Po dłuższym czasie w kinie. Z żoną. Wybraliśmy „Konesera” Giuseppe Tornatore, mając w pamięci jego niezapomniane „Cinema Paradiso”. Wybór okazał się trafny. Film urokliwy i klimatyczny, choć momentami zdarzały się niepotrzebne dłużyzny. Niemniej, to świetny kawałek kina. Nietuzinkowa intryga osadzona w świecie handlarzy dzieł sztuki, gdzie oryginały przeplatają się z falsyfikatami, a ceny sięgają nieba. Słowa głównego bohatera Virgila Oldmana, granego kapitalnie przez Geoffreya Rusha o tym, że wszystko można sfałszować wkrótce odbiją się dramatycznym rykoszetem na jego życiu.
W prywatny świat tego starego, poukładanego na wskroś handlarza dziełami sztuki, wkradnie się któregoś dnia kobieta o imieniu Claire, cierpiąca na rzadką chorobę agorafobię, objawiającą się strachem przed wyjściem z domu. Szybko okaże się, że są pokrewnymi duszami. Oldman, noszący stale rękawiczki, także nie przepada za światem zewnętrznym, od którego się odgrodził. Ma swój matecznik, którym jest imponująca kolekcja portretów kobiet namalowanych przez najwybitniejszych malarzy, na zgromadzenie której poświęcił całe swoje życie. Nie dopuszcza do niej nikogo, sycąc się nią samemu. Do czasu…
Nie będę dalej zdradzał fabuły, bo warto zobaczyć „Konesera”, by osobiście przekonać się, czy uczucie może być także falsyfikatem. Jeśli dodam, że muzykę do filmu napisał Ennio Morricone i że muzyka ta kapitalnie maluje nastrój filmu, to niech to będzie dodatkową zachętą, by odżałować 23 złote, tym bardziej, że w telewizji i tak nie dają nic ciekawego.
TYTUŁ: Koneser / The Best Offer
PRODUKCJA: Włochy 2013
REŻYSERIA: Giuseppe Tornatore
SCENARIUSZ: Giuseppe Tornatore
OBSADA: Geoffrey Rush, Jim Sturgess, Sylvia Hoeks, Donald Sutherland
ZDJĘCIA: Fabio Zamarion
MUZYKA: Ennio Morricone
Inne tematy w dziale Kultura