W wiosce w pobliżu Sieny (Włochy), w r. 1928, „deszcze kamieni” widziano w pobliżu pomnika cmentarnego gdy obok przechodziła Silvia Giardi, dziewczynka 15-letnia. „W obecności kilku świadków kamienie unosiły się z ziemi, wzlatywały na pewną wysokość, i stamtąd znów spadały. Wyglądały jak kamienie leżące wokół pomnika. Przybył pułkownik policji Callaioli wraz ze swymi ludźmi, mieszkający w pobliżu rolnik, i Silvia wraz koleżanką Idą Sali (wiek lat 15) podeszły do pomnika gdy zjawisko zainteresowało władze. Pomnik otoczono policyjnym kordonem, ale w chwili gdy Silvia przechodziła koło pomnika wszyscy zebrani widzieli jak kamienie wznosiły się i spadały w opisany wyżej sposób (Zorab, 1964, str. 121).
….
Pan Adam, którego kancelaria adwokacka w Rosenheim (Niemcy) była scenę dla szeregu zaburzeń z rodzaju RSPK (recurrent spontaneous psychokinesis), zainteresował się takimi zdarzeniami i odwiedził rodzinę zamieszkującą w Nicklheim, gdzie RSPK zaburzenia miały miejsce w roku 1968. „Powiedzieli mi, że przedmioty, które zniknęły, później spadały w pobliżu domu. Położył buteleczki zawierające perfumy i tabletki na kuchennym stole, poprosił domowników by wyszli z domu, pozamykał wszystkie drzwi i okna, i sam wyszedł. Po krótkim czasie buteleczka z perfumami pojawiła się w powietrzu w pobliżu domu, a chwilę później buteleczka z tabletkami pojawiła się w powietrzu na wysokości dachu i stamtąd spadła na ziemię dziwnym zygzakowatym lotem.” (Bender, 1969, str. 96)
Są to dwa fragmenty z encyklopedii „Handbook of Parapsychology”, Benjamin B. Wolman, Ed.
William G. Roll w książce „The Poltergeist” dodaje, że teleportacji uległo własne palto Bendera. Wisiało na wieszaku w szafie w pobliżu kuchni. Gdy był z rodziną w tym pokoju, żona podeszła do dzrwi frontowych by wpuścić kota. Wróciła w pośpiechu do kuchni wołając, że palto Bendera leży na zewnątrz na śniegu w pobliżu schodów. Było zimno i drzwi frontowe były cały czas zamknięte. Jedyne „normalne” wyjaśnienie byłoby, że to ona właśnie wzięła palto ze sobą gdy wpuszczała kota. Bender zmierzył czas potrzebny na zdjęcie palta z wieszaka w szafie, położynie go przy schodach i powrót do domu. Doszedł do wniosku, że byłoby niemożliwe by żona mogła to zrobić w osiem i pół sekundy (czas można było określić z magnetofonu, który w tym czasie cały czas był włączony i nagrywał).
https://en.wikipedia.org/wiki/Hans_Bender
A ja tymczasem powoli zaczynam się zbierać do lipcowej konferencji parapsychologów w Paryżu, no i zdarzyło mi się coś tego właśnie typu.
Dwa dni temu Iza, moja siostra, znalazła pod siedzeniem pasażerskim w swoim samochodzie czapkę, którą najwyraźniej tam zostawiłem gdy zabierałą mnie dwa tygodnie temu do supermarketu ze stoiskiem z polską kiełbasą (kiełbasy akurat nie było, była za to polska wódka). Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zostawiam czasem swoje rzeczy, jestem trochę roztargniony. Rzecz jednak w tym, że w międzyczasie parę razy udawałem się na wycieczkę rowerową i gorączkowo szukałem czapki. I znalazłem ją – w szafie na ubrania, na górnej półce. Normalnie nie widać co na niej leży i musiałem wspiąć się na palce sięgnąć by ją stamtąd ściągnąć. Gdy zatem Iza przyniosła mi czapkę z samochodu, zdałęm sobie sprawę z tego, że teraz mam dwie takie same czapki. A czapki są unikalne. Mają naszyte FBS Florida Blood Service i dostaje się taką czapkę tylko gdy się odda dobrowolnie krew do banku krwi na Florydzie. Zrobiłem to w życiu tylko raz i dostałem tylko jedną czapkę. Potwierdza to także stanowczo Laura, która wtedy była ze mną i też krew oddawała (ale czapkę dawano tylko mężczyznom). Potwierdza stanowczo, że dwóch takich czapek nigdy u nas w domu nie było.
Po prawej czapka "podrzucona", teleportowana z innego wymiaru. Po lewej oryginał.
Zatem , z jakiegoś powodu, zmaterializowała się druga czapka. Niezła kopia tej oryginalnej, do niczego nie można się przyczepić. Jest jakby mniej znoszona, czyściejsza. Nic dziwnego zresztą, bo MOJA czapka była ze mną w Rzymie. Gdy wracaliśmy na dachu turystycznego autobusu z Watykanu, wiatr mi ją zwiał z głowy, i pofrunęła na ulicę. Zanim autobus się awaryjnie zatrzymał, zanim mój zięć pobiegł by z narażeniem życia podnieść ją z ulicy, przejechało się po niej parę samochodów. Moja czapka ma więć swoją historię. Ta teleportowana z innego wymiaru, z równoległej rzeczywistości, jest podejrzanie czysta, choć nosi ślady jakby celowego zestarzania drogą nanoszenia plam.
Oczywiście najtaniej jest rozumować, że miałem zawsze dwie czapki, tylko sobie wmówiłem, że mam jedną. I podobnie Laura. Pamięć, jak to mówią, płata nam figle.
Z drugiej strony to tylko dzięki temu, że polegamy na naszej pamięci, skutecznie operujemy w materialnym rzeczywistym świecie. Więc może nie jest taniej posądzać pamięć o figle? Może taniej jest dopuścić sponatniczną materializacją i telekinezę – tym bardziej, że takie rzeczy ewidentnie się zdarzają. Choć zdarzają się w sposób kapryśny, dlatego nauka jak dotąd od tych zjawisk stroni.
No, ale to są metafory. Czas zająć się tym od strony matematyki, zbudować model. Kwaterniony i algebry Clifforda mogą nie wystarczyć. Ale próbować trzeba.