Poczytałem trochę więcej. Wciąż tak jakby „wchodzę w temat”. Czuję się tak jak to było za czasów gdy byłem na studiach doktoranckich. Studia były 3-letnie. Przez dwa i pół roku „wchodziłem w temat”. Czyli po prostu uczyłem się, czytałem, przeskakiwałem od pomysłu do pomysłu. Dopiero na trzy miesiące przed końcem studiów pewien temat mi w końcu „zaskoczył”. No i zrobiłem doktorat prawie, że w czasie, trzy miesiące po terminie. No i było tak jest teraz: nikt mi nie pomagał.
Dzisiaj zajrzałem do pracy Modugno i Vitolo „The geometry of Newton's law and rigid systems”, a potem Modugno, Prieto i Vitolo, „Geometric aspects of the quantization of a rigid body”. W tej drugiej pracy nawet się pojawia moje nazwisko, więc mam historyczne prawa do zajmowania się tymi zagadnieniami.
No i tak sobie pomyślałem, że może by tak efekt Dżanibekowa skwantować i zobaczyć co wyjdzie. Jak fikołki wyjdą na funkcjach falowych?
Tylko, że oznaczałoby to zboczenie z wybranej drogi, zmianę planu. Normalnie, to temat nadawałby się na pracę magisterską. Zastanawiam się więc czy dać się na pisanie tej magisterki namówić?
Prześpię się nad tym pytaniem....