Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1100
BLOG

Lunatycy ośmieszyli partię

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 2

Stan wojenny miał wielu cichych bohaterów. Ich historie to często gotowe scenariusze na film sensacyjny.

Rankiem 13 kwietnia 1982 r., dokładnie cztery miesiące po rozpoczęciu wojny przeciwko narodowi, poznaniacy przejeżdżający przez centrum miasta dosłownie oniemieli. Na budynku komitetu wojewódzkiego jedynie słusznej partii powiewała flaga Solidarności.

– Jechałam wtedy tramwajem do szkoły. Dzisiaj to ulica św. Marcina, ale wówczas nosiła nazwę Armii Czerwonej. Nagle wśród ludzi poruszenie i wszyscy pokazują na dach „Białego Domu”, jak wówczas nazywano z ironią siedzibę partii. Schyliłam się i poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Zamiast czerwonej szmaty, która zazwyczaj tam wisiała, powiewała dumnie flaga Solidarności. Łzy podeszły mi do oczu i nawet się zawstydziłam. Ale zauważyłam, że wiele osób też nie potrafiło ukryć wzruszenia – opowiada pani Barbara, wówczas uczennica jednego z poznańskich liceów.

Przygrywka pod krzyżami

Dzisiaj wiadomo, że flagę na komitecie w samym sercu Poznania powiesiło dwóch 17-latków, Jacek Andrzejewski i Marek Gapiński. – Znaliśmy się jak łyse konie, mieszkaliśmy na tym samym osiedlu, blok w blok. Byliśmy nawet razem na przegranym meczu Lecha ostatniego sierpnia 1980 r. Pamiętam, że spiker ogłosił podpisanie porozumienia w Gdańsku, a my szaleliśmy z radości – wspomina Marek Gapiński. Razem z Jackiem, jeszcze zanim Jaruzelski ogłosił stan wojenny, zapisali się do Konfederacji Młodej Polski „Rokosz”. Byli pełni zapału, odważni, bezkompromisowi. Zanim dokonali najbardziej spektakularnej ze swoich akcji, nastąpiła ta pierwsza. I również zapadła w pamięć. Nie tylko zresztą mieszkańcom stolicy Wielkopolski. Na pomniku Czerwca’56, słynnych krzyżach górujących nad pl. Mickiewicza, pojawiła się dopisana farbą data 1981. Kolejna w historycznym ciągu polskich lat. – Pamiętam, że parę razy próbowaliśmy, zanim się udało. Zomowcy pilnowali pomnika całą dobę. Dodatkowo zamontowano kamerę – opowiada Jacek Andrzejewski. Ostatecznie powiodło się w sylwestrową noc, 31 grudnia 1981 r. – Marek zapalił świeczkę pod pomnikiem i zwrócił tym uwagę zomowców. Zaczęli go spisywać, a ja w tym czasie namalowałem datę – dodaje. Ich akcja wzbudziła wściekłość po czerwonej stronie. Bezradni zomowcy zaczęli opowiadać niestworzone historie. – Już po aresztowaniu w 1984 r. od esbeka dowiedziałem się, że jeden z nich twierdził, iż mieliśmy go pod pomnikiem pobić i odebrać broń. Ze strachu przed przełożonymi wymyślali takie rzeczy – relacjonuje pan Jacek. – Tak czy owak, pod krzyżami udało się właściwie bez bólu. Dlatego zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej. Myśl o tym, że na komitecie partyjnym pojawi się flaga Solidarności, zaczęła nas bardzo ekscytować – przyznaje Marek Gapiński.

Akcja błysk

Wybór padł na najbardziej znienawidzony budynek w mieście, na rogu Armii Czerwonej i Kościuszki. Wówczas była to siedziba KW PZPR, dzisiaj – wydziału historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. – Musieliśmy wszystko dobrze przećwiczyć. Tutaj nie było miejsca na pomyłkę, bo budynek był przez cały czas pilnowany przez milicjantów. I jeszcze dodatkowo miał własnego szefa ochrony – opowiadają. Udało się sprawdzić podwórza od tyłu budynku. W tych czasach nie było domofonów, więc do kamienic wślizgnęli się bez trudu. Na czas akcji wyznaczyli noc z 12 na 13 kwietnia 1982 r. Mimo że wciąż obowiązywała godzina milicyjna, w pobliże komitetu dotarli głęboką nocą. Drogę na dach budynku odbyli po dachach innych, przylegających do niego domów. Potem poszło już szybko. Zdjęli czerwoną flagę, a na jej miejsce wciągnęli na maszt sztandar z dużym napisem „Solidarność”. – Czerwony sztandar przedarliśmy na pół, żeby mieć pamiątkę. Wiem, że część należącą do Marka zabrali esbecy w czasie przeszukania, kiedy przyszli go aresztować. Moja część jest gdzieś na działce należącej do moich rodziców. Zakopał ją tam ojciec, który, niestety, ma miażdżycę i niczego nie pamięta. Żeby ją odnaleźć, musiałbym dziś przekopać cały teren. Szkoda, bo ten kawałek flagi z pewnością nadawałby się do muzeum – przyznaje Jacek Andrzejewski.

O akcji na dachu KW nie wiedział nikt poza jej wykonawcami i szefostwem konfederacji „Rokosz”. – Nie było mowy o żadnym świętowaniu, chwaleniu się sukcesem. To byłoby wbrew zasadom konspiracji, których w „Rokoszu” ściśle przestrzegaliśmy. W samej organizacji nie znaliśmy właściwie nikogo, poza naszą czwórką. Struktura została zorganizowana na wzór podziemnej Armii Krajowej. Mieliśmy świetne wzorce i traktowaliśmy wszystko naprawdę poważnie – przyznaje pan Jacek. O tym, co zrobili dwaj 17-latkowie, nie wiedzieli nawet ich rodzice. Jackowi udało się cichaczem wymknąć z domu i tak samo wrócić. Marek miał ułatwione zadanie, bo jego mieszkanie znajdowało się na parterze. Wyszedł z domu i wrócił po prostu przez okno. – Zanim flagę Solidarności zdjęto z budynku komitetu, zdążyło ją zobaczyć wielu poznaniaków. Dzisiaj wiemy, że zamianę dostrzegł jeden z partyjnych sekretarzy. Osobiście wbiegł na dach, zdarł flagę i zawiadomił SB. Przy czym okazało się, że wszystko zrobił niefachowo. I na szczęście zatarł ślady, które mogli pozostawić Andrzejewski i Gapiński – mówi historyk Przemysław Zwiernik z poznańskiego oddziału IPN.

Rozbicie „Rokoszu”

Oficjalnie Konfederacja Młodej Polski „Rokosz” powstała w styczniu 1981 r. Od początku wzorowała się na AK, a jej twórcy zaprowadzili w swoich szeregach prawdziwie wojskowy dryl. W filmie „Historie nieznane” w reżyserii Zbysława Kaczmarka twórca przysięgi „Rokoszu”, dzisiejszy dominikanin ojciec Paweł Kozacki, wspominał, że była inspirowana słowami z wojennego podziemia. – Pisałem ją na maszynie rodziców. Przez podwójną kalkę, a potem dla niepoznaki zamazywałem palcem – wspomina w filmie ojciec Kozacki. Zdaniem Przemysława Zwiernika „Rokosz” należał do organizacji zdecydowanie sprzeciwiających się stanowi wojennemu i systemowi władzy wojskowej junty. – Często ci młodzi ludzie byli o wiele bardziej radykalni niż przed 13 grudnia 1981 r. – przyznaje historyk. W pierwszych miesiącach po spektakularnej akcji esbekom nie udało się dojść prawdy. Sprawa dostała kryptonim „Lunatyk”. – Sprawdzano różne środowiska, kontrolując nawet pracowników partii, bo pojawiły się sugestie, że flagę mógł powiesić jeden z nich. SB sprawdzała i rozpracowywała operacyjnie również okolicznych mieszkańców. Ostatecznie po kilku miesiącach śledztwo zakończyło się porażką, a esbekom nie udało się nawet ustalić środowiska, z którego mogliby wywodzić się sprawcy – mówi Zwiernik.

Konfederację „Rokosz” udało się jednak rozbić w 1984 r. Podczas działań śledczych ustalono również, kto w kwietniu 1982 r. przeprowadził akcję zawieszenia flagi. Andrzejewski i Gapiński zostali aresztowani dwa lata po brawurowej nocnej eskapadzie. Każdy z nich przesiedział kilka miesięcy. Wyszli w lipcu 1984 r. na mocy PRL-owskiej amnestii. KMP „Rokosz” przestała działać, ale w historii pozostała jako wyjątkowo aktywna grupa, dokonująca akcji malowania napisów, wydająca podziemne pismo „Pokolenie walczące” i kolportująca je w poznańskich szkołach średnich. Z badań IPN wynika, że do rozbicia grupy przyczyniła się działalność usytuowanego w niej tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Wojtek”. Jego donosy dotyczyły również działaczy NZS z poznańskich uczelni.

Czuję smak goryczy

Marek Gapiński skończył wydział budownictwa Politechniki Poznańskiej. Ani dnia jednak nie przepracował w zawodzie. Zajął się interesami. Wcześniej jako przedstawiciel handlowy w branży spożywczej. Od pięciu lat w roli właściciela firmy doradczej. Przyznaje, że w wyborach głosował na Platformę, ale nie lubi ostrych sporów ideologicznych. Dlatego z wyborcami PiS‑u bez trudu znajduje wspólny język. – Zresztą w ostatnich wyborach z przekory, a trochę dla ostrzeżenia dla wszystkich polityków, oddałem głos na Palikota. Ale kompletnie się rozczarowałem – mówi. Jacek Andrzejewski, mówiąc o polskiej rzeczywistości, przyznaje, że „czuje smak goryczy”. – Nie o taką Polskę chodziło – uśmiecha się smutno. Po 1989 r. miał firmę. Nie powiodło się, musiał ją zamknąć z przyczyn obiektywnych. – Teraz pracuję w ochronie. Siedzę i otwieram szlaban, więc czym tu się chwalić? – mówi. Na początku lat 90. wybierał Porozumienie Centrum. Teraz polityka go odrzuca. W czasie ostatnich dwóch głosowań został w domu.

Rafał Kotomski

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka