arthur arthur
331
BLOG

SYRIA – RAPORT Z POLA BITWY

arthur arthur Polityka Obserwuj notkę 3

 

Syria –raport z pola bitwy

Artur W. Wroblewski

 

„Dopóki Plac Al-Umawiyeen, nad którym góruje gmach bibiloteki Assada oraz budynek telewizji państwowej, nie jest pod kontrolą rebeliantów, dopóty reżim Assada ma się dobrze“ – zapewniał mnie w czerwcu jeden z przedstawicieli klasy średniej, obwożąc autem po stolicy Syrii Damaszku. Plac wciąż nie padł pomimo zamachu powstańców na pobliski gmach telewizji kilka tygodni temu. Stolica Syrii podobnie jak i cały kraj jest politycznie spolaryzowana. Powstaje pytanie – jaki procent społeczeństwa popiera rebelię, a jaki chce utrzymania rządów Assada? Podkreślić należy, że utrzymanie obecnego reżimu dla bardzo wielu moich rozmówców nie oznacza aprobaty dla Baszara Assada. Ich poparacie dla obecnego rządu nie ma żadnego wymiaru aksjologicznego, lecz podyktowane jest czystym pragmatyzmem. Nie chcą Baszara, ale chcą świętego spokoju oraz poczucia stabilizacji. Przynajmniej w Damaszku, według subiektywnej oceny, około 60% ludzi wybiera święty spokój. Bardzo często są to osoby krytycznie nastawione wobec reżimu, jednakże zwolennicy ewolucyjnej drogi przeobrażeń pełni obawy o losy kolejnego eksperymentu politycznego na Bliskim Wschodzie po Tunezji, Libii i Egipcie. Ludzie ci, sceptyczni wobec perspektyw szybkiego zaprowadzenie rządów prawa i pluralizmu politycznego na wzór zachodni w kraju, w którym bezrobocie w ostatnim czasie osiągnęło próg 60%, boją się chaosu i przemocy, określanej nierzadko „irakizacją“ życia społeczno-politycznego w wieloetnicznej Syrii.

 

„Multi-kulti“ Damaszek

 

Damaszek uważany za najstarsze miasto świata, jest jedną z najważniejszych stolic Bliskiego Wschodu, rejonu Morza Śródziemnego i świata arabskiego. Urocza, chociaż sypiąca się już trochę starówka, ukrywająca labirynt wąskich uliczek widziała już niejedno w historii. To tuatj spuszczono z murów w koszu św. Pawła, kiedy, nawróciwszy się na chrześcijaństwo, uciekał przed Rzymianami, to tutaj odpoczywał Saladyn po walkach z krzyżowcami, to tuataj wreszcie papież Jan Paweł II przekroczył próg meczetu po raz pierwszy w historii na dwutysiąclecie chrześcijaństwa. Kiedy papież modlił się w Meczecie Ummajadów u grobu św. Jana Chrzciciela niejaki Szejk al-Hout z pobliskiego meczetu Amara gorąco protestował przeciwko wizycie papieża, domagając sie przynajmniej usunięcia z szyi krzyża, jako symbolu bezczeszczącego muzułmańską świątynię. Warto dodać, że to czwarte najświętsze  miejsce muzułmanów było wcześniej Bazyliką Sw. Jana Chrzciciela, a jeszcze wcześniej świątynią na cześć Jowisza. Damaszek jest miastem wielokulturowym, wieloreligijnym oraz tolerancyjnym – kilka kroków od meczetów, w części starego miasta nazywanej Bab Touma, działają kościoły różnych wyznań chrześcijańskich, biją dzwony pomiędzy nawoływaniami imama, a wąkimi uliczkami paradują kobiety w niebieskich szatach przewiązanych sznurem – znak oddania się Maryi Matce Bożej. W zakamarkach wąskich uliczek można napotkać obejmujące się pary, a w licznych knajpach można ugasić pragnienie zmrożoną butelką Barady, czyli lokalnego piwa nazwanego tak od zasilającej miasto od tysiącleci rzeki. Na dwu kilometrowej ulicy Prostej (Via Recta), o której wspominają Dzieje Apostolskie, w części chrześciajńskiej ulicy, można spotkać dziewczyny spacerujące w krótkich sukienkach, zaś otwarte do późnych godzin dobrze zaopatrzone małe sklepiki oferują duży asortyment alkoholi. Ktoś świeżo po powrocie z sąsiedniego Iraku albo Arabii Saudyjskiej może tylko westchnąć, tak jak bohater “Seksmisji” Maks – “Hej, nasi tu byli.” Jeśli dorzucimy do tego fakt, że przy jednej z głównych ulic Damaszku Faiz Mansour można posłuchac żydowskiej kapeli w chałatach przygrywającej do sushi w modnej restauracji, zaś filmowe studia produkują najlepsze sitcomy dystrybuowane we wszystkich krajach arabskich otrzymujemy obraz arcy-ciekawego miejsca . Obrazu dopełniają najlepsze szkoły języka arabskiego , jako, że arabski używany w Syrii stanowi rodzaj miary z Sevres w świecie arabskim. Tu wreszcie krzyżują się drogi wielu szpiegów - w 2008 roku zastrzelono w Damaszku Imada Fayezi Mugniyah, jednego z liderów Hezbollahu, zaś agenci wielu organizacji wywiadowczych mijają się z agentami służb izraelskich - podług niektórych sensacyjnych plotek -  wymieniających się nawet wrażliwymi informacjami z syryjskimi służbami specjalnymi.

 

Paradoksy rządów Assadów – dyktator na straży świeckiego charakteru państwa

 

Syria nie przypomina wielu konserwatywnych krajów arabskich, ponieważ od ponad czterdziestu lat jest republiką świecką, która gwarantuje prawa mniejszości etnicznych i religinych. Pomimo faktu, że 85% ludności stanowią Sunnici, Syrią rządzi alawicka rodzina Assadów, gwarantując wolności religijne innych grup wyznaniowych. Niestety ceną za tolerancje religijną był zamordyzm polityczny, czyli monopol na władzę klanu Assadów, rozdzielającego polityczne pozycje pośród rodziny oraz zauszników. Stworzyli w ten sposób rozbudowany aparat kontroli państwa, w którym znaleźli wygodne synekury takie negatywne postacie jak osławiony kuzyn Baszara Rami Maklouf, czy też młodszy brat Bashara – Maher, okrutny dowódca Gwardii Republikańskiej oraz Czwartej Dywizji Zmechanizowanej.

Ludzie ci postrzegali władzę bynajmniej nie jako misję służeniam społeczeństwu, ale jako możliwość wzbogacenia się kosztem innych. Przejawy buntu Assadowie dławili w zarodku. Najkrwawszy incydent miał miejsce w 1982 roku w Homie, kiedy armia syryjska zdziesiątkowała zwolenników Braci Muzułmańskich. Opisując skrótowo kryzys z 1983 roku – Bracia Muzułmańscy kontestowali rządy Hafeza Assada, a regim Assadów nie godził sie na rządy Braci Muzułmańskich… i silniejszy wygrał masakrując słabszego. Znając realia, mentalność Bliskiego Wschodu oraz panujące w regionie zasady następstwa włądzy Assadowie nie mieli złudzeń, że gdyby to oni przegrali ową batalię przeciwnicy starliby ich w pył i unicestwili. Bractwo Muzułmańskie, którego ideologia opiera sie na przesłaniu egipskiego fundamentalisty al-Banny, opowiada się za muzułmańskim stylem życia i islamskim modelem władzy. Jest prawdziwą ironią historii, że porażka zwolenników islamskiego paradygmatu państwa i społeczeństwa oznaczała utrzymanie jego świeckiego charakteru oraz zwycięstwem przeciwników islamizacji życia społeczno –politycznego w Syrii.

 

 

Główni aktorzy – opozycja versus reżim Baszara 

 

Jest paradoksem współczesnej historii Syrii, że rodzaj pluralizmu religijnego oraz tolerancji umożliwił... reżim Assadów. Kto nie buntował się i nie kwestionował legitymacji do rządzenia Partii Baath był tolerowany przez władzę. Tym właśnie można wytłumaczyć obecne poparcie dla Baszara Assad ze strony mniejszości religijnych oraz wielu sunnickich przedstawicieli społeczeństwa syryjskiego. Ich akceptacja dyktatora nie wynika bynajmniej z sympatii dla reżimu ale z ... obawy przed nieznanym losem. Jak dotąd nie wiadomo bowiem dokładnie jaki scenariusz czeka Arabską Republikę Syryjską po Baszarze, pomimo wezwania przez ministra spraw zagranicznych Francji 20 lipca br. do przedstawienia czegoś na piśmie . Najdonioślejszym głosem opozycji jest prominentna Syryjska Rada Narodowa uznana przez państwa zachodnie jako rodzaj opozycyjnego rządu na uchodźctwie. Jednak nie reprezentuje ona wszystkich nurtów opozycji oraz nie ma ona poparcia całego społeczeństwa syryjskiego. Co gorsze, jest ona wewnętrznie podzielona, pała rządzą odwetu wobec byłych rządzących oraz na próżno szukać w jej deklaracjach szczegółowego planu reform dla Syrii po Baszarze poza Kartą Rady, która wymienia suche slogany na temat rządów prawa, wolnych wyborów, demokracji etc. Na czele Rady stał do niedawna, zamieszkały we Francji Barhoun Ghalioun, zmuszony w czerwcu do ustąpienia ze stanowiska i zastąpiony przez Abdulbaseta Side zamieszkałego w Szwecji. Dla przykładu innym przedstawicielem przeciwników reżimu jest Abdul Halim Khaddam, który już w 2006 roku powołal do życia rząd na uchodźctwie oraz Narodowy Front Ocelenia Syrii. Ten skłocony z Assadami dawny apparatczyk - i po śmierci Hafeza nawet tymczasowy prezydent Syrii - również nie przedstawił żadnego programu reformy Syrii, budując swój kapitał na krytyce reżimu, któremu  wiernie służył oraz sugerując powiązania Baszara Assad z zamachem na premiera Libanu Rafiqa Hariri w 2005 roku. Po rozpoczęciu kryzysu w Syrii Abdul Halim Khaddam w wywiadzie dla telewizji izraelskiej chełpił się finansowym poparciem udzielanym mu przez USA i Unię Europejską na walkę z reżimem.

Inny ważny nurt opozycji stanowi Bractwo Muzułmańskie, które w przeciwieństwie do ugrupowań ulokowanych za granicą, naprawdę dysponuje realnym poparciem w społeczeństwie syryjskim, szczególnie na prowincji oraz wśród niewykształconej i ubogiej części społeczeństwa. Bractwo opowiada się za wyznaniowym modelem państwa i wprowadzeniem religii do polityki. Ichfundamentalistyczne pomysły i emocjonalna religijność przypominają zacietrzewienie chrześcijańskich krzyżowców sformowanych w zakony Joannitów, Templariuszy oraz Krzyżowców dla urzeczywistniania politycznych projektów pod religijnymi sloganami. Kraje islamskie i środowiska fundamentalistyczne muszą dopiero poradzić sobie z napięciem istniejącym między religią a polityką, między społeczeństwem obywatelskim a sekciarstwem. Warto przypomnieć, że unowocześnianie modelu państwo-kościół na Zachodzie trwało długie stulecia. Doktryna augustiańska, doczekała się reformy dopiero w pismach ojca kościoła św. Tomasza z Akwinu, który zainicjował proces rozdziału państwa od kościoła, zwieńczony symbolicznie w czasie okrutnej Rewolucji Francuskiej.

Na koniec wreszcie nie można nie wspomnieć o obecnych w Syrii przedstawicielach międzynarodówki terorystycznej Al-Kaidy, infiltrującej Syrię przez nieszczelną granicę z Irakiem. Wszystkie te nurty wydaje się łączyć ten sam wspólnik mianownik, to znaczy, brak szczegółowej wizji przyszłej wolnej Syrii.

 

Zachodnie media i czarno-biały obraz sytuacji w Syrii

 

Ostrożnego obserwatora sytuacji na Bliskim Wschodziei niewątpliwie zastanawia jednostronne przedstawiania tego co dzieje się w Syrii. Większość spotkanych przeze mnie przedstawicieli klasy średniej oraz wszyscy napotkani Chrześcijanie wyrażali obawę przed rozmontowaniem obecnego status quo bez wcześniejszego wypracowania klarownego planu transformacji politycznej i ekonomicznej kraju. Bezkrytyczny czarno-biały obraz sytuacji prezentowany przez zachodnie media, stawiające po jednej stronie zdemoralizowany reżim , a po drugiej bojowników o wolność i demokrację budzi irytację wielu z moich syryjskich rozmówców. Górnolotne slogany Karty Narodowej Rady Syryjskiej nakazują ostrożność. Znawcy regionu, tradycji politycznej oraz realiów na Bliskim Wschodzie doskonale wiedzą, że czegoś, co w zachodniej tradycji politycznej nazywamy demokracją, łatwo zaprowadzić się tam nie da ze względów mentalnościowych i siły tradycji, z uwagi na głęboko zakorzenione dążenia do eliminowania przeciwników oraz niezrozumienie tego, co na Zachodzie nazywa się konsensusem politycznym. Reżim broni się do ostatniej kropli krwi niczym Hitler w berlińskim bunkrze, ponieważ ludzie funkcjonującym pod obecnym reżimem boją się represji i odwetu ze strony nowych zwycięzców. W realiach tego regionu świata, gdzie wartość życia ludzkiego jest inaczej postrzegana niż w Zachodnim kręgu kulturowym, pokonany nie ma co liczyć na miłosierdzie, respektowanie godności przez przeciwnika i wyrozumiałość. Stąd upór dużej części społeczeństwa w trwaniu przy ancien regime i poparcie dla niego wbrew logice historii, która jak dotąd zawsze zmiatała dyktatorskie rządy. Podejście do życia ludzkiego w tej części świata dobrze oddają słowa jednego z libańskich uczestników odwiedzających Poznań w czasie lipcowego festiwalu teatralnego: Problemem w dzisiejszym Libanie i krajach arabskich jest lekkość śmierci. Bardzo łatwo jest umrzeć, życie ludzkie się nie liczy, umierają tysiące ludzi i nikt poza ich bliskimi nie przywiązuje do tego wagi. Śmierć na Bliskim Wschodzie stała się instrumentem w walce politycznej, pamięci o zabitych używa się do tego, aby zabijać jeszcze więcej ludzi. Powinniśmy poczuć ciężar śmierci.

Przypominam sobie również moją rozmowę z konduktorem w pociągu relacji Aleppo-Damaszek, który zaprosił mnie na herbatę do kabiny motorniczego (mam pamiątkowe zdjęcia z tego spotkania). Był bardzo miły i opowiadał o swojej pracy. W pewnym momencie zauważył, że problemem są potrącani przez pociąg ludzie z wiosek, które przecina kolej. Zapytałem go - i co wtedy? Odpowiedział krótko – jedziemy dalej, liczy się punktualność.

Do przekazów medialnych na temat sytuacji w Syrii należy podchodzić z wielką ostrożnością, o czym przekonał ostatnio stronniczy materiał telewizji BBC o niebezpieczeństwach czekających kibiców podróżujących na Euro do Polski i na Ukrainę.

 

 Poszukiwanie kompromisu jedyną szansą dla Syrii

 

Niewątpliwie należy wyrazić apropbatę dla jednej z pierwszych prawdziwie pragmatycznych decyzji specjalnego pełnomocnik ONZ ds. Syrii Koffi Annana, kiedy na lipcowym spotkaniu w Genewie zaproponował stworzenie rządu syryjskiego z udziałem członków obecnego reżimu. Tylko szeroka formuła politycznej kooptacji ma szansę powodzenia. Co najważniejsze, propozycja taka odzwierciedla realia sytuacji, kiedy to przynajmniej połowa społeczeństwa syryjskiego, jeśli nawet nie popiera Baszara Assada, to obawia się tego, co nastapi w Syrii po upadku reżimu, czyli anarchizacji życia społeczno-politycznego oraz represji w stosunku do lojalistów, czy też mniejszości religijnych. Niepewność pogłębiają także podziały w ramach opozycji oraz elementy radykalne i odwetowe w jej łonie. Do pewnego stopnia opozycja jest współwinna uporu ludzi obecnej władzy, nigdy nie proponując prawdziwie koncyliacyjnego planu wyjścia z kryzysu oraz niezdobywając zaufania Syryjczyków w kraju poprzez zaprezentowanie wizji nowego ładu politycznego oraz programu reform gospodarczych. Wydaje się, że dla Syrii korzystnym rozwiązaniem mogłoby być coś na kształt Rady Pojednania Narodowego, podobnej do tej istniejącej w RPA, czy też w Argentynie dla zapewnienia ewolucyjnego przejścia Syrii do pluralizmu politycznego oraz rozliczania przeszłości. Rada taka, złożona z reprezentantów wszystkich stron kryzysu, inicjując narodowe katharsis, mogłaby w sposób cywilizowany, oparty na prawie i szacunku dla przeciwników poradzić sobie z bagażem przeszłości. Doświadczenie polskie okragłego stołu uczy, że jedynie poszukiwanie szerokiego kompromisu oraz powściągliwość pozwala na miękkie przejście od totalitaryzmu do demokracji z uniknięciem „maciarewizacji“ życia społeczno-politycznego oraz pokusy szaleństwa odwetu. Uporczywe trwanie przez siły opozycji przy postulacie całkowitego i natychmiastowego odsunięcia Assada od władzy było od początku nierealistyczne, a domniemanie dążenia do unicestwienia jego zwolenników jedynie utrwaliło wolę rządu w Damaszku, aby walczyć do ostatniego naboju.

 

Iluzje Zachodu

 

Niewątpliwie może zastanawiać stanowisko państw zachodnich wobec kryzysu syryjskiego, które od początku pospiesznie spisało na straty reżim Assada, zakładając, że jego upadek to co najwyżej kilku miesięcy. Warto przypomnieć słowa anonimowego urzędnika francuskiego MSZ cytowanego przez „Le Figaro“ , który kilka miesięcy temu w rozmowie przyznał, że stanowisko Francji było oparte na pobożnym życzeniu, a nie trzeźwej ocenie sytuacji. Również zastanawia pomoc w sprzęcie wojskowym USA dla bojowników Syrii przekazywana obecnie z terenu Turcji oraz przekonanie Amerykanów o kontroli nad wysyłaną kontrabandą. Doświadczenie uzbrajania mujahedinów w Afganistanie w latach osiemdzisiątych uczy ostrożności i powinno stanowić ostrzeżenie. Nigdy do końca nie ma pewności, w jakie ręce broń trafi, zaś wiara w pozyskanie sympatii bojowników oraz wdzięczności dla Ameryki jest złudna i bezpodstawna w świetle programowej wręcz niechęci wielu Arabów do Stanów Zjednoczonych, których aktualną współpracę z USA można uznać co najwyżej za sojusz bardzo tymczasowy.

Emocje towarzyszące ucieczkom prominentnych działaczy oraz wysokich generałow, nagłaśnionym w mediach, intryguje. Przypominają one ucieczkę szczurów z tonącego okrętu i na pewno nie stanowią wartości dodanej w procesie pokonywania kryzysu syryjskiego. Osoby te to nierzadko typy spod ciemnej gwiazdy winne nadużyć w takim samym stopniu jak wielu przedstawicieli establishmentu Assada. Bezkrytyczne odnotowywanie tego faktu jako dowodu na rychły koniec reżimu Assada to część paradoksu kryzysu. To tak jakby się cieszyć z przyłączenia się Eichmanna do antynazistów na wiosnę 1945 roku, albo pochwalić Rudolfa Hessa za odwagę.

Jednym z ostatnich uciekinierów, którego ucieczkę z entuzjazmem odnotowały zachodnie media, jest gen. Manaf Tlas, bawidamek z upodobaniem do drogich cygar oraz wakacji na francuskim Lazurowym Wybrzeżu, bliski przyjaciel Baszara z młodości, który w armii dochrapał się godności generała brygadiera. Baszar wydelegował go w przeszłości do spraw kontaktów z Syryjskimi intelektualistami i, należy to wyraźnie przyznać, Manaf dość wcześnie zaczął wyrażać sympatie dla opozycji. Jego woltę należy jednak przyjmować z ostrożnością. Warto wspomnieć, że jest on synem byłego dość oryginalnego ministra obrony, który przez lata budował represyjny system Assadów i czerpał z tego profity dla siebie i swojej rodziny. Wśród dokonań jego ojca Mustafy Tlasa można wymienić uhonorowanie syryjskiego żołnierza orderem zasługi za dekapitację 28 izraelskich żołnierzy-jeńców, czy też deklaracje o wyznaniach miłosnych Giny Lollobrigidy oraz słowach uznaniach od Lady Diana. 

Co ciekawe, Mustafa Tlass, jako przewodniczący trybunału wojskowego, odegrał w przeszłości kluczową rolę w skazaniu na śmierć kilku prominentnych polityków syryjskich niewygodnych w ówczesnych rozgrywkach politycznych, a prokuratorem w pokazowym procesie był.... Abdul Halim Khaddam, wspomniany powyżej jeden z obecnych liderów opozycji, powołujący się na poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.

 

Nieufność wobec Zachodu versus uprzywilejowana prozycja Rosji

 

Obecny moment jest doniosły dla losów całego Bliskiego Wschodu i  stanowi swoisty test mądrości zachodnich państw wobec krajów arabskich. Decyzje te powinny być przemyślane, biorące pod uwagę argumenty wszystkich stron konfliktu, proponując, tak jak w przypadku polskiej transformacji, rozwiązania oparte na kompromisie. Tylko w taki sposób Zachód może przyczynić się do stabilizacji sytuacji w regionie i osłabić tradycyjną nieufność towarzyszącą wzajemnym relacjom. Źródła jej tkwią w różnicach kulturowych i religijnych – ten czynnik jest szczególnie ważny dla ludzi o mentalności fundamentalistycznej, ale również w urazach z przeszłości, które wciąż podświadomie ciążą na postrzeganiu Zachodu przez Arabów. Zależność kolonialna Syrii nie tylko jest widoczna na starych tabliczkach z nazwami ulic w miastach syryjskich, ale również w historycznej pamięci narodu, który był  traktowany nierzadko instrumentalnie. Stało się tak na przykład w czasie kiedy Polska w roku 1918 odzyskiwała niepodległość. Obietnice państwowości złożone Arabom przez państwa zachodnie w okresie pierwszej wojny światowej na Bliskim Wschodzie w zamian za pomoc w walkach przeciwko Turcji, będącej ówcześnie sojusznikiem Niemiec, nigdy nie zostały zrealizowane, a ambicje niepodległościowe zostały rozniesione na bagnetach francuskich żołnierzy. Promienie słoneczne urokliwie wślizgujące się przez dach w ciemne wnętrze suku Al-Hamidijja poprzez otwory po kulach francuskich żołnierzy stanowią nieme świadectwo trudnej przeszłości. Pamiętając o kontekście historycznym łatwiej jest zrozumieć łatwiejszą sytuację Rosji w regionie, nieobciążoną balastem negatywnych skojarzeń. Rosja zaś wydaje się pragmatycznie wykorzystywać zaistniałą koniunkturę, czerpiąc ekonomiczne profity z handlu z Syrią oraz zabezpieczając swoje militarne interesy. Wyrazem tego sojuszu, jednakże bardziej w wymiarze symbolicznym niż strategicznym, jest częściowo zdezelowany port w Tartusie przez który kwitnie handel - również produktami zakazanymi embargiem - i który stanowi przyczółek dla niewielkiego kontyngentu rosyjskiego.

 

  „Ludzie reżimu Assada“ – ludzie zagubieni?

 

Mniejszości religijne i etniczne oraz praktycznie brak kultury politycznej nie pomaga w pokonaniu kryzysu w Syrii. Obecność silnych środowisk fundamentalistycznych dodatkowo komplikuje sytuację. Z jednej strony mamy syryjską opozycję umocowaną poza granicami kraju, z drugiej zacietrzewionych fundametalistów o niepokojącym projekcie na państwo i społeczeństwo. Są wreszcie „ludzie reżimu“, nietrafnie czytający sytuację, jakby „zaczadzeni“ myśleniem pobożno-życzeniowym niczym syryjskim upałem. Ludzie władzy, których spotkałem w Damaszku, nie tylko w ostatnim miesiącu, ale i przedtem, nigdy nie przypominali pewnych siebie strażników dyktatury, lecz bardziej ludzi zagubionych wmanewrowanych przez historię i siebie samych w dramatyczną sytuację. Według plotek w Damaszku zagubiony jest także od wielu miesięcy sam Bashar Assad otoczony doradcami manipulującymi przekazem informacji.

O zagubieniu Syryjczyków przekonała mnie także czerwcowa wizyta w Akademi Obrony Narodowej w Damaszku oraz rozmowy ze zwykłymi oficerami syryjskimi, z ekscytcją wspominających swoje spotkania z polskimi oficerami NATO oraz wypytującymi o polskie doświadczenie transformacyjne. Uważam, że błędem Amerykanów i Europejczyków było antagonizowanie Syryjczyków, ich podział na dobrych i złych oraz nieposzukiwanie od początku kompromisowych rozwiązań opartych na ludziach reżimu z wewnątrz oraz opozycji. Tak jak nikt do końca nie jest zły, tak samo nikt do końca nie jest dobry. Jednym z głównych graczy, których można było wykorzystać w rozgrywce była armia, a jedną z głównych formuł na rozwiązanie kryzysu było wykorzystanie polskiego modelu narodowego pojednania. Niestety zdrowy rozsądek nie zwyciężył.

W tym kontekście, chociaż brzmi to ironicznie (a obstrukcja Moskwy w RB ONZ irytuje) słowa Ławrowa, że rząd w Damaszku ma poparcie sporej części społeczeństwa, są prawdziwe, chociaż cyniczne.

 

 

 

 

 

arthur
O mnie arthur

fajny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka