ty”. Trzeba zdobyć ludzi popularnych: piosenkarki, kabareciarzy, aktorów, sportowców, profesorów. Ludzi o rozdętym ego lecz poczuciem niedowartościowania. Pieniądze i tylko pieniądze. Cena przecież nie gra roli. I tak jest dużo niższą niż wysłanie wojsk okupacyjnych. Oni to będą służyć za przykład: „zobaczcie, oni nas popierają, poprzyj i ty a znajdziesz się w świetnym towarzystwie. Nie popierasz nas? To jesteś obciachowiec”.
To już chyba wszystko aby stworzyć firmę szmalcowników gotowych sprzedać własną matkę. Możliwe, ze pominąłem jakieś tajne szczegóły, ale o nich nie mam oczywiście pojęcia.
Mając taka zorganizowaną firmę-spółdzielnię można myśleć o przejęciu państwa. Gdy się to uda to transakcja zakupu państwa - w sensie wydatków ponoszonych przez kupującego - dobiega końca. Od tej pory na koszty firmy szmalcowniczej pokrywają obywatele sprzedanego państwa. Noszą je na swoich plecach jak niechciany garb. Kupujący od tej kompensuje natomiast koszty, które poniósł. No bo inaczej taki interes nie ma sensu. Bilans w kasie się nie będzie zgadzał. A kto chciałby dokładać do interesu?
Czy to jest jakoś odkrywcze? Absolutnie nie. Takich przypadków w historii świata można naliczyć w setkach. Każdy może wskazać taki przypadek. Jak się czytelniku domyślasz zapewne ja opisując ten proceder miałem na myśli oczywiście przewodniczącego partii bolszewickiej Lenina. Myślę, że archiwa niemieckich tajnych policji, służb specjalnych od czasów Fryderyków i Wilhelmów przez Adolfów oraz Helmutów do innych Gerhardów i Angel skrywają tajemnice, przed których ujawnieniem drży niejeden.
W każdej epoce były upadłe anioły, rycerze pohańbieni, harcerze bez Boga, Honoru i Ojczyzny, szlachta z tytułami kupionymi na pchlim targu. Czy to jest przygnębiające? Absolutnie nie. Bo ludzi dobrej woli jest więcej. I mocno wierzę w to, ze ten kraj nigdy nie zostanie trwale sprzedany dzięki nim. Może być wydzierżawiony na jakiś czas. Ale nie zaprzedany na wieki.
Tylko prawda jest ciekawa. Kłamstwo i zdrada wymaga ponoszenia ciągłych kosztów. W dłuższej perspektywie nikogo na to nie stać. Z prawdy utkany jest cały Wszechświat. Mogę sobie wyobrazić, że gdyby jakiś elektron nagle postanowił w sposób trwały działać niezgodnie z prawdą to cały Wszechświat rozpadłby się jak domek z kart.
Głowa do góry. Keep calm and ora et labora.
Inne tematy w dziale Polityka