SMOLEŃSKIE FAŁSZERSTWO BLOGERSKIE

Przeprowadzić na oczach świata likwidację prezydenta - prezydentów - i dowództwa wojskowego oraz kilkudziesięciu osób cieszących się wielkim uznaniem publicznym ważnego kraju leżącego w środku Europy - nie jest może rzeczą łatwą. Ale przecież możliwą.

A czy jest sposób na uniknięcie odpowiedzialności za czyn zbrodniczy, gdy nie da się ukryć ofiar w Lesie Smoleńskim?

Po dziesiątkach lat skutecznych ćwiczeń otumaniających świat wschodni, zachodni i środkowoeuropejski przyjęli uważać, że jest.

1.   Należy  wszystkich zainteresowanych, wstrząśniętych, zaszokowanych i zrozpaczonych  zasypać wielką ilością wzajemnie sprzecznych i najbardziej nieprawdopodobnych "informacji". Zwłaszcza takich, które boleśnie poruszają emocje. Np. generał pijany, prezydent naciskał, piloci niedouki, a w ogóle to zostali zlikwidowani na pobojowisku gdy "patrz mu w oczy".

2.   Należy wikłać ich, tych wstrząśniętych,  w "szukanie" prawdy, nawet zanim zorientują się, że tak naprawdę NIC się kupy nie trzyma. Niech przywiążą się do "swoich" odkryć i dadzą się wieść Poszukiwaczom Wybitnym.

3.   Należy podać OFICJALNĄ WERSJĘ zdarzenia tak głupią, że szkolniak ze szkoły podstawowej nie powinien w nią uwierzyć.
Przy tym współwinowajca nie może się wyprząc z programu i zacząć się racjonalnie bronić, prawda? Dlatego będzie przytakiwał wszystkim bezczelnym i jawnym bzdurom, budząc gniew poszukiwaczy prawdy. Gniew w obliczu takiego upokorzenia.
Gniewem zaś, szczególnie tym  bezsilnym, łatwo jest sterować.Przecież wyjątkowo niecierpliwie szuka on ujścia.

4.   Należy więc też podać  NIEOFICJALNĄ WERSJĘ. SPISKOWĄ.

Dowodzić, w dziesiątkach i setkach subtelnych dochodzeń, że ZAMACHU NIE BYŁO. A przynajmniej NIE TAM i NIE O TEJ GODZINIE.

Bo WSZYSCY KŁAMIĄ. Nawet i zwłaszcza ci, którzy byli blisko prezydenta. Nawet Antoni Macierewicz, nawet brat prezydenta.
Pierwsi emocjonalni i jakże gniewni już pokazują palcem, już oskarżają. Nie spoczną oczywiście dopóki nie zapanuje powszechne przekonanie, że wszystko to zostało ukartowane żeby pogrążyć Wołodię czy kogo tam jeszcze. Mać Rassiję na przykład.
Wszystko to - do takiego wniosku nas wiodą - zostało więc uknute, a rzekomo zabici ciesząc się dobrym zdrowiem i nowymi obliczami spokojnie i w dostatku niewątpliwym wypoczywają na plażach pod palmami.

To już stała metoda: poszkodowany jest własnym, osobistym winowajcą. Tak jakoś. Wiecie np. o tym, że atak na wieże WTC zorganizował rząd Stanów? Bo tak chciał mieć ropę Bin Ladena oczywiście. A lądowania na księżycu zresztą też nie było? I jaka szkoda, że Japonia sama na siebie nie sprowadziła trzęsienia ziemi, bo odrzuciła tę nagłą i gorącą miłość energetyczną Rosji.
Tak - to ta sama melodia, ta sama zagrywka propagandowa.

5.   Proszę zauważyć, że już pierwsza relacja pierwszego świadka - montażysty Wiśniewskiego - NARZUCA nam brak ciał, brak rozlanego paliwa, brak foteli, brak rzeczy osobistych itd.

No tak. No cóż.

Niech więc będzie, że tylko to jedno znane nam zdjęcie satelitarne rozszarpanych w wybuchu nad ziemią szczątków samolotu oraz dwa ciała: Pana Prezydenta i Pana Wassermanna są dowodami w sprawie.

To wystarczy w cywilizowanym świecie, żeby nie wdając się w dyskusje zacząć ostateczną likwidację imperium zła.

.........................................................

A tak zwane "śledztwo blogerskie pod przewodem" darujcie już sobie.  Doszliście pod ścianę.