Dorota Arciszewska-Mielewczyk Dorota Arciszewska-Mielewczyk
55
BLOG

Wejście smoka

Dorota Arciszewska-Mielewczyk Dorota Arciszewska-Mielewczyk Polityka Obserwuj notkę 11

Jest jeden aspekt wojny gruzińskiej który nie pojawia się zbyt często w komentarzach, a kto wie czy długofalowo nie będzie należał do najważniejszych. Kto tak naprawdę wygrał w tej wojnie?

 

Bo na pierwszy rzut oka na tej wojnie wszyscy przegrali.

 

Przegrała Gruzja, której armia i infrastruktura zostały w znacznej mierze zniszczone a przywrócenie terytorialnej integralności wydaje się zdecydowanie bardziej odległe niż miesiąc temu.

 

Przegrał Zachód bo udowodnił że w obronie swoich sojuszników na Wschodzie zdolny jest jedynie do dyplomatycznych protestów i wyrazów oburzenia. Wyrazy oburzenia w starciu z rosyjskimi dywizjami pancernymi okazują się być dość słabą bronią.

 

Najbardziej przegrała Rosja bo w jej pokojowe intencje i demokratyzację wierzyć już może tylko skończony debil a to oznacza wymierne straty gospodarcze i polityczne widoczne już teraz. Zmusiła nawet najbardziej zatwardziałych rusofilów na Zachodzie do przyjęcia do wiadomości i wyciągnięcia praktycznych wniosków z faktu, że Rosja jest obecnie agresywnym autorytarnym mocarstwem dążącym do podważenia ładu międzynarodowego Przegrała bo czysto instrumentalnie podniosła retorykę stawiającą narodowościowe prawo samostanowienia ponad integralność i nienaruszalność terytorialną – czym na przykład zupełnie unieważniła wszystkie własne usprawiedliwienia pacyfikacji Czeczenii. No i wreszcie pokazała wszystkim pół i całkiem autokratycznym przywódcom republik postradzieckich że regiony z mniejszością rosyjską na terenie ich państw to tykająca bomba zegarowa i bezpośrednie zagrożenie ich władztwa. W mig pojął to na przykład Łukaszenka od kilku tygodni wysyłający przyjazne dla Zachodu sygnały m. in. zwalniając więźniów politycznych.

 

Nie Białoruś się tu jednak najbardziej liczy tylko bogate w ropę i inne surowce postradzieckie republiki Azji Środkowej. One szybko mogą sobie znaleźć możnego protektora, który w dodatku w przeciwieństwie do Amerykanów nie będzie im marudził o jakichś prawach człowieka.

 

I to jest właśnie główny wygrany wojny w Gruzji – Chiny. Tak to Putin z Miedwiediewem zrobili Państwu Środka dodatkowy prezent, jakby sukcesów związanych z organizacją olimpiady było mało.

 

I z drugiej strony w ten sposób rosyjska napaść na Gruzję ugodziła też pośrednio w Tybet. Bo idąc na ostrzejszy kurs z Rosją Zachód nie może sobie jednocześnie pozwolić na ostrzejsze stanowisko wobec Chin. Rozumiał to już Kissinger czterdzieści lat temu i nic w tej kwestii się nie zmieniło.

 

PS. Juz po wrzuceniu tego posta przejrzałam po raz pierwszy od kilku dni co słychać na salonie24 i jak często okazało się że i tym razem wyprzedził zdecydowanie analizy mainstreamnowych mediów - w związku z czym ja się tu powtarzam. No ale trudno, nie da się ukryć że umieszczane tu teksty piszę przed publikacją na blogu (bo i nie jest on jedynym miejscem gdzie je publikuje) i w tym wypadku parodniowe opóźnienie w publikacji spowodowało pewną wtórność tekstu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka