Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
1539
BLOG

Raport pokontrolny

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 106

Jakie wnioski nasuwają się po zakończonych wyborach?

Jeden para-naukowy fakt. Kampania wyborcza to taki kot Schroedingera. Jak w funkcji falowej istnieją w niej równoprawdopodobne kłamstwo i prawda. Dopiero pomiar tej funkcji falowej w postaci aktu wyborczego przybliża nas do odpowiedzi jak to jest naprawdę. Pomiar niebagatelny bo dokonany w dziesiątkach milionów prób. Więc zgodnie z Twierdzeniem Wielkich Liczb zbliża nas do pewności.

Władza rozleniwia. “My z synowcem… i jakoś to będzie”. Otóż nie będzie. Kto zasiał, ten może zbierać. Przykładów nie brakuje. Takim nie dałbym żadnej “nagody pocieszania” a na przyszłych listach nie dałbym im wcale miejsca.

Co jeszcze ciekawego można było zauważyć? Ano fakt, że twardy elektorat jest jak poniewierana żona alkoholika. Nawet jak ją mąż psychopata kolejny raz obił po pijaku to ona i tak wzdycha do tych chwil, gdy lekko podpity na “dobrym humorze” przyniósł jej bezładny bukiet kwiatów zerwanych z klombu miejskiego. Kto w następnych wyborach (jakichkolwiek) zawalczy o dotychczasowe niemoty i sieroty wyborcze, których nikt nigdy nie przytulił ten wygra każdą wojnę. Mam na myśli takie polityczne stare panny, które ciągle wzdychają: ”niechby i bił, byleby był”. Koniec cytatu.

Mity. PSL nie jest już od dłuższego czasu partią chłopską. Jest partią drobnych urzędników gminnych, drobnego managementu miejskiego, który nie identyfikuje się z lewicą i jest pragmatyczny, że “i Panu Bogu świeczkę a i diabłu ogarek jakby to mogło nam w czymś pomóc”. Ma to oczywiście swoje plusy i swoje minusy. Z obu można wyciągnąć korzyść. PSL już drugi raz prędko nie wdepnie w tęczową zarazę, bo poczuł na swoim karku lodowaty oddech elektoratu. To można wygrać na nich.

Teraz o moich wyborczych ziomalach. Widać na was skutki prowadzonej przez dziesięciolecia pedagogiki wstydu i poniżania. Jesteście (a pewnie i jesteśmy, niestety) jak Hindusi, którzy na widok białego Anglika nadal zginają się w pół. Wystarczy, że ktoś na was spojrzy nie tak a już jeden przez drugiego jesteście gotowi przepraszać za wszystko co zrobiliście nie zrobiliście. Jedno co mnie cieszy, to to, że z roku na rok skala tego zjawiska zmniejsza się.

Paranoją tej ordynacji jest fakt, że w takie Warszawie dostała sie Jachira, która zabrała coś około trzech tysięcy głosów a w innych okręgach nie dostali się posłowie, którzy zgarnęli kilka razy więcej. I tu dochodzimy do geografii wyborczej. Jak to jest, że pewni politycy cały czas są w grze, podczas gdy nie istnieją jako politycy a jedynie zwisają u rękawa szefów partii? To banalnie proste. Dostają okręgi, gdzie można wystawić wiadro i elektorat na to wiadro zagłosuje. W Warszawie można wystawić Urbana i wejdzie do Sejmu lub Senatu.

Z przykrością również stwierdzam, że liczba świrów w Sejmie powiększyła się. Z przykrością stwierdzam, że dostał się do Sejmu Janusz Korwin-Mikke, którego znam od roku 1989 i wiem na 100%, że jest to gość, którego jedynym celem jest promocja samego siebie. Do grupy wyborców wciąż nadciągają nowe roczniki kompletnie tego nieświadome, które łykają jego brednie tak jak ja trzydzieści lat temu. Z tym, że trzydzieści lat temu nie było Internetu (na swoje usprawiedliwienie). 

Osobne miejsce zajmuje partia sierot i wdów po “gdańskich liberałach”, która to przygarnęła elektorat wart jej samej. Partia, która nie walczy o żaden elektorat, która pogrąża się we frustracji za utraconymi konfiturami i nienawiści ubranej w uśmiech (Jokera). Partia, której wydaje się, że polityka goebbelsowska może dać jej spektakularny wynik. Autor tej polityki skończył marnie. Z politowaniem patrzę na to jak zdrajcy do niej dołączający dostają miejsca na “jedynkach” i plugawią się w tym. To jest w ogóle patologia naszego systemu politycznego. W starych demokracjach, taki zdrajca ustawia się w kolejce na szarym końcu w nowej partii i musi ostro harować aby piąć się w górę.

W polityce zdarzają się bardzo dziwne rzeczy. Ot choćby fakt, że w roku 1967, w wojnie z Egiptem Izrael miał najlepszego sojusznika w... Republice Federalnej Niemiec. A minęło dwadzieścia dwa lata od hekatomby, którą zgotowali Niemcy Żydom. Podobnie było z Japończykami i Amerykanami, którzy po Pearl Harbour byli nieprzejdnanymi wrogami a teraz są największymi sojusznikami.

Jakie wnioski z historii płyną dla nas tu i teraz? PSL trzeba i należy przytulić nawet mając większość samodzielną. PSL ma elektorat najbardziej zbliżony do PIS-u. Są oczywiście rany wzajemnie sobie zadane, jak w rodzinie, gdzie ktoś raz komuś za dużo powiedział w emocjach po pijaku u cioci na imieninach. Zostawienie ich samym sobie w momencie gdy desperacja na “głodzie instytucjonalnym” może ich wepchnąć w łapy SLD lub liberałów byłoby błędem nie do naprawienia. A przygarnięcie ich teraz w znacznej większości spowoduje, że będą wartościowi. Izolowanie czerwonych i różowych zapewniłoby stabilność układu politycznego na lata.

A tak będą dowartościowani. Wicie, rozumicie. 


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka