Co jakis czas mam poczucie, że polska polityka nie dzieje sie naprawdę. Że ona jest tak jak serial albo film - tylko na ekranie i na niby. Jakieś tam ... NARRACJE. A na to bym miała takie poczucie i tak uważała pracuje cały aparat partyjnego PR, ale najbardziej to jednak media.
Ten powiedział to a tamten odpwiedział owo. "To łajdactwo", " niebywała bezczelność" , "sytuacja niesłychana" itd itp. Przy tym nasileniu emocji w każdej sprawie, w naturalny sposób zaczynamy nabierać podświadomego wewnętrznego przekonania, że to tylko jakieś zapasy na niby, to nie moze się dziać naprawdę. Naprawdę to jednak nikt by tak nikogo nie traktował - to wszystko to tylko taka nasza narodowa soap opera. Naprawdę to żyję ja i ty. Chodzę do pracy, szukam szkoły dla dziecka, kończę budowe domu, narzekam na nauczycieli, na szefa, wyjeżdam do Turcji albo odwiedzam rodziców... a reszta to jakaś fikcja. Ktoś tam może i mówi, że ta soap opera wpływa na moje życie, ale kto miałby ochotę słuchać takich niewygodnych bredni.
Ogromna liczba wyborców, ba spora liczba polityków nawet, tak właśnie widzi świat życia publicznego. A wybierają taką interpretację, bo to co ogladają wyglada zbyt absurdalnie, ale też i zbyt nieprzyjemnie. Gdyby uwierzyć, że to się dzieje serio, to wypadałoby coś z tym zrobić, a co tu w końcu mozna zrobić - myśli sobie człowiek. Można się rytualnie pokłócić przy rodzinnym obiedzie ze stryjem i bratem jego żony... Tak jak o ktoryś tam sequel Shreka albo film co zdobyl Zlote Lwy w Gdyni. Zresztą przeciez te wszystkie paskudne komisje hazardowe, te wszystkie rzucane kalumnie i inwektywy, te zdrady narodowe i ci polscy kuzyni Breivika, to przecież tylko tak na niby... Że nie na niby? Nie, no wiesz, daj spokój... co na to człowiek może poradzić...
.....zresztą ty sobie lepiej stary głowy nie truj i żoładka nie psuj zastanawianiem się nad tym - to w końcu tylko ta cholerna poltyka - zawsze, świństwo i k.. stwo....
I tylko co jakis czas bardzo smutne i przerażające wydarzenia uświadamiaja nam, że to jednak NIE JEST soap opera - to jest , cholera, najprawdziwsze życie, które przejawia się w jakiś niezwykle ponury sposób. Oto rozbija się samolot z prezydentem i znaczna częścią generalicji oraz politycznej elity na pokładzie, oto były wicepremier zamiast spędzic resztę zycia na politycznej emeryturze, w rolniczym biznesie - popełnia samobójstwo, oto zdewiowany fanatyk anty - PiS morduje pracownika biura poselskiego.. I to wszystko dzieje się nie w filmie, to dzieje się naprawdę, a krwi nie udaje sos pomidorowy.... Choć ledwie miną wydarzenia a juz media znów wiodą nas do świata "narracji" . I już wielu z nas smierć 96 realnych osób znów zaczyna traktowac jak scenę w filmie o ktorej można dyskutowac, ale która nie zdarzyła sie naprawdę.
Śmierć Andrzeja Leppera jest kolejnym takim wydarzeniem, które ze świata narracji i ułudy, przenosi nas na chwilę w świat realny i oby jak najwięcej ludzi zechciało w nim na jakiś czas pozostać!