Fot. Archiwum. Przedwojenna trybuna stadionu Wysły Kraków
Fot. Archiwum. Przedwojenna trybuna stadionu Wysły Kraków
Lesnodorski Lesnodorski
1865
BLOG

Opera kambodżańska. Kto topi Wisłę Kraków?

Lesnodorski Lesnodorski Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 88
To było do przewidzenia. Od dłuższego potencjalni inwestorzy, deklarujący wsparcie dla Wisły Kraków, widziani są jako jej zbawcy. Trochę to zabawne, gdyż mało kto ma złudzenia co do rzeczywistych intencji osób, które pochylają się nad klubem. Tak naprawdę ich zamysły nie wykraczają daleko poza autopromocję. Doraźna pomoc, o której najwięcej się mówiło w ostatnim czasie, polegająca na opłaceniu najbardziej palących długów, oznaczałaby jedynie odsunięcie groźby wypowiedzenia umów przez zawodników. I skutkowałaby zapewne kolejnymi fazami dogorywania Wisły Kraków, potrzebującej bardziej od finansowej kroplówki, inwestora z prawdziwego zdarzenia, który miałby miesiąc w miesiąc milionowe kwoty na regulowanie jej zobowiązań, dawał gwarancję fachowości w prowadzeniu sportowego biznesu i zapewnił klubowi rozwój,

Co się za tym wszystkim kryje? Przypadek Wisły Kraków, chorującej od dawna na śmiertelną chorobę, pokazuje że klubowa piłka nożna ma więcej wspólnego z półświatkiem niż ze sportem. Wiadomo doskonale, że w dzisiejszym świecie długi i pustka w kieszeni nie przeszkadzają w zaciąganiu kolejnych zobowiązań. Sytuacja z Wisłą Kraków przypomina mi pewnego znajomego, który był bez grosza, trafił do aresztu śledczego i dopiero tam narobił długów. - Jak to możliwe? - zapytałem go. Okazało się, że gdy znalazł się za kratami opowiedział wszystkim, że padł ofiarą zmowy. - Rzeczywiście, masz rację – umocnili go w tym przekonaniu uczynni kolesie, gdy opowiedział im swą historię. - Mamy kontakty na wolności więc ci pomożemy.

- No dobrze, a skąd ten dług? - zapytałem go. - Muszę teraz zapłacić za pomoc, której mi udzielili, gdyż sporo w nią zainwestowali – powiedział mi. Oczywiście w przypadku mojego znajomego nikt w nic nie inwestował, ani też palcem nie kiwnął, poza udawanym współczuciem. Znajomi rzeczywiście nie był winny, więc go wypuszczono.

Z Wisłą Kraków jest podobnie. Zadłużony klub piłkarski, w którym mało kto widział jakieś pieniądze, nie posiadający własnej bazy materialnej, choć o nią przez dekady zabiegał,   pogłębia swój deficyt, co dla wielu może być opłacalne, pod warunkiem, że znajdzie się ktoś, kto w finale ureguluje zobowiązania. Na dług można więc grać, niezależnie od wyników jakie klub uzyskuje, może nawet z lepszym skutkiem niż na bramkę przeciwnika. Które długi są autentyczne, a które wyssane z palca? – tego zapewne dzisiaj nikt już nie wie.

Gdyby rzeczywiście komukolwiek zależało na dobru 112-letniej Wisły Kraków to stanowiłaby ona bardzo istotne ogniwo w systemie miejskiej edukacji sportowej. Niestety od dawna przemożny wpływ na legendę krakowskiego sportu ma grono pterodaktyli krakowskiego sportu, rozmaitych tuzów z przeszłości, metrykalnie niewiele od niej młodszych, którzy bardzo mało mają wspólnego z piłką nożną. Prochu więc nie wymyślą.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że na Wisłą Kraków został pod Wawelem wydany wyrok. Klub odegrał swoją historyczną rolę w ostatnich dekadach, dając zarobić bardzo nielicznym (wybranym), także jako pretekst do budowy, kosztem 600 milionów złotych, psiej budy w postaci ponurego stadionu, kojarzącego się z obiektem przemysłowym. Obiekt ten sterczy od strony parku Jordana pionową, ponad sześciopiętrową ścianą, będąc przykładem brutalnej ingerencji w przestrzeń parkową. Lokalizacja stadionu oraz jego otoczenie to teren kolejnych etapów gry inwestycyjnej, toczącej się w mieście wokół zabudowy całego rejonu Cichego Kącika, unikatowego miejsca rekreacji, uświęconego niegdyś sukcesami krakowskiego i polskiego sportu, który powoli zamienia się w dzielnicę aparthoteli oraz innych wielkokubaturowych obiektów. A wszystko to dzieje się w mieście, chlubiącym  na co dzień środowiskiem architektonicznych tuzów oraz innych mędrców nie ustających w trosce o urodę starej stolicy.

Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport