Niedawno „Rzepa” zamieściła wyniki sondażu o tym, który polityk ma dobre maniery. To ciekawe że o tym czy ktoś ma dobre maniery czy nie decydować ma sondaż. Gdyby był to jeszcze sondaż wśród osób osobiście znających np. Tuska czy Kaczyńskiego sprawa miałaby jeszcze jakiś sens. Sondaż wśród „reprezentacyjnej próbki” która żadnego z poddanych ocenie polityków w życiu na oczy nie widziała i zna tyle co mignęło w telewizorze między „M jak miłość” a „Tańcem z gwiazdami” sensu żadnego nie ma.
To znaczy oczywiście jakiś tam sens ma bo sondażownia ma zlecenie a gazeta ma o czym pisać w sezonie ogórkowym. Natomiast sensu poznawczego nie ma w ogóle.
Co się jednak dziwić „Rzepie” idzie tylko z nurtem czasów, z galopującą sondażokracją. W ostatnich czasach z resztą palmę pierwszeństwa należałoby przyznać „Gazecie Wyborczej” z pytaniem czy książka historyków IPN zmieniła ich zdanie na temat Wałęsy w czasie gdy szansa na trafienie w badanej próbce choć jednej osoby która by książkę czytała graniczyło z szansą trafienia „szóstki” w totolotku.
Jednakże jak wiadomo Vox populi to vox Dei więc odpytywanie tegoż voxu na wszystkie możliwe i niemożliwe tematy trwa w najlepsze. Spytam naiwnie po co, choć oczywiście doskonale wiem. Jest sto i jeden sposobów żeby sondaż podrasować tak żeby dał nam oczekiwany wynik, potrzebny do podparcia jakiejś tezy.
Chcemy pokazać jaki Kaczor jest nie lubiany? Proszę bardzo – wyniki sondażu pokazują że w wyborach prezydenckich na Lecha Kaczyńskiego głosowałoby zaledwie 8% wyborców. A że pytanie było jednokrotnego wyboru i do możliwych opcji wpisanych zostało kilku znanych polityków PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele (i każdy dostał po kilka procent sumujących się do ponad 30) – kto to w ogóle skojarzy?
Nie pamiętam już kto trafnie zauważył że demokracja demokracją, ale przecież ktoś musi to wszystko kontrolować. Postęp polega na tym, że już nie pałką tylko sondażem. Dobre i to.
Inne tematy w dziale Polityka