Tusk to wieczny zwycięzca, a do tego człowiek bardzo mściwy, przed którym trzeba drżeć niczym osika – taki mit własnego lidera funkcjonował wśród działaczy PO i był gwarancją trwania partyjnej dyscypliny. Padł on w ostatnich tygodniach. Poczuli oni, iż ktoś silniejszy pozbawił Tuska medialnej ochrony. I że z tym kimś lepiej żyje frakcja Grzegorza Schetyny.
„Grillowanie” to najważniejsze słowo jesiennego politycznego sezonu, odmieniane przez wszystkie przypadki w sejmowych kuluarach. – O tym, że we wrześniu Tusk będzie grillowany i że szykuje się zmiana w PO, dowiedziałem się w sierpniu – opowiada nasz informator pracujący na kierowniczym stanowisku w jednej ze spółek Skarbu Państwa. – Powiedziała mi o tym osoba z górnej półki warszawskich salonów, znająca się z mazowieckim baronem Andrzejem Halickim. Nie bardzo wierzyłem, ale okazało się, że mówiła prawdę – dodaje.
Jak długo potrwa grillowanie premiera? Dziennikarz jednego z medialnych koncernów mówi wprost: – Będzie grillowany tak długo, aż odda władzę w partii. Premierem może pozostać, ale partię ma oddać.
Według plotki rozpowszechnianej przez wewnątrzpartyjną opozycję, kolejnym sposobem przypiekania Tuska mają być „bardzo mocne kwity” dotyczące jego syna.
TVN obciąża Tuska, Agora i „Wprost” bronią „Starucha”
Jeszcze parę miesięcy temu Tusk czuł się w miarę pewnie. Kompromisem, jaki proponować miał Schetynie, było pierwsze miejsce na liście krajowej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ale nagle w mediach zaczęły dziać się rzeczy wcześniej niemożliwe.
Nie dość, że okazało się, iż można w nich mówić o Amber Gold, to TVN24 sam ujawnił film z trybuny VIP na gdańskim stadionie, gdzie Donald Tusk „przybija piątkę” z sędzią Ryszardem Milewskim. W zrozumiały dla każdego prostego obywatela sposób pokazał tym samym kłamstwo Tuska. Jeszcze we wrześniu zapewniał on: „Pan prezes Milewski jest osobą względnie publiczną, jako sędzia sądu okręgowego, więc mogę powiedzieć, że kojarzę istnienie tej osoby, natomiast między nami nie ma żadnych relacji o charakterze towarzyskim”.
Kompromitujące Tuska materiały ukazały się w TVN24 krótko po tym, jak wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski powiedział o możliwości zamknięciu stadionu Legii Warszawa, będącej własnością koncernu ITI (podobnie jak wspomniana stacja). Jednak zdaniem naszych informatorów nie było to głównym powodem tego, że prorządowa dotąd stacja zaczęła lawirować, to sprzyjając Tuskowi, to puszczając niewygodne dla niego materiały.
W tygodniku „Wprost” ukazał się z kolei artykuł potwierdzający to, o czym „Gazeta Polska” pisze od miesięcy: że prokuratura nie ma żadnych wiarygodnych dowodów w sprawie aresztowanego lidera kibiców Legii Piotra Staruchowicza. Niespodziewanie ta informacja z „Wprostu” stała się newsem numer jeden na portalu Gazeta.pl, na co dzień prowadzącym świętą wojnę z „kibolami”. Skąd to nagłe nawrócenie się na rzetelność redakcji, która bez skrupułów popierała wcześniejsze traktowanie przez policję kibiców jako pozbawionych praw podludzi?
Tak się składa, że sprawa „Starucha”, autora hasła „Donald, matole”, kompromituje bezpośrednio Tuska i jego ludzi. W tym samym czasie pojawiły się ugodowe wobec kibiców wypowiedzi ludzi Schetyny, w tym posła Andrzeja Halickiego w programie Jana Pospieszalskiego.
Schetyna zostaje lewicowcem
Sejmowy wniosek o wotum zaufania był ze strony Tuska zagrywką przede wszystkim w rozgrywce wewnątrzpartyjnej. Posłowie frakcji Schetyny przechwalający się „na offie” przed dziennikarzami, że już są górą, musieli pokornie zagłosować za wotum zaufania, bo wiedzieli, że na frontalne uderzenie jest jeszcze za wcześnie. Wotum zaufania, choć nie bez użycia karetki pogotowia dowożącej posła ze szpitala, udało się uzyskać, jednak z exposé poszło o wiele gorzej.
Posłowie PiS szeroko komentowali fakt, że gdy Tusk zakończył exposé, posłowie PO robili wrażenie przygnębionych, że szef – jak powtarzano – „stracił nawet gadkę”. Na tym tle wyróżniał się uśmiechnięty od ucha do ucha Grzegorz Schetyna.
Według zgodnej opinii naszych rozmówców, frakcja Schetyny dokonała w ostatnim czasie zdecydowanego zwrotu na lewo, bardzo dobrze widzianego przez „Gazetę Wyborczą” czy TVN. Ze strony Schetyny nie jest to wyraz lewicowych poglądów, lecz przekonania, że po prawej stronie nie ma nic do zyskania. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że zarówno on, jak i jego prawa ręka poseł Andrzej Halicki zagłosowali przeciwko prawu zakazującemu aborcji.
Frakcja Schetyny ma też znakomite relacje z ludźmi kojarzonymi z SLD, z których wielu dzięki byłemu szefowi MSWiA trafiło do spółek Skarbu Państwa.
Nielojalny Komorowski
Intrygi ludzi Schetyny mają związek z osłabieniem Tuska, jednak nie jest to ani jedyne, ani najsilniejsze lobby, które bierze udział w grillowaniu. Jak pisaliśmy, wiele wskazuje na fakt, że wyjście na jaw afery Amber Gold było wynikiem konfliktu pomiędzy rosyjskim i niemieckim lobby w Polsce.
Na trop rosyjski wskazuje nielojalność wobec Tuska ze strony Bronisława Komorowskiego. Według naszego rozmówcy, sondaż dla „Wiadomości” TVP zamówiony w ośrodku TNS Polska, w którym PiS miał 40 proc. poparcia, a PO 35 proc., oddawał z grubsza prawdziwe nastroje Polaków. Jednak Tusk i jego otoczenie są przekonani, że ze względu na duże wpływy Bronisława Komorowskiego w telewizji publicznej sondaż ten nigdy nie ukazałby się bez jego zgody.
Za skrajną nielojalność ze strony Komorowskiego uznano też wysłanie na zorganizowaną przez PiS debatę o służbie zdrowia prezydenckiego doradcy Macieja Piroga. Powiedział on podczas tego spotkania: „Potrzebna jest dyskusja nad docelowym modelem, bo my cały czas dryfujemy (...), pakiety ustaw po drodze regulują istotne rzeczy, ale w ostatnim czasie, zwłaszcza w ciągu pięciu lat, system był psuty”.
– Komorowski otwarcie nie poprze Schetyny w tuskobójstwie. Kiedyś już poparł Piskorskiego przeciw Tuskowi i długo potem cierpiał. Będzie pozorował neutralność, a grillowanie Tuska będzie procesem trwającym miesiącami. Chyba że wydarzy się kolejna afera w stylu hazardowej. Wtedy może Tuska otwarcie dobić – mówi dawny kolega Komorowskiego z SKL.
„Rudy” kontra „zomowiec”
Polem rywalizacji pomiędzy Tuskiem i Schetyną są też wybory prezesa PZPN. Tusk stawia na Zbigniewa Bońka, Schetyna i Cezary Grabarczyk na Romana Koseckiego. Ten ostatni, notabene w czasie gry w Gwardii Warszawa zatrudniony na etacie w ZOMO, jest lepiej postrzegany przez PZPN-owski beton. Jego przedstawiciele traktują go jako bardziej „swojego”, bo funkcjonuje w zarządzanej przez nich polskiej piłce. Uważają go też za człowieka, którego jako mniej inteligentnego łatwiej okręcą sobie wokół palca.
Natomiast mieszkający we Włoszech Boniek jest bardziej oderwany od krajowych realiów. Przez lokalnych baronów PZPN postrzegany jest jako człowiek chciwy, mniej chętny do dzielenia się łupami. Jeden z działaczy PZPN rozpowiada na prawo i lewo, że „jeśli Rudy [Boniek – przyp. PL] przyjeżdża do Polski, to znaczy, że ma finansowe problemy”.
Frakcja Cezarego Grabarczyka wielokrotnie zmieniała front w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach, jednak obecnie współpracuje ze Schetyną. Rosną w niej wpływy Andrzeja Biernata, łódzkiego barona PO. – Biernat to polityk jedyny w swoim rodzaju. Będąc wyrazistym przedstawicielem frakcji Grabarczyka, stara się działać we wszystkich pozostałych i wszędzie być blisko szefa. Można powiedzieć, że jeśli w Sejmie stoi 200 posłów PO, to najbliżej każdego z nich stoi Andrzej Biernat – ironizuje nasz informator z biznesowego zaplecza PO.
Komiczna frakcja Sikorskiego
Jak mówią nasi informatorzy, w związku ze spadkiem notowań PO Tusk ma problem z tym, że „pół rządu” zgłasza chęć kandydowania do Parlamentu Europejskiego. Jak na razie przyobiecane mają to ministrowie Kudrycka i Zdrojewski, a zabiega o to Sławomir Nowak.
Tendencji odśrodkowych pojawia się coraz więcej. Jak opowiadają działacze PO, najzabawniej wyglądało tworzenie frakcji Radosława Sikorskiego. Na początku września zauważył on, że z kondycją PO zaczyna być źle. A w takich gorących czasach dobrze byłoby mieć własną frakcję. Zaczął więc obdzwaniać działaczy PO, którzy pomagali mu, gdy w marcu 2010 r. rywalizował w prawyborach prezydenckich w tej partii z Bronisławem Komorowskim.
Problem w tym, że były to pierwsze próby skontaktowania się z nimi od dwóch i pół roku. W tym czasie wielu z nich zdążyło Sikorskiego znienawidzić, bo zapomniał on o nich, gdy tylko prawybory się skończyły. Tymczasem popierając go, narazili się na niechęć rywali. W efekcie zostali na lodzie. Telefony od ministra wzbudziły w nich złość tak wielką, że nawet przed działaczami PiS chwalili się, jak „spuścili bufona na drzewo”. Tak frakcja Sikorskiego zakończyła działalność, zanim powstała.
Według naszych rozmówców, jeśli Tusk musiałby w kontrolowany sposób odejść, w roli swego następcy widziałby Ewę Kopacz albo Hannę Gronkiewicz-Waltz. Obie kandydatki mają jednak kłopoty z własnym wizerunkiem. Działacze PO mówią też o „wariancie Olejniczaka”, czyli zastąpieniu Tuska młodym i wygadanym Krzysztofem Kwiatkowskim. Taki obrót spraw nie odpowiadałby jednak samemu Tuskowi, który w bardzo nieelegancki sposób pozbawił Kwiatowskiego funkcji ministra sprawiedliwości. Działacze PO twierdzą, że Tusk byłby skłonny powierzyć Kwiatkowskiemu funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Kadencja urzędującego prezesa Jacka Jezierskiego mija w przyszłym roku.
Piotr Lisiewicz
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka