Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski
1068
BLOG

Pozorni antagoniści, czyli - narada sztabowa

Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

z punktu widzenia stolika szachowego

 

      Pożałowanie i politowanie – to odczucia jakie budzą we mnie radosne spazmy niektórych miłośników – bez wzajemności, o czym nawet nie wiedzą - Władymira Władymirowicza Putina po spotkaniu Trump – Putin w Helsinkach.

 

Zastanawiam się, co trzeba mieć w głowie, by doszukiwać się w rzekomym zwycięstwie w tym spotkaniu Putina- jakichś przyczyn do radości czy satysfakcji

 

Spróbuję wyjaśnić o co mi chodzi. Różnica między Trumpem a Putinem polega głównie na tym, że o ile ten pierwszy jest prowadzony żelazną ręką przez lobby żydowskie i – choćby chciał bryknąć, to nie może i wie o tym. Dlatego, będąc tak butnym, aroganckim i bezgranicznie pewnym siebie w kontaktach z przedstawicielami w szczególności UE – bo już wobec Kima aż tak pewny nie był, widać było, że gra ostrożnie - wobec Władymira Putina po raz kolejny, bo widziałem już jedno spotkanie – zachowuje się jak pudel, który przed chwilą dostał w ucho i w każdej chwili spodziewa się poprawki, ale nie ma pewności z której strony oberwie.

 

Wyobraźmy sobie, że ta postawa nie wynika z przebiegu rozmowy – tylko z poufnej a znanej obu wcześniej agendy spotkania. Wynika również z tego, że Trump doskonale wie, że w przeciwieństwie do niego samego, Putin nigdzie nie jest wleczony, nikt go do niczego nie zmusza - bo nie musi. Putin służy tak jak służył całe życie – a będąc obdarzony przez swoich mocodawców znacznym zaufaniem – może poruszać się w rozmowach swobodnie, gdyż jest ulokowany wobec Trumpa w pozycji – przełożonego, oficera wyższego stopnia i o wyższym wtajemniczeniu..

 

I to bardzo dokładnie widać w mowie ciała – od początku do końca.

 

Obaj działają w imieniu i na rzecz tych samych ponadnarodowych mocodawców, tylko – o ile Putin jest raczej nadzorcą – to Trump ma za zadanie wykonać oczekiwane czynności, nie własnoręcznie, oczywiście, lecz dopilnować realizacji zadań. Zatem – im szybciej uświadomimy sobie, że grają w jednej drużynie – tym prędzej przestaniemy karmić się takimi czy innymi złudzeniami.

 

Panowie mieli do ustalenia postępowanie w kilku sprawach, głównie związanych z interesami państwa okupującego prawowite ziemie palestyńskie. To kwestia Syrii, rozwiązania konfliktu tam płonącego – nietrudno sobie wyobrazić, że owo rozwiązanie nastąpi w ten sposób, że Amerykanie będą bombardować zwolenników Saddata, Rosjanie będą tłukli przeciwników Saddata – aż zgodnie wytłuką wszystkich, których zamierzają wytłuc. Nie krzyżując mieczy między sobą, zrobią z Syrii kolejną Libię – w trosce o demokrację

 

Następny na liście jest Iran – tu najpewniej gra idzie o to, by tak wciągnąć Iran do wojny – by nie być oskarżanym o jej rozpętanie – zatem zminimalizować ryzyko powstania jakiejś większej koalicji zbrojnej wokół Iranu, zaś samemu mieć otwartą drogę (nie będąc przecież agresorem) do zmuszenia choćby kilku państw NATO do udziału w napaści na Iran.

 

Zanim rozpętana zostanie w taki czy inny sposób operacja pacyfikacji Iranu, Izrael musi mieć zapewnione bezpieczeństwo, przynajmniej dla tych wybranych. Temu służy i będzie służyć dopięcie i usprawnienie Operacji Polin – stworzenie ciepłego przytulnego gniazdka dla żydów w Polsce – we współdziałaniem z rządem, który chyba tylko z szkodliwego przyzwyczajenia nazywamy naszym. Jeżeli się okaże, że się pomyliłem, że się rząd PIS ostro żydom i Trumpowi postawi – odszczekam spod stołu – ale na razie nic nie wskazuje bym się musiał choćby schylić.

Więc sprawne wprowadzanie interesów żydowskich nad Wisłę pod czujną opieką wojsk amerykańskich i pod straszakiem na Polaków w postaci wojsk neosowieckich i Iskanderów.

 

Oczywiście nie jest wykluczony jakiś wariant syryjski w postaci, dajmy na to, sprowokowanego starcia amerykańsko-rosyjskiego rozstrzyganego rękami polskich żołnierzy, lub co gorsza dzieciaków z OT (uważam, że po to ta formacja powstała – by dokonać depopulacji młodego pokolenia Polaków) – z jakimiś nieokreślonymi a bardzo sprawnymi najeźdźcami. Niewykluczone że do takiej zadymy może zostać wciągnięta Białoruś, lub – prędzej – Ukraina.

 

Więc nie ma się z czego się cieszyć, że Putin wygrał – oni obaj wygrali, a tak naprawdę stale wygrywa Bibi i jego mocodawcy. I nie ma co liczyć, że ktoś ma jakieś haki na Bibiego, bo haki powodują, że Bibi jest posłuszny – i wie, że jest takim samym podmiotem gry jak Putin i Trump – póki jest przewidywalny i lojalny, to jest. Ale gdyby przestał – kto to wie, co może się wydarzyć...

 

gdzieś w drugim rzędzie jest generowanie konfliktu między UE i USA w celu skłócenia i rozkładu UE – ale to plan długofalowy nie jest pilny na dziś, na wczoraj. NA to jest czas, zresztą ten proces rozkładu sam się toczy.

 

A my jesteśmy jak dzieci ogrywani i nawet o istocie toczonej gry nie mamy pojęcia. My nawet nie jesteśmy pionkiem w tej grze – raczej szachownicą. Weźmie ją ten, kto zwycięży, nie będzie pytał szachownicy, czy ona się zgadza. Nawet nie poinformuje, weźmie - i już.

 

W świecie polityki białego człowieka nie ma podziału zgodnego z przebiegiem granic na mapach – strefy wpływów przebiegają w sposób niewidoczny dla niewprawnego oka – małe gangi i mali gangsterzy nazywają się gangami i gangsterami, średni, to politycy i partie polityczne – a te wielkie, które rzeczywiście rozdają karty – to loże, kluby, towarzystwa o nieznanej nazwie składzie, granicach wpływów i celach. Nie wiemy nawet czy te nazwy, które obijają nam się o uszy – są prawdziwe, czy to tylko Hollywood, celuloid.

 

Więc nie cieszyłbym się – bo doprawdy nie ma z czego.

 

 

 

 

Dziękuję za uwagę

jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka