Fot. AL
Fot. AL
Lesnodorski Lesnodorski
1276
BLOG

Polak wsiada na konia (elektrycznego)

Lesnodorski Lesnodorski Motoryzacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

Chcesz, żeby człowiek myślał z psiej perspektywy każ mu chodzić na czworaka. Jeśli pragniesz, żeby czuł się panem - daj mu konia, a jeszcze lepiej dwieście koni pod maską. Właśnie poznaliśmy bardzo wstępny efekt prac nad polskim samochodem elektrycznym. Polskie auto? Oczywiście tak, pod warunkiem, że pojazd ten będzie spełniał kilka ważnych kryteriów. Moim zdaniem właśnie ten czas - pandemii, ale i perspektywy wielkich środków na walkę z kryzysem gospodarczym - to najlepsza okazja, żeby uruchomić produkcję polskiego auta osobowego.

Dlaczego jest to wyrób tak ważny dla Polski? Samochód to od narodzin produkt, który najszybciej trafia do ludzkiej świadomości. I to na wielu rynkach. Najlepsza reklama dla kraju producenta i symbol ambicji społeczeństwa, które w nim mieszka. 

Produkcja auta jest ważna ze względu na złożoność i konkurencyjność wyrobu. Pierwszym z kryteriów jest jakość. Auto w ogóle, a polskie auto w szczególności, musi być symbolem jakości, precyzji, niezawodności i trwałości. Wszyscy, którzy pamiętają produkty motoryzacji dobry PRL-u, doskonale wiedzą, że są one do dziś, zasłużenie, symbolami minionej gospodarki. Akurat ja, i mam taką nadzieję - większość czytelników tego portalu, nie żywi sentymentu do produktów, które wytwarzała w pocie czoła czołówka kadr z awansu społecznego wespół z aktywem partyjnym za akceptacją politbiura. W pojazdach, których projekty pochodziły w większości z importu, montowano w ramach suto opłacanych wniosków racjonalizatorskich dziadowskie elementy wykonane z metalu i tworzyw najgorszej jakości.   

Większość bardziej zaawansowanych wyrobów bezpośrednio po zakupie należało rozłożyć i skręcić raz jeszcze. Nie będą się pastwił nad peerelowskim szajsem. Niżej niż ówczesne auta były tylko SAM-y, czyli samochody wytworzone własnym sumptem w garażu lub przez rolnika w stodole. Meandry myślenia wielkiego brata ze wschodu sprawiły, że nawet niemiecki robotnik w Zwickau, w dawnych zakładach Audi, wytwarzał pojazdy będące połączeniem mydelniczki z silnikiem do kosiarki.

W Polsce symbolem rozwoju rynku był maluch, którym od biedy powinno się przewozić psa.Tak formatowano ludzi w ramach tzw. ówczesnego obozu w jego rzekomo najweselszym baraku.  

Nie żartuję z tą jakością. Samochód musi budzić podziw. Również rozwiązaniami technicznymi. Budowniczym polskiego auta elektrycznego sprzyja z pewnością fakt, że elektryki reprezentują nową erę w historii motoryzacji. Wytwarzanie pojazdów pod krajową marką ułatwia globalizacja. Produkcja wysokiej klasy podzespołów jest dziś rozproszona, dzięki czemu w Polsce powstały w ostatnich latach liczne zakłady, które zajmują się wytwarzaniem silników oraz baterii. Są więc one również pod względem logistycznym w zasięgu reki. Produkt polskiego przemysłu powinien mieć też dobrą cenę. To znaczy taką, która będzie w pełni uzasadniona jakością. Nie może być tani, ale też nie powinien być droższy niż popularne auta wytwarzane przez konkurentów.  

Auto elektryczne z Polski musi zwracać w każdym detalu uwagę wyjątkowym wzornictwem. Młodzi polscy projektanci nieraz dowiedli, że potrafią produkować przedmioty unikatowe, wyjątkowe pod względem ergonomicznym i artystycznym. Zarówno polskie wzornictwo, jak i wyroby, muszą byś marką. Polish style (polish-top) musi kojarzyć się z przedmiotami będącymi obiektem pożądania. Nie mogą być jednocześnie wyrobami bezimiennymi (no-name). Niedawno przeczytałem, że po raz kolejny została zaprezentowana nowa wersja Syreny. Tym razem pod nazwą FSO Syrena. Kto to wymyślił i po kiego diabła? Wiem, że producent kontynuuje tradycję Fabryki Samochodów Osobowych, ale cóż to za tradycja? Chyba jedynie taka od której należałoby się jak najszybciej odżegnać. Kojarząca się z wytwarzaniem zwykłego badziewia. Marką niewątpliwie jest Syrena. Mógłby być nią np. Ogar, Wiktor, Kuhailan, Balladyna... Podobny dylemat mieli w swoim czasie ludzie zarządzający inną markę peerelowską - CPN-em. I chwała Bogu, że się z nią bez z żalu rozstali.

Dziś na światowe rynki wchodzi Orlen.  

Jeździsz na paliwie z Orlenu? Chcesz wiedzieć więcej co kryje za tą marką? Poczytaj sobie o Polsce, odwiedź Polskę. I ją pokochaj. Tak jak my. Bo jest za co. Wyzłośliwiał się nie będę w kontekście niedawnej prezentacji polskiego auta, ale mam wiele wątpliwości. Spotęgowała je rozmowa Michał Rachonia z prezesem firmy Electromobility Poland Piotrem Zarembą. Dlaczego taka świetna okazja nie została wykorzystana do ogólnopolskiej dyskusji nad marką auta? Czemu nie towarzyszył pracom projektowym konkurs na nazwę samochodu (dzięki niej dowiedzielibyśmy się sporo o współczesnych Polakach). Ani też dlaczego nie zaproponowano konkursu na komputerową wizualizację takiego pojazdu dla młodych projektantów. Markę nazwano Izerą, gdyż kojarzy się z terenem... pogranicza, a jego wirtualną premierę prowadził równie pograniczny Zachar, wyraźnie skonsternowany koniecznością zachwalania wyrobu, którego tak naprawdę nie ma.

Ale od niedawna mamy już polska markę. Sfotografowałem wnętrze Giulii, w której - o czym można się przekonać na załączonym obrazku - lubię słuchać na dalekich trasach Radia  Maryja. Polską marką jest dziś Alfa Romeo, która w swoim logo ma pełno symboli nawiązującej wprost do chrześcijaństwa i bezpośrednio do zdobycia Jerozolimy przez krzyżowców. Marka obchodzi w tym roku 110-lecie. Jest polska, gdyż jej superbolid F1, którego kierowcą rezerwowym jest Robert Kubica, zdobią znaki Orlenu, głównego sponsora Teamu Alfa Romeo Orlen Racing.




Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie