„Mir domowy mieszkania moich rodziców został naruszony tylko trzy razy. Przez Wehrmacht, gestapo i CBA” – powiedział w piątek przed warszawskim sądem doktor Mirosław G. I wszystko jasne – oskarżenie o nieumyślne spowodowanie śmierci oraz dziesiątki zarzutów korupcyjnych to efekt nagonki pisowskich faszystów. I to nie doktor G. wpadł na ten pomysł. To sam obóz III RP wziął go sobie na sztandar.
Doktor G. zatrzymany został w 2007 r., w czasach ponurej pisowskiej dyktatury. By dyktatura była wyjątkowo bestialska, potrzebne były ofiary. Uznano, że G. się nadaje. „Słynny kardiolog, o rękach cenniejszych niż wirtuoz pianista, bo ratujący nimi życie, idzie przez główny hol swego szpitala, ręce ma skute. Pacjenci patrzą. Może nawet ktoś złapie się za serce” – pisał dramatycznie Piotr Pacewicz 13 lutego 2007 r. w „Gazecie Wyborczej”. Zatrzymanie doktora G. miało być dowodem antyinteligenckich fobii PiS, które żeruje na manipulowaniu ciemnym ludem. „Gawiedź ma odrobinę satysfakcji: widzisz, synku, każdemu można dać w d... A wydawało mu się, że nikt mu nie podskoczy” – pisał Pacewicz.
Jeszcze dalej poszedł zastępca redaktora naczelnego „GW” Jarosław Kurski, który uczynił z G. sztandar obrońców III RP: „Tak jak stosunek do Alfreda Dreyfusa określał we Francji przynależność albo do obozu katolicko-monarchistycznego, albo do republikańskiej lewicy, tak stosunek do sprawy dr. G. określa przynależność do obozu IV RP lub III RP”.
Słowa ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zmanipulowano, by pasowały do tej linii propagandowej. W rzeczywistości podczas głośnej konferencji prasowej podkreślał on: „Muszę państwu powiedzieć, że cieszę się, jeśli można tu mówić o pewnej radości z tego, jednak w tej niezwykle smutnej, tragicznej sprawie, że pojawiła się ona i dotarła do funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego dzięki inicjatywie samego środowiska medycznego. To lekarze, ludzie, którzy też składali podobnie jak aresztowany dzisiaj przez sąd profesor, przysięgę Hipokratesa potraktowali ją na serio i poważnie i to oni uznali, że dalej patrzeć na to, co tam się dzieje, nie mogą”.
Zarzut spowodowania śmierci po… czterech latach
Od zatrzymania doktora G. minęło 5 lat. W zeszły czwartek i piątek prokurator i obrona wygłosiły swoje końcowe mowy w sprawie korupcyjnej dotyczącej doktora G. Jednej z trzech. Dwie pozostałe, cięższego kalibru, trwają. Dotyczą nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta oraz narażenia innego pacjenta na „bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu”.
Błyskawicznie przebiegły za to sprawy wytoczone tym, którzy mieli naruszyć dobra doktora G. Za słynne słowa „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” doktor G. wytoczył proces Zbigniewowi Ziobrze. Już w 2008 r. sąd prawomocnie nakazał byłemu ministrowi przeproszenie lekarza.
Tymczasem zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta prokuratura postawiła doktorowi G. dopiero… 24 czerwca 2011 r., po prawdziwej drodze przez mękę. Przypomnijmy, że chodziło o operację wszczepienia sztucznej zastawki, którą kierował doktor Mirosław G. Instrumentariuszka poinformowała po niej lekarzy, że jest przekonana o pozostawieniu w ciele pacjenta gazika. Jeden z lekarzy skontaktował się w tej sprawie z Mirosławem G. Ten jednak zapewnił go kilkakrotnie, że nie zostawił gazika w ciele pacjenta. Lekarze dyżurni odwołali przygotowaną już drugą operację. W prokuraturze zeznali, że Mirosław G. nie wyraził zgody na przeprowadzenie badań, które wykazałyby, czy w ciele pacjenta rzeczywiście został gazik. Jednak gdy stan pacjenta pogarszał się, kolejną operację przeprowadzono i gazik odnaleziono. Pacjent zmarł.
Śledztwo w tej sprawie umorzone zostało po objęciu rządów przez PO w 2008 r. Jednak po wniesieniu kasacji przez Rzecznika Praw Obywatelskich śp. Janusza Kochanowskiego w 2009 r. Sąd Najwyższy nakazał ponowne rozpatrzenie zażalenia na tę decyzję. A Sąd Rejonowy nakazał prokuratorom dalej prowadzić śledztwo. Wskazał on, iż prokuratura powinna rozważyć zwrócenie się o dodatkową opinię w sprawie. W 2011 r. prokuratura, po zasięgnięciu opinii specjalisty z Austrii, uznała, że dr G. przyczynił się do śmierci pacjenta. Biegły dr Wolfgang Wandschneider z Austrii stwierdził, że zostawienie gazy w ciele operowanego było „z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością” przyczyną drastycznego pogorszenia się stanu chorego, co w konsekwencji doprowadziło do jego śmierci.
Dopiero w 2010 r. prokuratura oskarżyła doktora G. o narażenie innego pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu przez zaniechanie zabiegu operacyjnego.
500 godzin nagrań
W sprawie dotyczącej korupcji i mobbingu prokurator zażądał w czwartek dla doktora G. dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 200 tys. zł grzywny oraz przepadku kwot z łapówek i obciążenia kosztami procesu.
– Dowody uzasadniały zatrzymanie kardiochirurga Mirosława G., a działanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego wobec niego było legalne – podkreślił prokurator Przemysław Nowak. Wyliczał on dowody winy dr. G.: m.in. spójne zeznania współpracowników i podwładnych kardiochirurga, wielogodzinne nagrania z kontroli operacyjnej CBA dokumentujące wręczanie mu korzyści majątkowej (łącznie CBA dostarczyło 500 godzin nagrań). – Organy ścigania nie prowadziły postępowania w sposób tendencyjny i nie pomijały dowodów na korzyść oskarżonego – zaznaczył. Dodał, że wbrew próbom dyskredytowania nagrań CBA, stanowią one bezsprzeczny dowód w sprawie. Zostały one potwierdzone przez zeznania pacjentów Mirosława G.
Odniósł się też do prób bagatelizowania jego winy: – Korupcja to patologia rzutująca na życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Postuluje się rozszerzenie odpowiedzialności karnej za zachowania korupcyjne, które przybierają najróżniejsze postaci, również takie jak upominek czy prowizja – mówił prokurator.
Sporadycznie brał koperty i oddawał na potrzeby szpitala
W końcowej mowie dr G. przedstawiał siebie nie jako winnego, lecz ofiarę. – Mam nadzieję, że już żaden chirurg nigdy nie będzie zatrzymywany przez służby specjalne w drodze na salę operacyjną – stwierdził. Nie przyznał się do brania łapówek stwierdzając jedynie, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on „oddawał na potrzeby szpitala”. Zapewniał też, że nigdy nie uzależniał operacji od łapówki.
Do politycznej retoryki „Gazety Wyborczej” nawiązała obrona: – CBA potrzebowało spektakularnego sukcesu, w sieć wpadł wybitny kardiochirurg, który w ogóle nie powinien znaleźć się w rejonie połowów.
– Akt oskarżenia został skierowany w 2007 roku. Później leżał rok w sądzie zanim się w ogóle nim zajęto. A mamy 2012 rok i dopiero teraz proces zbliża się ku końcowi + skomentował przebieg procesu były wiceszef CBA Ernest Bejda w rozmowie z portalem Niezależna.pl. Jego zdaniem wyrok, którego żąda prokuratura, byłby łagodny. – Prokurator wnosząc o karę w zawieszeniu, wnosi o niską karę. Ponieważ znając tego rodzaju sprawy, które toczyły się w stosunku do ludzi – powiedzmy nie tak wysoko postawionych jak pan G.. – prokuratura wnosiła o kary bezwzględne – podkreśla były wiceszef CBA. – Mamy kilkadziesiąt przyjętych łapówek. Nie widzę w tej sprawie żadnego powodu, by wnosić o zawieszenie wykonania kary. Przecież oskarżony nie ma poczucia, że robił źle – dodał.
Piotr Lisiewicz
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka