Czy bez zgody parlamentu Ministerstwo Obrony Narodowej skróci służbę wojskową do 27 dni? Na to się zanosi. Czy przypadkiem nowa formuła szkoleniowa będzie nowym „obozem harcerskim”? Czy może skróconą Legią Akademicką? A może wydłużona „szesnastką” w WOT? W tempie błyskawicznym MON poprzez nowo powstałe biuro ds. programu zostań "Zostań żołnierzem RP" wdraża decyzje ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w sprawie skrócenia służby wojskowej do niecałego miesiąca szkolenia.
Nowe terminy powołań na szkolenie wojskowe – gęsto i często
Jest to dalsza realizacja decyzji nr 195/BdzZ MON z 10 czerwca w sprawie optymalizacji procesu rekrutacji do czynnej służby wojskowej, która oprócz tworzenia Wojskowych Centrów Rekrutacji, mających niby usprawnić proces rekrutacji do służby wojskowej i zapewnić rekruta, skraca służbę wojskową oraz czas szkolenia do absurdu. Powyższe działania wpisują się w dalszą WOT – yzację sił zbrojnych, a ten element dopisuję do opublikowanego raportu Fundacji Ad Arma dotyczący liczebności SZ RP, który ostrzega: „Za sześć lat obecny model ochotniczy wyczerpie swoje możliwości nawet ograniczonego zabezpieczania potrzeb naszego wojska, jako armia ochotnicza, mobilizowana bez poboru”.
Jak się okazuje, na podstawie powyższej decyzji Sztab Generalny WP zmienia terminy i czas szkolenia w służbie przygotowawczej na potrzeby szeregowych. Do końca roku miał się odbyć III turnus z dwoma terminami powołania na trzy miesięczne szkolenie (od 14.09.2020 r. do 18.12.2020 r. oraz od 29.09.2020 r. do 18.12.2020 r.). Zgodnie z nowym rozkazem nr 465 Szefa Sztabu Generalnego WP z dnia 17 sierpnia 2020 roku w sprawie przedsięwzięć organizacyjnych zapewniających realizację służby przygotowawczej w 2020 roku, doszło do rozdrobnienia terminów i skrócenia służby wojskowej do niecałego miesiąca, a powołania będą się odbywać co 2 tygodnie.
Zmiany mogą przysporzyć tylko kolejne problemy szkoleniowe i logistyczne jednostkom wojskowym oraz wojskowym komendom uzupełnień, bo w tak krótkim czasie, nie zapewnia prawidłowego informowania o „nowej formie szkolenia” kandydatów. Tak naprawdę zmieniono ofertę szkoleniową osobom, które już przeszły cały proces rekrutacji i oczekują na powołanie, i mogą się na to nie zgodzić. Wojsko tymi działaniami na łapu capu oszukuje samych siebie i rekruta.
Rozkaz wprowadza sześć terminów do końca roku, powołania odbywać się będą praktycznie co dwa tygodnie w terminach: od 14.09.2020 r. do 10.10.2020 r.; od 28.09.2020 r. do 24.10.2020 r.; od 12.10.2020 r. do 7.11.2020 r.; od 26.10.2020 r. do 21.11.2020 r.; od 9.11.2020 r. do 5.12.2020 r.; od 23.11.2020 r. do 19.12.2020 r.
27 dni to nie „do” czterech miesięcy, czyli potrzebna jest zmiana ustawy
Z powyższych terminów wynika, że szkolenie będzie trwało 27 dni (niecałe 4 tygodnie). W tym czasie kandydat ma podjąć decyzję czy chce do zawodowej służby wojskowej czy do WOT, gdzie pełny cykl szkolenia wynosi 3 lata. Powstaje taki „młyn z cepami”, gdzie "ziarno" nie będzie się nadawać do zawodowej służby wojskowej, a "plewy" nie będą chciały iść do WOT, zaś "trocina" jako efekt uboczny tarcia będzie miernym rezerwistą. Pod względem prawnym takie działania rodzą wiele dylematów na przyszłość tym wszystkim co ukończą takie szkolenie.
Zgodnie z zapisami ustawy z 21 listopada 1967 roku o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, skracając służbę i szkolenie wojskowe do niepełnego miesiąca są w mojej ocenie niezgodne z obowiązującym prawem. Na podstawie art. 98d tej ustawy, czas trwania służby przygotowawczej dla żołnierza kształcącego się na potrzeby szeregowych wynosi do czterech miesięcy. Czyżbyśmy mieli tu do czynienia z ponowną zmianą interpretacji przepisów? (podobna sytuacja miała miejsce w przypadku odprawy mieszkaniowej). No bo jak? Nowa służba przecież mieści się w zakresie do czterech miesięcy. Zgodnie z ustawą należy to interpretować bliżej czterech miesięcy - prawidłowo od trzech do czterech miesięcy zgodnie z opracowanym do tego modelem szkolenia. Nowa formuła nie mieści się w powyższy przedziale, bo zmienia całkowicie model szkolenia bez zgody parlamentu do jej zmiany, czyli formalnego skrócenia.
Obawiam się, jak już podkreśliłem zmiany będą dylematem prawnym, bo usankcjonuje się możliwość powołania do służby zawodowej wszystkich „skrótowców” po klasach mundurowych, Legii Akademickiej oraz tych wszystkich, którzy z rożnych przyczyn nie ukończyli służby wojskowej w pełnym wymiarze. A może o to chodzi twórcom przebiegłej decyzji? Przypomnę, że powyższa ustawa jasno określała i wymuszała na każdym służbę wojskową w pełnym wymiarze czasowym co do jej formy szkolenia. W przypadku zasadniczej służby wojskowej, żołnierz, który został z niej zwolniony z różnych przyczyn był później przymuszany, przez obowiązujące przepisy do jej ukończenia. Podobną sytuacja jest w przypadku ochotnika do służby przygotowawczej. Istnieje możliwość, by taki kandydat mógł być ponownie do niej powołany celem jej ukończenia w pełnym wymiarze. Ma to niebagatelne znaczenie w przypadku powołania kandydata do zawodowej służby wojskowej, gdzie ukończenie służby w pełnym jej wymiarze czasowym było formalnym wymogiem.
WOT może mieć problem z rekrutacją
Tym sposobem wpędzamy tych wszystkich nowych kandydatów po niecałym miesięcznym szkoleniu tylko w kłopoty, chyba, że podejmie on wyzwanie i zwiąże się z WOT na 3 lat. I tu jest problem. W zamyśle pomysłodawców ten sposób miał upychać kandydata po miesięcznym szkoleniu do służby zawodowej oraz stworzyć nowy strumień kandydata do WOT - pomysł co najwyżej może być tylko gwoździem do trumny nowego rodzaju sił zbrojnych. Zainteresowanie rezerwisty czy ochotnika po odbytej służbie przygotowawczej dalszą służba w WOT jest mizerne. Ogłupieć w social mediach można tylko młodego, co nie widział jeszcze wojska.
Logiczne, że większość będzie zdecydowana za najwyższą formę służby, czyli pracą jako żołnierz zawodowy a nie jakąś tam służbą w rozlazłym trybie weekendowym przez 3 lata. Bez zmiany w ustawie ci co skończą miesiąc szkolenia i nie podejmą dalszego wyzwania, mogą znaleźć się w prawnej pułapce, bo w myśl obowiązujących przepisów, będą żołnierzami rezerwy zwolnionymi przed terminem nie ukończywszy szkolenia.
Problem z rekrutacją uwidaczniają pomysły o tzw. headhunterach w WOT, czyli tzw. łowcach głów. Tak naprawdę tym sposobem łowi się tylko wybitne jednostki i specjalistów do zmiany pracodawcy. W przypadku WOT mamy do czynienia z łowieniem resztek i wyciąganiem tych wszystkich niezdecydowanych do wstąpienia w szeregi piątego rodzaju sił zbrojnych. Mobilny Zespół Rekrutacyjny WOT, jak można przeczytać na ich stronach, ominąć mają biurokrację oraz ułatwić i umożliwić tym wszystkim co nie mają czasu, by dotrzeć do właściwego WKU, czyli załatwić wszystkie formalności na etapie składania wniosku. Tak naprawdę biurokrację stworzył WOT, o czym niejednokrotnie było tematem w moich artykułach. Ponadto podjęte działania wskazują, że wszelkie promocje wykonywane rękami pracowników wojskowych komend uzupełnień nie wystarczają do nagonienia ochotnika do wojska, tym bardziej do WOT. Już Mobilne Zespoły Rekrutacyjny WKU nie wystarczają. Ale jak zwykle wszelkie promocje w wojsku kończą się sukcesem, tylko dlaczego tego rekruta jest coraz mniej? A w mediach zachwyty o zapale jak to wszyscy ochotnicy w zainteresowaniu ochoczo się garną do wojska i szkolą. Ciekaw jestem ile to wojsko oraz WOT wydaje na wszelkiego rodzaju przedsięwzięcia promocyjne i obsługę w socjal mediach. Mam nadzieję, że to nie fotosesje Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego z fotografią za 10 tys. złotych, czy może przypadkiem obraz marszałka Stanisława Karczewskiego za prawie 8 tys.
Pomysły z zagranicy i jak zawsze jakieś niesprawdzone koncepcje
Przypomina to absurdalne i niedorzeczne pomysły z Wojskowymi Centrami Rekrutacji. Innymi słowy opowieści o obcych punktach rekrutacyjnych w polskiej rzeczywistości, bez łączenia go z systemem mobilizacyjnym na czas wojny jest ślepym torem. A skracanie służby wojskowej temu nie służy. W Stanach Zjednoczonych system ochotniczy oparty jest o punkty rekrutacyjne, gdzie kandydat otrzymuje praktycznie bilet do wybranej jednostki wojskowej. A model szwedzki się nie sprawdził. W 2015 roku powstał raport, który stwierdził, że system ochotniczy uzupełniania sił zbrojnych nie gwarantuje bezpieczeństwa i stabilnego źródła rekruta. Od 2018 roku w Szwecji przywrócono obowiązkową służbę wojskową. O pomysłach z kosmosu, czyli wdrażaniu obcych pomysłów i punktów rekrutacyjnych w polskiej rzeczywistości pisałem w artykule pt.: Czy Wojskowe Centra Rekrutacji to mrzonka i eksperyment skazany na niepowodzenie?
Z najnowszego raportu Fundacji Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS we współpracy Grupy Defence24 na temat postaw proobronnych wobec zagrożenia wojną w państwach Europy Środkowej i krajach bałtyckich, blisko 48 proc. Polaków opowiedziało się za przywróceniem zasadniczej służby wojskowej. Co ważne wśród tych, którzy chcieliby powrotu do powszechnego szkolenia wojskowego, więcej niż 70 procent badanych uważa, że powinno ono trwać rok lub nawet dłużej. Ponad 18 proc. jest zdania, że służba obowiązkowa powinna trwać pół roku, 6 proc., że trzy miesiące, 3 proc. – dwa miesiące, a nikt z pełnoletnich mieszkańców Polski nie wskazał, by przeszkolenie trwało krócej niż miesiąc. Dziwi więc fakt o pomysłach w głowach co niektórych decydentów o niespełna miesięcznym szkoleniu?
Skąd zatem te pomysły, aby służbę wojskową skrócić do 27 dni? Nawet patrząc na inne formacje terytorialne do których się odwołują w Polsce nasi WOT-cy. Nigdzie na świecie nie ma tak absurdalnie krótkiego i rozlazłego w czasie szkolenia jak w naszym wymyślonym systemie obliczonym na 3 lata szkolenia żołnierza Wojsk Obrony Terytorialnej. Jak nierówno traktuje się ochotnika i ile to kosztuje opisałem w artykule pt.: Wojsko nierówno traktuje finansowo kandydatów na żołnierzy.
Uczmy się od innych, bo to są terytorialsi
Nawet odwoływanie się WOT często do pomysłów zagranicznych oraz porównywania się do innych formacji terytorialnych, mija się czasami z prawdą, przytoczę tu przykład Szwajcarii. Armia Szwajcarska oparta jest na obowiązkowej służbie wojskowej mężczyzn w systemie milicyjnym i ochotniczej służbie kobiet. Każdy w wieku od 18 do 30 lat ma obowiązek odbyć służbę wojskową trwającą ok. 5 miesięcy, by później jako rezerwista szkolił się w systemie 6-7 kursów specjalistycznych w sumie od 260 do 600 dni, do 50 roku życia. Poborowi w wieku 20 lat powoływani są do odbycia szkolenia zasadniczego. Mężczyźni, którzy nie zostali powołani do ukończenia 25. roku życia, zwolnieni są z poboru, płacą jednak specjalny podatek wojskowy i podlegają przepisom o obronie cywilnej.
Tak więc, nigdzie na świecie nie ma miesięcznego szkolenia, by takiego kandydata można powołać choćby do służby zawodowej. Sztab Generalny WP skracając służbę wojskową niebezpiecznie pozbędzie się formy szkolenia, która przygotowuje tylko podstaw żołnierskiego rzemiosła. I nie będzie to dobry żołnierz zawodowy tym bardziej rezerwista.
Policja: 6 miesięcy to za mało czasu na przygotowanie policjanta do służby
Dlaczego to Policja a nie wojsko widzi problem skracania służby i przygotowania do zawodu? Tu przytoczę słowa gen. insp. Jarosław Szymczyk, który trafnie zauważa problem w rozmowie z InfoSecurity24.pl:
"Mam świadomość tego, że 6 miesięcy to za mało czasu na przygotowanie policjanta do służby, ale dzisiaj, w tych realiach, przy takim poziomie wakatów, ciągle nie możemy szkolenia podstawowego wydłużyć" - mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl gen. insp. Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji. "Musimy rozbudować możliwości szkoleniowe naszych szkół. To już się dzieje, bo nowy akademik został oddany w Szkole Policji w Pile, nowe miejsca w Szkole Policji w Słupsku, w tej chwili buduje się nowa duża strzelnica w Szkole Policji w Katowicach. To wszystko pozwoli nam przyjmować i szkolić więcej osób, a docelowo, na czym bardzo mi zależy, również wydłużyć kurs podstawowy" - dodaje.
Klasy mundurowe i Legia Akademicka to żadna siła, tylko mały dodatek
Minister Michał Dworczyk, szef Kancelarii Rady Ministrów w swoich pomysłach nawiązuje do potrzeby budowy postaw patriotycznych. Stwierdza ponadto, że „szkolenie i kształtowanie postaw proobronnych na etapie szkoły średniej i studiów powinno z czasem być uzupełnione przez powszechną formę krótkiej służby na rzecz państwa np. w wojsku, ochronie zdrowia czy w formacjach mundurowych”. Powiedział na prezentacji raportu na temat postaw proobronnych , że Polska wzorem Francji powinna rozważyć wprowadzenie krótkotrwałej służby na rzecz państwa, jako uzupełnienia edukacji proobronnej. I tu tracimy tylko czas i pieniądze, a efekty będą raczej mizerne.
Przypomnę panu ministrowi, że już w 2017 roku zapowiadał ogromne ilości rezerwistów i zainteresowanie młodzieży przeszkoleniem wojskowym w klasach mundurowych czy też studentów poprzez Legię Akademicką. Wynikało to z samej treści artykułu pt. Dworczyk o docelowym szkoleniu rezerwistów: rocznie 20-25 tys. w ramach Legii Akademickiej i 5 tys. w klasach mundurowych. W rzeczywistości poprzez Legię Akademicką mamy niespełna 5 tysięcy rocznie przeszkolonych a w klas mundurowych może to być tylko 1,5 tys., jak to wynika z limitu przygotowanego przez wojsko dla absolwentów tych klas w skróconej służbie przygotowawczej. Po trzech latach trąbienia mamy niespełna 6,5 tys. wobec zapowiadanych niemal 30 tys. przeszkolonych nowicjuszy w najkrótszych formach szkolenia wojskowego. Na 123 szkoły z MON-oskim programem certyfikowanych klas mundurowych widać raczej brak zainteresowania młodzieży odbyciem służby wojskowej po szkole w klasie mundurowej. To nie są typowe licea wojskowe ( OLW, LLW czy WOLI) prowadzone przez MON, po których absolwent był i jest zobowiązany związać się z wojskiem. Proponuję zlikwidować skróconą służbę przygotowawcza, bo tylko burzy w okresie letnim system przeszkolenia w innych formach służby wojskowej. A absolwenci tych klas i tak są bardziej zainteresowani służbą kandydacką.
Zgodnie z ustawą to jedyna możliwość, gdzie można skrócić służbę przygotowawczą dla absolwentów klas mundurowych szkół realizujących programy innowacyjne lub eksperymentalne przysposobienia obronnego lub edukacji dla bezpieczeństwa. Pod warunkiem jednak zawarcia porozumienia w tej sprawie przez szkołę lub organizację pozarządową z komendantem szkoły wojskowej lub ośrodka szkolenia, gdzie porozumienie wymaga zatwierdzenia przez szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
WOT uczy wszystkiego, tylko nie obrony kraju
Okazuję się, że oprócz szkolenia weekendowego ten nowy rodzaj sił zbrojnych przeszedł na system pracy „NON STOP”. Ciekawi mnie jaka jest podstawa prawna takiego działania i ile będzie to kosztowało wojsko? To pokazuje, że w rzeczywistości stworzono system jak „z ochotnika zrobić niewolnika”, który sam się wypacza i zniechęca do dalszej służby. Problemem dla WOT jest utrzymanie w tak długim czasie żołnierza, a tworzenie i puchnięcie stanów odbywa się kosztem tylko nieświadomego „świeżego” bez przeszkolenia rekruta, bo rezerwista jest raczej słabo zainteresowany tą formą służby wojskowej.
Na tym etapie to raczej niech Sztab Generalny WP zainteresuje się „straceńcami z WOT", którzy z różnych powodów nie ukończyli 3 letniego szkolenia i zwolnili się przed terminem z terytorialnej służby wojskowej. Teraz mają problem z powołaniem do zawodowej służby wojskowej, bo nie ukończyli szkolenia w pełnym wymiarze. Prawidłowo powinno się ich skierować do służby przygotowawczej celem ukończenia szkolenia.
W przypadku WOT mamy raczej powtórkę z NSR, gdzie ochotnicza formacja dla przeszkolonego rezerwisty m. in. po służbie przygotowawczej ledwo dyszy i jest na skraju wygaśnięcia, bo po prostu się już nie rekrutuje. To samo w przypadku WOT wystarczy zamknąć social media i to wojsko samo się zwinie. W 2021 roku WOT ma osiągnąć 53 tys. żołnierzy, daleko jeszcze do tego planu. A jak osiągniemy zamierzony stan co potem zrobimy z tym szkolnym wojskiem? Jak wybuchnie wojna formuła „zawsze gotowi, zawsze blisko” może być dla takiego żołnierza problemem. Z jednej strony uczy się go, że nie wolno opuszczać własnego podwórka a z drugiej - jako ochotnik będzie musi iść na front? WOT uczy wszystkiego, tylko nie obrony kraju.
Służba wojskowa nie może być odbyta „w domu”. Ten aspekt psychologiczny czy nawet historyczny służby wojskowej powinien być znany każdemu obrońcy ojczyzny. W przypadku służby wojskowej chyba nie bez znaczenia była rozłąka z rodziną i „ małą ojczyzną”, po to, by zrozumieć „dużą Ojczyznę”.
Tworzenie WOT oraz nowych jednostek wojskowych w obecnym czasie jest zagrożeniem dla egzystencji pozostałych rodzajów sił zbrojnych w dobie braku zainteresowania służbą wojskową oraz brakiem rekruta. Obniżone stany osobowe jednostek wojskowych zagrażają ich prawidłowemu funkcjonowaniu a pod względem mobilizacyjnym mogą uniemożliwić użycie pełnowartościowych pododdziałów w warunkach bojowych. Aby zrozumieć opisywany problem odsyłam wszystkich do artykułu pt.: Polska nie przygotowuje się do wojny. Połowa Polaków za poborem do wojska, czyli dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci.
Przy obecnych konfliktach nie będzie czasu na szkolenie rekruta
Dziwi mnie decyzja ministra podpisana 10 czerwca, obowiązuje od 24 sierpnia gdzie jeszcze do 31 sierpnia br. należy przedłożyć propozycje zmian przepisów, a dalsze zmiany i wdrażanie rozłożono na 2 lata. Wbrew wszelkim opiniom (których w tak ekspresowym czasie jest brak), tendencjom oraz zdrowym rozsądkiem, resort obrony narodowej wdraża eksperyment decyzją nr 195/BdzZ MON z 10 czerwca w sprawie optymalizacji procesu rekrutacji do czynnej służby wojskowej. Jest to decyzja de facto likwidująca służbę przygotowawczą na potrzeby szeregowych w obecnym kształcie i bezpodstawnie ograniczająca szkolenie wojskowe ochotnika tylko do 27 dni.
Po zawieszeniu obowiązkowej służby wojskowej nasze bezpieczeństwo z roku na rok coraz bardziej się rozłazi, a to przecież przeszkolony rezerwista był zapleczem rekrutacyjnym dla wszystkich służb mundurowych. W obecnym czasie widać jak to służby mundurowe pod względem rekrutacyjnym „wszyscy sobie rzepkę skrobią”. Jedyna słuszna droga i strumień rekruta na przyszłość to służba wojskowa, dopiero takiego kandydata można werbować do ochotniczych form szkolenia wojskowego czy do innych formacji mundurowych. Wojsko zapewnia podstawowe szkolenie wojskowe, naukę stopni, musztry czy obchodzenie się z bronią, co umożliwia innym formacjom – w przypadku powołania przeszkolonego rezerwisty – na skupieniu się na szkoleniu specjalistycznym.
Wojsko to wspólny język między służbami mundurowymi, niezbędny do prawidłowej współpracy miedzy nimi. Ponadto nasycenie społeczeństwa przeszkolonym rezerwistą, podnosi ogólne bezpieczeństwo obywateli i kraju. Niestety osobiście nie wyobrażam sobie funkcjonariusza MSWiA bez przeszkolenia wojskowego, ale takie nastały czasy, gdzie na dnie wszyscy szukają ochotnika. Dziesięć lat temu – według własnej wiedzy – w służbach mundurowych odsetek funkcjonariuszy po przeszkoleniu wojskowym sięgał ponad 70 proc., dziś jest to ok. 40 proc. i gwałtownie spada.
Problemy społeczne z rekrutem eskalują i niebawem będą coraz bardziej widoczne. Bez przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w przypadku wybuchu wojny jesteśmy skazani na zagładę. W przypadku obecnych konfliktów zbrojnych musimy założyć, że nie będzie czasu na szkolenie rekruta i czekanie kilka miesięcy do jego wybuchu. Obecnie musimy posiadać przeszkolone rezerwy i system który postawi wojsko na baczność w ciągu kilku dni. W ten scenariusz nie wpisują się wszystkie niekorzystne zmiany organizacyjne, szkoleniowe czy logistyczne z powstałymi wojskowymi oddziałami gospodarczymi WOG , gdzie prozaicznie zmiany polityczne i stery rządowe pozbawiły wojsko nawet mundurów, a zaopatrzenie w ten sort cały czas kuleje, a jest to podstawowy kamuflaż aby odróżnić swój-obcy.
Czy jest wola polityczna do takich zmian, bo bez zgody parlamentu skracamy służbę wojską praktycznie do zera? Za plecami wszystkich opcji politycznych tworzymy karykaturę służby wojskowej. Niestety pochopne działania biura – według mnie – kompromitują tylko Urząd Ministra Obrony Narodowej.
Artur Kolski
Inne tematy w dziale Społeczeństwo