Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1009
BLOG

Zwyciężył po śmierci

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 3

Z Bronisławem Wildsteinem, pisarzem, publicystą i przyjacielem Stanisława Pyjasa, rozmawia Tomasz Skłodowski.

Mija 35 lat od śmierci Stanisława Pyjasa. Czy można powiedzieć, że dokładnie wiemy, jak i dlaczego stracił życie?

Od samego początku wiedzieliśmy, że Staszek został zamordowany przez SB. Wiedzieliśmy także, że niecałe dwa miesiące później SB zabiło Stanisława Pietraszkę, który ostatni widział Pyjasa żywego w towarzystwie nieznanej osoby. Nie wiedzieliśmy natomiast, że pięć miesięcy później zginął współpracownik SB, bokser Węclewicz, bezpośrednio po tym, jak przy wódce pochwalił się znajomemu, że to on pobił Pyjasa. Nie przewidział, że ten znajomy był też współpracownikiem SB. Węclewicz znaleziony został na klatce schodowej domu, gdzie mieszkał „prowadzący” go funkcjonariusz.

Tę sprawę pierwszy upublicznił reporter Jerzy Morawski, na początku na łamach „Życia Warszawy”, a potem w filmie dokumentalnym zrobionym wspólnie z Krzysztofem Krauze. Większość nowych informacji do wiadomości publicznej dostała się dzięki pracy niezależnych dziennikarzy. Największa ich porcja znalazła się w filmie Ewy Stankiewicz i Anny Ferens „Trzech kumpli”.

Ostatnio reporterzy Superwizjera, Anna Barańska-Całek i Piotr Litka dotarli do milicjanta, który pierwszy widział zwłoki Pyjasa i stwierdził, że ciało leżało twarzą w dół, co zupełnie wyklucza wersję o zachłyśnięciu krwią, która oficjalnie została przyjęta w 1977 r. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że zwłoki zostały przewrócone na wznak, a pierwotna dokumentacja miejsca ich znalezienia została zniszczona. Ci dziennikarze odnaleźli również lekarkę pogotowia stwierdzającą śmierć Pyjasa, która podtrzymuje, że w oficjalnej wersji czas jego śmierci został przesunięty o trzy godziny wcześniej, a także funkcjonariusza, który po śmierci Pyjasa został nagrodzony i przeniesiony do Warszawy. Uczestniczył potem w porwaniach i pobiciach działaczy Solidarności.

W czasie PRL nie wiedzieliśmy, że bardzo aktywnym i kreatywnym współpracownikiem SB był Lesław Maleszka, nie znaliśmy nazwiska esbeka, który pisał anonimy do przyjaciół Pyjasa ani nie wiedzieliśmy tego, że to on później w ramach oficjalnego śledztwa organizował akcję sprawdzania charakteru pisma wszystkich krakowskich studentów.

Tych informacji, faktów poznajemy coraz więcej, ale wciąż nie znamy nazwisk osób, które zleciły zabójstwo. Bo jestem coraz mocniej przekonany, że było to zaplanowane morderstwo, a nie przypadkowa śmierć na skutek pobicia. Prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek poznamy pełną prawdę, jest jednak niewielkie.

Ale odbyła się ekshumacja, pojawiły się nowe ustalenia. Czy one są istotne?

Nowa ekspertyza mówi, że śmierć nastąpiła na skutek upadku ze schodów, choć nie wykluczono udziału osób trzecich. W komunikacie PAP pominięto tę kluczową informację, co spowodowało, że wielu gorliwych dziennikarzy III RP próbowało uwiarygodnić nim pierwotną, esbecką wersję, obaloną już w 1977 r.

Pierwotnie podyktowana została ona mediom krakowskim, ale nie ostała się przy badaniu miejsca wypadku, dlatego przyjęto karkołomną hipotezę upadku na równej posadzce i uduszenia się krwią. Dziś do wersji, której nawet organa komunistyczne nie były w stanie obronić, wracają publicyści w rodzaju Janiny Paradowskiej czy Cezarego Michalskiego.

Dlaczego tak się dzieje? Czy wyjaśnienie śmierci Stanisława Pyjasa może być dla kogoś niebezpieczne, czy ktoś nadal ma tak wielkie wpływy, że może blokować śledztwo i kierować je na manowce? Czy ludzie PZPR i SB mogą dziś wpływać na dziennikarzy, ekspertów czy śledczych?

Nie sądzę. Myślę raczej, że nadal żyjemy w zaklętym kręgu PRL-owskiej mentalności. W cieniu ówczesnych układów, powiązań i interesów. Do obecnych czasów przenieśliśmy dawne elity, instytucje, sposoby myślenia i działania. Rozliczenia PRL nie było, i to pokutuje. Bo rozwikłanie jednej sprawy mogłoby pociągnąć za sobą ujawnienie kolejnego kręgu wzajemnych zależności, win czy układów.

O takich działaniach nie decyduje żaden sztab czy ukryte centrum. To trudniejszy do zwalczenia silny, wzajemnie powiązany odpowiedzialnością, wiedzą i dawnymi oraz obecnymi interesami system, który chroni swoich ludzi i ich sprawki.

Janina Paradowska sama wie, co ma pisać, nikt nie musi jej czegokolwiek dyktować. Chroniąc PRL, broni swojej obecnej pozycji, swojego życiorysu i tygodnika, w którym pisze. Przecież „Polityka” powołuje się na swoją „chwalebną” tradycję, a oznacza ona m.in. opublikowany w maju 1977 r. artykuł ojca-założyciela i patrona tego pisma, Mieczysława F. Rakowskiego, który 35 lat temu napisał „Ciszej nad tą trumną”, haniebnie powielając kłamstwa propagandy oraz SB i dodatkowo nawołując do rozprawienia się z tymi, którzy usiłowali odsłonić prawdę o tamtym morderstwie. Dziś te same kłamstwa powiela Paradowska, a także poszukujące możliwości zaistnienia szumowiny dziennikarskie w rodzaju Michalskiego.

Ludzie, którzy dobrze żyli w PRL, oraz ci, którzy postawili na sojusz z czerwonymi po 1989 r. nie mają oporów ani wyrzutów sumienia. Nie napiszą prawdy o śmierci Grzegorza Przemyka, o zabójstwach księży Suchowolca, Niedzielaka i Zycha, będą bronić oficjalnej, propagandowej wersji tak, jak bronią coraz bardziej wątpliwych ustaleń dotyczących zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki, i zrobią wszystko, aby przeciwstawić się odpowiedzialności osób, które uznają za „ludzi honoru”. To są refleksy tego samego zjawiska, reprodukcja mentalności PRL.

Czy kłamstwa oficjalnej propagandy, matactwa przy prowadzeniu śledztwa, ukrywanie i rozmywanie winy osób odpowiedzialnych za śmierć Stanisława Pyjasa nie są podobne do kłamstw i manipulacji, jakie obserwujemy w wyjaśnianiu okoliczności katastrofy w Smoleńsku?

Ja bym tego jednak nie porównywał. Nie żyjemy w PRL, to nie są czasy komunizmu. Różnica jest fundamentalna. Nawet jeśli jestem zasadniczo krytyczny wobec sposobu prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy.

Podobne są natomiast postawy ludzkie. Zwłaszcza ucieczka od prawdy i obawa przed konfrontacją z trudną rzeczywistością. Śmierć Staszka była jednym z tych faktów, który zmusił ludzi do głębszego zastanowienia się. Większość społeczeństwa usiłowała odnaleźć sobie miejsce w małej stabilizacji. Morderstwo polityczne kazało jednak zastanowić się. Wiele tysięcy ludzi wzięło udział w manifestacjach, uznało, że trzeba zaprotestować przeciw systemowi kłamstwa i przemocy. W wielu miastach zaczęły powstawać struktury Studenckich Komitetów Solidarności, rodziły się inne opozycyjne grupy i działania. Upowszechniało się działanie na rzecz zmiany.

Otwarcie się na prawdę jest niezbędne dla przetrwania wspólnoty, tak samo jak świadomość, że zbrodnia musi być ukarana. Pragnienie sprawiedliwości jest fundamentem ładu etycznego, bez którego wspólnota nie może istnieć w dłuższej perspektywie czasowej. Nie można zrównać zbrodniarza i ofiary, dobra i zła. Ten przełom w świadomości społecznej był jedną z przyczyn późniejszych zmian.

Także dzisiaj Polacy zauważają, że żyją w kraju niesprawiedliwym, coraz częściej angażują się w działalność społeczną, organizują się, demonstrują, protestują przeciwko kłamstwom władzy. Czy zbliża się nowy przełom?

Tego nie wiem, mam nadzieję. W dynamice społecznych zmian nie obowiązują wzory czy algorytmy. Faktem jest, że powstaje wiele inicjatyw, coraz więcej osób wychodzi na ulicę, ale nie wiem, jaka jest masa krytyczna. Przed 35 laty nawet wizyta papieża Jana Pawła II nie spowodowała natychmiastowej reakcji. Polacy policzyli się, poczuli się wzmocnieni, ale minął ponad rok, zanim zaczął się Sierpień.

Katastrofa smoleńska zdarzyła się ponad dwa lata temu i na razie niewiele zmieniła. Choć może zmienić. Te tysiące ludzi na ulicach, zjednoczonych w poczuciu wspólnoty, mogą powrócić, jeśli Polacy, tak samo jak po śmierci Staszka Pyjasa, otworzą oczy na prawdę i zdecydują się na radykalną zmianę. I nie chodzi tylko o prawdę dotyczącą śmierci prezydenta RP i elity społeczno-politycznej, ale wynikającą z tego wiedzę o stanie naszego państwa, co przekłada się na stan narodowej gospodarki czy suwerenności.

Aktywna jest mniejszość społeczeństwa. Tak jest zawsze. Zmiana następuje wtedy, kiedy ta aktywna mniejszość przekona większość, że ma rację. Wydaje mi się, że moment ten jest coraz bliżej.

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka