Według przekazów medialnych samobójca gen. Petelicki strzelał do siebie parę razy. Śmierć natychmiast zakwalifikowaną jako samobójczą, można więc doliczyć do reszty ofiar grasującego od lat mordercy – Seryjnego Samobójcy III RP.
19 stycznia 2009 r. Roberta Pazika, odsiadującego karę dożywocia za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, znaleziono powieszonego w celi. Była to trzecia w ciągu kilkunastu miesięcy tego typu śmierć sprawców porwania i zabójstwa Olewnika. 3 grudnia 2009 r. na kablu od odkurzacza powiesił się dyrektor Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Grzegorz Michniewicz. Wcześniej rozmawiał z urzędującym do dzisiaj szefem kancelarii Donalda Tuska Tomaszem Arabskim. Michniewicz był już spakowany, następnego dnia rano miał jechać na Wigilię. 5 sierpnia 2011 r. w biurze Samoobrony znaleziono powieszonego Andrzeja Leppera.
Poza samobójstwami mamy też inne zagadkowe śmierci. 10 lutego 2012 r. Leszek Tobiasz bawił się na imprezie integracyjnej mazowieckiej komendy Ochotniczych Hufców Pracy. Podczas tańca z partnerką upadł, uderzył głową w parkiet i stracił przytomność. Już się nie obudził. Był ostatnim świadkiem w sprawie aneksu do raportu z weryfikacji WSI, świadkiem, którego zeznania mogły pogrążyć obecnego prezydenta.
„Konferencja prokuratury, która śmierć Papały nazwała »przypadkową«, jest elementem testowania naszej wytrzymałości. Nasza reakcja na zbliżające się domknięcie systemu jest dla nich zagadką. Jaką formę będzie miało to domykanie? Jeszcze nie wiemy, ale nie wyłączajcie odbiorników” – to rozważania Michała Rachonia w tekście „Kroniki zapowiedzianych śmierci” opublikowanym w maju w „Gazecie Polskiej”.
W sobotnią noc kluczowe okazały się włączone odbiorniki telewizyjne wyczekujące „meczu o wszystko” polskiej reprezentacji. Główne media nadały komunikat: „Generał Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM-u, nie żyje. Jego ciało z ranami postrzałowymi znaleziono w garażu na warszawskim Mokotowie. Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do służb, wiele wskazuje na samobójstwo” – napisała Polska Agencja Prasowa, by za pół godziny zmienić „rany postrzałowe” na „ranę postrzałową”. Tymczasem w internecie już przywoływano historię śp. Ireneusza Sekuły, prominentnego działacza PZPR-u oraz Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, który zdołał popełnić samobójstwo, strzelając do siebie trzy razy z odległości kilku metrów.
Jeśli ktoś chciał się pozbyć gen. Petelickiego, to wybrał idealny czas. Cała Polska skupiona była na meczu Polska – Czechy i tylko paru dziennikarzy stojących sobotnią nocą przed domem ofiary wymieniało się między sobą uwagami o poprzednich akcjach Seryjnego Samobójcy. To tam, a nie w wiodących mediach przypominano, jak generał wzywał do postawienia premiera Donalda Tuska przed Trybunał Stanu i uzdrowienia polskiej armii. To na ul. Gandhiego ludzie mówili o tym, jak Petelicki, jako jedyny, ujawnił SMS-a z 10 kwietnia 2010 r. z instrukcją dla polityków PO, jak mają mówić o katastrofie smoleńskiej, by funkcjonowała wersja o „winie pilotów” i „pytanie, kto ich skłonił” do lądowania. Wspominali też, jak w pierwszą rocznicę Smoleńska stwierdził, że „taktyka zapisana w SMS-ie jeszcze się nie rozsypała”.
Jak bardzo złowrogo brzmią dziś słowa szefa Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego profesora Tomasza Nałęcza, który po ujawnieniu tego SMS-a zaatakował Sławomira Petelickiego, twierdząc, że za coś takiego generał w II RP „strzeliłby sobie w łeb”. Po tych słowach Nałęcz dodał „może w IV (przyp. red.) jest inaczej”. Oby, panie profesorze, było w Polsce inaczej.
Samuel Pereira/GPC