ProvoCatio ProvoCatio
1476
BLOG

jako mordercy, szmalcownicy, złodzieje mienia żydowskiego

ProvoCatio ProvoCatio Polityka Obserwuj notkę 17

Z  wczorajszej notki - Starosta Melsztyński - teksty kanoniczne:


"Polacy współuczestniczyli w Holocauście.

Jako mordercy, szmalcownicy, złodzieje mienia żydowskiego.

To nie jest wiedza tajemna. Jeszcze 20 lat temu można było usłyszeć opowieści świadków. Polskich świadków.

Nie wszyscy. Niektórzy. Ale uczestniczyli.

Prawda wyzwala."



https://www.salon24.pl/u/tekstykanoniczne/935774,polacy-wspoluczestniczyli-w-holocauscie


image



                                                ORDNUNGSDIENST - MILICJA ŻYDOWSKA - KONFIDENCI 


  Na podstawie zarządzenia Stadthauptmanna Schmida z dnia 5 lipca 1940 roku, wydanego na polecenie gestapo, Gmina Zydowska w Krakowie zorganizowała Ordnungsdienst. Intencją Gminy Żydowskiej było stworzenie bezpłatnej straży obywatelskiej, mającej na celu czuwanie nad porządkiem na ulicach zamieszkanych przez Żydów oraz łagodzenie tarć powstających w trudnych warunkach bytowania okupacyjnego. Gmina mianowała członków Ordungsdienstu z grona obywateli o znanym i nieposzlakowanym nastawieniu społecznym. Biuro Ordnugsdienstu umieszczono w domu przy ul, Podbrzezie. Niestety, kierownik tej placówki od początku jej istnienia starał sie uniezależnić od Gminy Żydowskiej i doszło do tego, że zaczął na własną ręke dobierac sobie i mianować jej członków. W ten sposób dostał się do Ordungsdienstu jednostki o niskiej o niskiej etyce i moralności. Po zwolnieniu się ze służby ludzi przyzwoitych, którzy w warunkach stworzonych przez kierownictwo OD nie mogli działać zgodnie ze swoim sumieniem, pozostali OD szpiedzy, donosiciele, sadyści, ślepi wykonawcy rozkazów okupanta, mający z czasem na sumieniu życie bardzo wielu Żydów. Przez cały okupacji Ordnugsdienst był narzędziem w ręku gestapo, na jego polecenie odemani wykonywali bez zastrzeżeń najpodlejsze czynności, prześcigając często bezwzględnością Niemców. To oni wyciągali z Żydów z mieszkań, ponaglając ich krzykiem, a często i biciem do wysiedlania. To oni na podstawie list imiennych, sporządzonych przy ich pomocy i pomocy innych donosicieli, zapełniali cele swojego więzienia. Oni konwojowali transporty wysiedlonycj, oni na własną ręke dokonywali rewizji mieszkań w poszukiwaniu "nieprawnie" przebywających. Z biegiem czasu Ordungsdienst stało się tworem strasznym, uzurpującym sobie władze nad Żydami.

  Po utworzeniu getta biuro Ordnugsdienstu przeniesiono z ulicy Podbrzezie na ulice Józefińską 39. W podwórzu tego budynku było zabudowanie oświetlone reflektorami przeznaczone na więzienie. Tu w warunkach antysanitarnych przebywali Zydzi za prawdziwe i urojone przewinienia, a także ludzie denuncjowani przez kapusiów, podejrzani o zydowskie pochodzenie. Stąd po krótkim pobycie byli kierowani do więzienia na ul. Montelupich lub dalej, do Oświęcimia. Po utworzeniu obozu w Płaszowie procedura ta została znacznie uproszczona, więźniów kierowano z więzienia do Płaszowa, gdzie byli w większości roztrzeliwani. 

  Pierwszym lekarzem Ordnugsdienstu był dr. Zygfryd Schwarz. Po utworzeniu getta w Krakowie przeniósł się on do Jasła, gdzie zginął. Nastepnym lekarzem OD był dr. WIlhelm Armer, który został m. in. obarczony obowiązkiem orzekania o żydowskim pochodzeniu arestowanych meżczyzn.

  Odemani opływali w dostatki. W szczególności kierownicy dorabiali się łapówkami wielkich majtków. W poczatkowym okresie nosili oni na prawym ramieniu opaski z  nadrukiem " Judische Gemeinde - Ornungsdienst". Po niedługim czasie zostali umundurowani, nosili czapki z żółtym otokiem, marynarki zapiete pod szyje, buty z cholewami,. Kurtki mieli szyte z koców, które zagrabił kierownik OD, Symche Spira, z magazynu Centosu. Odemani byli uzbrojeni w pałki, z których nade często korzystali. 

  OD posiadało trzy oddziały: polityczny, dewizowy, kryminalny. Specjalnym oddziałem był Zivilabteilung, bezpośrednio podległy gestapo i z gestapo otrzymujący polecania.Był to oddział budzący grozę. Jego pracownicy byli inaczej umundurowani: nosili marynarki wycięte i koszule z krawatami, na prawym ramieniu mieli naszywki z napisem alfabetem hebrajskim " Ordnugsdienst". Żony odemanów przeważnie handlowały żywnością. W towar zaopatrywali je głównie mężowie, którzy mogli czynić zakupy poza gettem, mając - szczególnie w pierwszych okresach istnienia getta - przywilej swobodnego poruszania się po Krakowie.

  Wśród członków Ordnugsdienstu tylko nieliczne jednostki nie miały na swym sumieniu czynów hańbiących. [...] Nie dysponuje szczegółowym imiennym wykazem wszystkich członków OD, jak też agentów niemieckich i donosicieli. Liczba konfidentów była nieuchwytna, chociaż prawdopodobnie znacznie przewyższała liczbe oficjalnych pracowników OD. Postaram się nakreślić sylwetki i działalność najbardziej znanych i najbardziej szkodliwych członków Ordnugsdienstu, jak również znanych mi konfidentów. 

  Symche Spira, z zawodu szklarz, przed wojną ortodoksyjny Żyd, noszący kapote, brodę i pejsy, niechlujny, nagle stał sie wielką figurą, ubrany w doskonale skrojony mundur, ozdobiony rozmaitymi naszywkami. Posłużę się tu cytatem ze wspomnień Tadeusza Pankiewicza, który go doskonale poznał w gettcie:

         

             Symche Spira to megaloman i fantasta, klasyczny przykład patologicznego psychopaty, neurastenik, wątrobowiec, ulęgający czestym atakom kamicy, erotoman, węszący za coraz to nowymi, łatwymi przygodami miłosnymi, na pół analfabeta, źle mówiący po polskui również źle po niemiecku. Egocentryk, człowiek maszyna, bezmyślny robot, idący po wytycznej gestapowców jak zahipnotyzowany. Ma osobistą sekretarke, która jest również jaedną zjego przyjaciółek....(s 26)  


  Spira wykonywał posłusznie wszelkie polecenia i rozkazy Niemców, a nawet odgadywał i uprzedzał ich ich zamiary i myśli. Brał czynny udział w każdej akcji wysiedleńczej, wyprowadzał Żydów z mieszkań, dając swym postepowaniem przykład podwładnym. Wspólnie z konfidentem Spitzem układał imienne listy Żydów przeznaczonych do wywiezienia. Cieszył się pełnym zaufaniem gestapo w przeciwieństwie do Gminy Żydowskiej. Wiedząc o tym wszczął otwartą wojne z drem. Rosenzweigiem, a później ustawionym przez gestapo Gutterem. Z każdego nieporozumienia wychodził zwycięsko, gdyż gestapo potrzebujące jego usług, utwierdzało w nim poczucie władzy, podsycało w nim chorobliwe ambicje i manie wielkości. Spira korzystał z przywilejów niedostępnnych żadnemu innemu Żydowi, miał pozwolenie na wychodzenie z getta i poruszanie sie poza gettem bez opaski, mógł jeździć dorożkami, wolno mu było wchodzić do budynku gestapo, gdzie był postacią dobrze znaną. Obiektem szczególnego uwielbienia Spiry był jego przełożony SS-Hauptschartfuhrer Wilhem Kunde. O jego mentalności  świadczy najlepiej wypowiadane przez niego zdanie ( nb. podobnie mowił o sobie Chilowicz ): " Kto jak kto, ale jeden Spira przetrwa wojne, wszyscy zginą, on jeden żyć będzie". Istotnie wiele wybitnych jednostek, wartościowych księgozbiorów zagineło, zapomniano o nich, gdy tymczasem wszystkie zapiski, kroniki wspominają Symche Spirę, pana życia i smierci dziesiątek tysięcy Żydów w gettcie krakowskim. Powodem szczególnej dumy tego degenerata był fakt, że on sam decydował o przyjęciu nowo zgłaszających się do słuzby w OD i on jeden "pasował" ich na"zaszczytne stanowisko członka Ordnugsdiestu". Warunkiem przyjęcia do OD była odpowiednia łapówka, odpowiednia protekcja i dobry wynik " egzaminu". Egzaminatorem był ubrany galowy mundur, Symche Spira. Konieczne wiadomości: umiejetność salutowania, umiejętność przyjęcia postawy zasadniczej i umiejetność głosnego zameldowania po polsku i niemiecku, od której godziny pełni sie słuzbe. 

   Spira nie doczekał końca wojny, uwielbiany przez niego szef Hauptscharfuhrer Kunde zaprowadził go z wraz z całą rodziną i podwładnymi odemanami dnia 14 grudnia 1943 r. do Płaszowa. 15 grudnia 1943 r. wychodzących z Płaszowa do pracy żegnał płonący stos ze zwłokami odemanów i ich rodzin.

  Na polecenie gestapo Spira zorganizował tak zwany Zivilabteilung, najgroźniejszy odział OD, podległy bezpośrednio gestapo. Pracowali tu: Julian Appel, Blodek, Michał Pacanower, Ignacy Pacanower, Artur Loffler, Natan Schleifer i Wertal. Wymienieni bez skrupułów wydawali w ręce niemiecckie Żydów, którzy im sie narazili z byle powodu. Chciwi, łapówkarze, bogacili się w niecny sposób.

  Julian Appel układał listy Żydów przeznaczonych do wywiezienia z getta. Blodek "zasłużył się" śledzeniem Żydów. Opuścił szeregi OD po akcji z 13 marca 1943 r. i przeszedł do obozu w Płaszowie. 14 grudnia 1943 r. został dołączony do grupy odemanów z getta i zastrzelony. Michał i Ignacy Pacnowerowie, bracia, o których Kunde wyrażał się zawsze w samych superlatywach, jako o najścislej i najlepiej wykonujących rozkazy, byli nadzwyczaj czynni w wysiedlaniu czerwcowym w roku 1942. Wsławili się wówczas ogromną ilością pobranych łapówek za zwolnienia od wysiedlania i załatwienie tak zwanej niebieskiej kartki. Artur Lofller, znany łapówkarz, sporządzał imienne listy Żydów przeznaczonych do wysiedlenia, denuncjował ukrywających się. Natan Schlefer wyszukiwał kryjówki Żydów, donosił o prowadzonych rozmowach politycznych, nie gardził szantażem dla wyłudzenia łapówki. Po likwidacj getta uciekł pono za granice, dalszy jego los nie jest mi znany. Wertal wyróżnił się ogromną ilością łapówek pobranych w czasie wysiedlenia czerwcowego w 1942 roku. [...]

   Na ogół wszyscy odemani wykonywali rozkazy Spiry, wielu jednak było takich, którzy z własnej inicjatywy nie szykanowali Żydów. Do takich należeli: Immergluck, Demmer, syn Spiry ( obaj, ojciec i syn, zgineli w Płaszowie 14 grudnia 1943 r. ). Niger i Turek uciekli za granice po likwidacji gettaoraz dwaj bracia Grunerowie. Jeden z braci Grunerów był kantorem i zarówno w gettcie, jak i w obozie odprawiał modlitwy podczas świąt.

   Byli wśród odemanów tacy, którzy swe stanowisko w OD wykorzystywali dla pomagania ludziom.: tu należy wymienić Rottersmana, Silbersteina, i Kranza, Rottersmann i Gruner pomagali pomagali w przemycaniu do obozu dzieci i dorosłych ukrytych w gettcie w czasie jego likwidacji. Tu warto zaznaczyć, że ukrywających wskazywał mgr. Pankiewicz, pomagając w tej akcji.

  Szczególne miejsce wśród odemanów zajmował Feiler, który jesienia 1942 r. prowadził oddział odemanów i radców Gminy Żydowskiej na stacje kolejową w Płaszowie, gdzie na rozkaz SS powieszono 12 więźniów sprowadzonych z Montelupich. Charakterystykę tego szczególnego odemana powtórzę za mgrem. Pankiewiczem:

    Feiler, ciekawa postać, duży, barczysty, lekko pochylony, człowiek lat około 46, o zapijaczonej, czerwonej jak burak, przekrwionej twarzy. Nie umiał właściwie mówić, tylko wrzeszczał, jak Niemcy, na wszystko i na wszystkich - zawsze w stanie podchmielonym, rzadko pijany, mimo że codziennie wypić musiał 1/2 litra  95 procentowego spirytusu. Człowiek zupełnie prosty, półanlfabeta, nie mówiący poza żydowskim żadnym językiem, po polsku słabo, po niemiecku znacznie gorzej. Rozmówić się jednak potrafił z Niemcami doskonale po żydowsku, rozumieli go i on ich rozumiał. Cieszył się u Niemców sympatią przez swój zewnętrzny wygląd, przez picie spirytusu szklankami, przez zupełną bezpośredniość, na którą on jeden tylko w stosunku do Niemców mógł sobie pozwolić. Feiler klepał majora SS lub gestapowca po ramieniu albo po nodze, mógł mówić do nich podniesionym głosem, zaprzeczać i często wyrażać zdanie przeciwneniż oni mieli. Nic nigdy mu się nie stało, nikt nigdy go nie uderzył. Z natury niesłychanie nerwowy i pobudliwy, szybko i z byle powodu wpadał w furie i normalny szał. Wrzeszczał wówczas jak oszalały, bił nieodłączną trzcinką, wymyślając swoją ofiare najordynajniejszymi wyrazami. [...]

  Spośród odemanów wymienić należy tutaj jeszcze Samuela Sterngasta. Znałem go jeszcze przed wojną. Rodzina Sterngastów mieszkał przed wojną w Woli Duchackiej, byli to szynkarze i handlarze koni. Jeden z braci Samuel, był odemanem z jedną "belką", co w hierarchii oznaczało stopień oficerski. W czasie okupacji zmienił on nazwisko Sterngast na Stemer. Spotkałem się z nim po likwidacji getta, gdy jako lekarz zostałem z Płaszowa odkomenderowany na okres od kwietnia do września 1943 roku do podobozu w Fabryce Kabli. W czasie mojego pobytu w Kablu obserwowałem zachowanie Stemera, jego orgie, krzyki, łapownictwo, donosicielstwo, bezwględne posłuszeństwo i oddanie Niemcom. Ponieważ był moim dawnym pacjentem, zwracałem mu niejednokrotnie uwage - przyżekał wówczas poprawe. Na nic sie to zdało, swoją wredną działalność ukoronował donosem o ucieczce z Kabla członka Żydowskiej OrganizacjI Bojowej. Brał czynny udział w prowadzonym sledztwie, osobiście eskortował grupę 16 więźniów żydowskich do obozu w Płaszowie, gdzie komendantem był Amon Goeth. Po powrocie z Płaszowa Stemer w tajemnicy opisał mi scenę, jak rozegrała się po przyprowadzeniu tej szesnastki. Podaje zapamietane brzmienie tej relacji: " Na bramie do obozu oczekiwał nas komendant Goeth. Zobaczywszy go podałem komende: " Augen links", na co odpowiedzią Goetja było " Umlegen". Natychmiast cała szesnastka została odprowadzona na tak zwaną Hujową Górke i zastrzelona, a ja otrzzymałem 100 papierosów. Po wysłuchaniu tej relacji nie wytrzymałem i plunąłem draniowi w twarz. [...]

  Konfidentów zwano na codzień kapusiami. Był to element najniebezpieczniejszy, pozbawiony wszelkich skrupułów i ludzkich uczuć. Dla chwilowych korzyści materialnych donosili swoim protektorom często o fikcyjnych przestępstwach. W zależności od przydziału interesowali się ukrywającymi sie Żydami, członkami Żydowskiej Organizacji Bojowej, ukrytym majątkiem żydowskim, przynależnością partyjną itp. Konfidenci szantażowali swe ofiary, wymuszając od nich pieniądze, pozbawionych pieniędzy, kosztowności wydawali bez cienia skrupułów. Było wielu konfidentów zamieszkałych w gettcie i poza gettem, zupełnie nie znanych i przez to bardzo niebezpiecznych. Większość z nich spotkała zasłuzona kara - zostali zgładzeni przez swych mocodawców. Niektórzy jednak pozostali przy życiu, ukryli się, zmienili nazwiska...Wspomnienia moje obejmują tylko konfidentów znanych mi osobiście lub takich, o których działalności mam pewne dane.

   Marcel Gruner, z zawodu agent handlowy, bardzo przystojny, odwiedzał często aptekę mgra. Pankiewicza, oferując do sprzedaży kosmetyki. Najpierw był na usługach SS, donosił do urzędu celnego i podatkowego. Interesował się wówczas dochodami i obrotami zarówno Żydów, jak i Polaków. Aresztowany, został po kilku dniach zwolniony przechodząc na usługi gestapo. Trudnił sie wówczas przede wszystkim denuncjowaniem ukrywających się Żydów. Wielu Żydów straciło przez niego życie. Śledził również członków Żydowskiej Organizacji Bojowej. Wierzył, że bedzie miał sposobność wyjazdu za granice. Nie wyjechał, został zastrzelony. Były dwie wersje tej śmierci. Według jednej został zastrzelony przez organizacje podziemną, według drugiej przez SS. Podobno padł ofiarą rozgrywki pomiędzy SS a gestapo.

   Aleksandra Forstera poznał tuż przed wojna mgr Pankiewicz i tak scharakteryzował tę tajemniczą postać w swych wspomnieniach:

   Rzekomo syn fabrykanta z Lipska. Żyd niemiecki, słabo mówiący po polsku, lat około 40, średniego wzrostu, łysawy, brunet, elegancko ubrany. Władał wieloma jezykami, objechał prawie cały świat, przed samą wojna był impresariem tancerek. W roku 1939 w sierpniu był w Krakowie z tancerką Angeliką, wystepującą w Feniksie, i w tymże roku go poznałem. Bezpośrednio po utwożeniu getta powszechnie mówiono, że Foster doniosła rolę odegrał w szpiegostwie na rzecz Niemiec. Dlatego też korzystał z wybitnych przywilejów, a mianowicie chodził po terenie getta i poza jego obrebem bez opaski, zajmował sam jeden trzypokojowe mieszkanie tuż przy bramie wejściowej do getta, prowadził w tejże kamienicy restauracje, którą później wydzierżawił.

   Korzystał z prawa wchodzenia i wychodzenia z getta o każdej porze dnia i nocy, bez względu na obowiązujacą godzinę policyjną. Miał drugie mieszkanie w Krakowie w hotelu Royal-City. Miał prawo pozdrawiania gestapowców przez podnoszenia ręki, a gestapowcy witali się z nim przez podanie ręki, z wiloma był na "ty"., urządzał przyjęcia u siebie dla mniejszych i większych dygnitarzy gestapo i wojska. Zabawy takie przeciągały się do późnych godzin nocnych, a nawet do rana, a wracający od niego goście wystrzałami z rewolwerów przypominali mieszkańcom o swoim istnieniu.[...]. Wielu ludzi starało sie zbliżyć do Forstera, wierząc w skuteczność jego interwencji. I rzeczywiście okazało sie wtedy, że możliwości Forstera są wielkie. [...].

    Szymon Spitz ( Szpic) był postrachem getta. Przed wybuchem wojny przesiedział kilka lat w więzieniu, zasądzony przez polski sąd wyrokiem za oszustwa. W gettcie wspólnie z Symche Spirą układał listy osób preznaczonych do wywiezienia. Z listy Spitza zgineła Marylka Schenker, najpiękniejsza dziewczyna getta, mimo że rodzice jej, chcąc ją ratować, nie skąpili pieniędzy. [...]. Niedoszłymi ofiarami donosów Spitza byli: mgr Pankiewicz i dr Otto Schwarz, lekarz pochodzący z Cieszyna. Mgra Pankiewicza skreślił z listy Spitz na interwencje dr Rozali Blau. Dra Schwarza wyciągneła z więzienia jego aryjska żona.

   Białobroda wspólnik Spitza i Spiry, zginął razem z Spitzem w okolicach Radomia.

   O Hochwaldzie, konfidencie Zollfahndugststelle, pisałem wcześniej w zwiazku z aresztowaniem mojego brata. Hochwald, długoletni pracownik przedwojennego banku Holzera, podawał Niemcom nazwiska bogatych Zydów pozostałych w Krakowie, dawnych klientów banku. Wyłudzał od nich okup dzieląc się nim z Niemcami. Był jednym z dwóch żydowskich pracowników byłego banku Holzera. [...]. Hochwald po likwidacji getta, niezależnie od współpracy z Zollfahdungsstelle, wydawał ukrywających sie Żydów. Zginął jak każdy inny konfident, zastrzelony w Płaszowie wraz z żoną i dzieckiem. Byłem rzypadkowym swiadkiem tej egzekucji.

  Brodman i Steinfield byli agentami gestapo i i Zollfahndungsstelle. Po uwięzieniu Haasego Steinfield zeznał, że Haasego przekupił obrazem Kossaka, potwierdzając tym samym zeznanie Kundego. 

   Małżeństwo Selingerów pozostawało na usługach SS-Obersturmfuhrera Theodora Heinemayera, referenta gestapo do spraw politycznych. Selingerowa, słabo mówiąca po polsku, podsłuchiwała  w kawiarniach rozmowy polityczne Niemców, a Selinger denuncjował Żydów ukrywających się na papierch aryjskich. Denuncjował również Polaków, przechowujących rzeczy żydowskie, nie gardził zresztą żadną robotą donosicielską. [...].

   Ignacy Taubmann, zamieszkały przed wojną w Podgórzu, był konfidentem gestapo. Prześladował wielu Żydów, a ze szczególna zaciekłością dr Aleksandrowicza.

  Giemski i Silberstein, zatrudnieni po likwidacjii getta przy rozbijaniu i naprawianiu kas pancernych, podobno od czasu do czasu donosili Nemcom, chcąc zdobyć sobie ich przychylność.

   Wymieniając donosicieli nie sposób pominąć Stefani Brandstater, kochanki Kornera, zastępcy Heinemayera, Mari Puretz, Herszta Wagi, Weiningera, Lesera Landaua, braci Hand, Natana Weissmannna i Kleinbergera. Na terenie Krakowa grasowali: Szymon Rosen i Marian Rotkopf, konfidenci z Bochni, a także niejaki Roth z Rzeszowa: po każdym jego pobycie były liczne aresztowania. [...]. O konfidentach: Diamandzie i Weitzu wspomniałem już poprzednio.

   Niewątpliwie konfidentów tych było znacznie więcej, wymieniłem tu tylko tych, których działalność była mi znana, a szkody przez nich wyrządzone znaczne.


fragmenty z ksiązki Aleksandra Biebersteina - ZAGŁADA ŻYDÓW W KRAKOWIE.

   



ProvoCatio
O mnie ProvoCatio

Do rany przyłóż https://www.youtube.com/watch?v=FQ4zObtAOuI

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka