Zaglosowalam wczoraj nietypowo. Po pierwsze nie jak 99.9% Polakow w Irlandii, ktorzy chca, zeby bylo po prostu normalnie i nie chce wnikac co i jak; po drugie inaczej niz 2 lata temy w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. (Moj brat do tej pory mi to wypomina...) Tak. Zaglosowalam na PiS. Dlaczego? Znajomym najkrocej mowie, ze wybralam najmniejsze zlo. Szefowi, ktory jako ze Irlanczyk, wie o Polsce tyle co wyczyta w Irish Timesie - czyli, ze Twins to samo zlo, ktorego narod sie pozbyl, wytlumaczylam same podstawy. Jakie bylo jego zdzwienie, gdy przyznalam ze glosowalam na Blizniakow! Nie potrafil mnie zrozumiec. Zaczal sie wyklad o tym, ze trzeba patrzec w przeszlosc, a nie szukac rozliczen z przeszloscia, zadac od Niemcow (sic) rekompensaty. Spytalam go wiec, czy zaglosowalby na Sinn Fein, skoro przeszlosc jest niewazna a liczy sie tylko przyszlosc. Nic nie powiedzial, usmiechnal sie tylko i rzucil OK. Jak zwykle, powiedzialm na koniec, ze to bardziej skomplikowane, niz wyglada. Poszlam na lunch z milym uczuciem, ze porozumialam sie z autochtonem.
Zaglosowalam na PiS, namalowalam krzyzyk przy nazwisku Jaroslawa Aleksandra Kaczynskiego. Czekalam na ten moment 2.5 godziny pod ambasada, sluchajac platformiarskiej piosenki wyborczej spiewanej przez Slowianskie mordy. I czuje sie dzis z tym bardzo dobrze. Dwa lata "opozycyjnej" dzialalnosci Donalda Tuska zniechecily mnie do niego bardziej, duzo bardziej, niz 2 lata PiS-u, nieudolnego PR, zniechecania do siebie ludzi (pielegniarki), gadania co by sie powiedzialo, ale sie nie powie, bo tajemnica panstwowa nie pozwala (uklad). Nietypowo...
Teraz poradzicie mi pewnie, zebym sie nad soba zastanowila, wybrala na tarapie, bo uparcie glosuje na przegranych. Widac jestem charakter prawdziwie neutralny!
