Czy można „za nic” dostać kilkaset tysięcy dolarów od Skarbu Państwa? Oczywiście pod warunkiem, że jest się byłym funkcjonariuszem komunistycznych służb specjalnych i oferuje się złapanie przywódcy Al-Kaidy.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa po siedmiu latach śledztwa umorzyła właśnie postępowanie dotyczące przekazania przez WSI ponad 100 tys. dolarów Aleksandrowi Makowskiemu – byłemu funkcjonariuszowi SB za rzekome zapewnienie ochrony wywiadowczej polskim żołnierzom w Afganistanie oraz za wskazanie kryjówki przywódców Al-Kaidy.
Co istotne, o umorzeniu nie poinformowano najważniejszych organów państwa, w tym Służby Wywiadu Wojskowego, a to – zdaniem prawników – jest istotnym błędem prokuratury. Ministerstwo Obrony Narodowej, do którego trafiło pismo o umorzeniu śledztwa, nie skorzystało z prawa do odwołania i postanowienie WPO w Warszawie stało się prawomocne. Według informacji „Gazety Polskiej”, o sprawie nie poinformowano ministra Tomasza Siemoniaka, a pismo prokuratury trafiło do departamentu prawnego MON, kierowanego przez płk. Mariusza Tomaszewskiego. Jak na ironię, takim właśnie nazwiskiem posługiwał się Aleksander Makowski w okresie, gdy był rezydentem wywiadu PRL w USA. Kierowany przez płk. Tomaszewskiego departament zawiera ugody z osobami wymienionymi w „Raporcie z weryfikacji WSI”, wypłacając im gigantyczne odszkodowania. A Antoni Macierewicz, b. szef komisji weryfikacyjnej, pozwany lub oskarżany przez te same osoby, wygrywa procesy sądowe.
Umorzenie ściśle tajne
Śledztwo w sprawie operacji ZEN od samego początku zostało objęte tajemnicą. Jak czytamy w odpowiedzi na nasze pytania wysłane do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dotyczyło ono „wprowadzenia w błąd organów państwowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i dezinformacji wywiadowczej oraz niedopełnienia obowiązków, których mieli się dopuścić ustalona osoba cywilna i żołnierze byłych Wojskowych Służb Informacyjnych”.
Dlaczego prokuratura czekała tyle lat, by ostatecznie stwierdzić, że umorzy śledztwo z powodu braku cech przestępstwa? Jak nas poinformował szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg, „długotrwałość śledztwa wynikała z konieczności uzyskiwania zgód uprawnionych organów na wykorzystanie w śledztwie dokumentów i informacji niejawnych, jak też oczekiwaniem na ich odnalezienie w zasobach dokumentów”.
„Prokurator prowadząca postępowanie stwierdziła brak znamion przestępstw w zdarzeniach będących przedmiotem śledztwa (...). Sentencję postanowienia o umorzeniu śledztwa wraz z pouczeniem o możliwości jego zaskarżenia przesłano Ministrowi Obrony Narodowej” – napisał „GP” płk Szeląg. Rzecznik prasowy MON płk Jacek Sońta odpowiedział nam, że ministerstwo nie złożyło zażalenia z powodu braku podstaw.
– Nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć, ponieważ zarówno uzasadnienie postanowienia prokuratorskiego, jak i sprawa oznaczone są klauzulą „ściśle tajne” – powiedział nam płk Sońta.
Dlaczego prokuratura i prawnicy z MON-u uznali, że śledztwo powinno być umorzone? Odmiennie tę sprawę oceniają osoby, które pracowały przy weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Art.132 Kodeksu karnego, na który powołał się płk Szeląg, mówi: „Kto, oddając usługi wywiadowcze Rzeczypospolitej Polskiej, wprowadza w błąd polski organ państwowy przez dostarczanie podrobionych lub przerobionych dokumentów lub innych przedmiotów albo przez ukrywanie prawdziwych lub udzielanie fałszywych wiadomości mających istotne znaczenie dla Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.
Dlatego pokrzywdzonymi w tym śledztwie powinni być prezydent RP, prezes Rady Ministrów, minister obrony narodowej, SWW, bo wszystkie te instytucje – zgodnie z ustaleniami przedstawionymi w „Raporcie z weryfikacji WSI” – były wprowadzane w błąd, a zatem powinno im przysługiwać prawo do złożenia zażalenia na decyzję WPO uznającą, że było inaczej.
– Z treści „Raportu z weryfikacji WSI” wynika, że wymierną szkodę finansową poniósł skarb państwa – m.in. MON oraz Zarząd Wywiadu WSI. Z tego powodu postanowienie o umorzeniu tego śledztwa powinno trafić zarówno do MON, jak i do Służby Wywiadu Wojskowego, która powstała w miejsce Zarządu Wywiadu WSI – mówi nam Maciej Lew Mirski, prawnik, członek Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Niewiarygodny konfabulant
Chociaż akta śledztwa od początku do końca są ściśle tajne, to jednak najważniejsze informacje na ten temat znajdują się w jawnym „Raporcie z weryfikacji WSI”.
– W drugiej połowie grudnia 2001 r. w jednym z konspiracyjnych mieszkań służb specjalnych w Warszawie doszło do spotkania ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego, p.o. szefa Urzędu Ochrony Państwa Zbigniewa Siemiątkowskiego, szefa WSI płk. Marka Dukaczewskiego oraz wiceprezesa firmy Konsalnet (i b. naczelnika Wydziału XI Departamentu I SB MSW) Aleksandra Makowskiego. Przedmiotem spotkania była misja w „Z”, a w szczególności rola, jaką w tej misji miał odegrać Aleksander Makowski – czytamy w „Raporcie z weryfikacji WSI”.
O szczegółach tego spotkania mówił przed komisją weryfikacyjną m.in. Zbigniew Siemiątkowski, który w grudniu 2001 r. był p.o. szefa UOP.
– Ja nie wierzyłem w jego możliwości, bo one zostały zweryfikowane. On stąpał po śliskim gruncie na styku biznesu i służb. Byliśmy wówczas przekonani, że do źródeł informacji Makowskiego należy podchodzić bardzo ostrożnie. Sprawa w ogóle zaczęła się od sprawdzenia operacyjnego jakiejś jednej ze służb sojuszniczych, która wnosiła dużo wątpliwości. Jako szef Urzędu Ochrony Państwa byłem wewnętrznie przekonany, że trzeba postępować bardzo ostrożnie, bo mamy do czynienia z najważniejszą sprawą z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju i naszych sojuszników. Interesy w [Afganistanie – red.] prowadził również Rudolf Skowroński [do dziś jest poszukiwany przez polską prokuraturę międzynarodowym listem gończym – red.]. Nasza weryfikacja osoby Makowskiego, jego informacji i możliwości operacyjnych nie wypadła dla niego dobrze. Dlatego on poszedł ze swoimi pomysłami do WSI. My zakładaliśmy, że Makowski może być konfabulantem, a jego źródła mogą być inspirowane – zeznał przed komisją weryfikacyjną Zbigniew Siemiątkowski.
Służby sojusznicze, o których mówił b. szef UOP, to Amerykanie. Uznali oni Makowskiego za „bardzo niebezpieczną postać, która w okresie zimnej wojny wyrządziła Stanom Zjednoczonym wiele szkód”. Z informacji „Gazety Polskiej” wynika, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie wystąpiła do NATO o informacje dotyczące wspólnych działań służb sojuszniczych (w tym Polski) w Afganistanie, jak również innych krajach odnośnie do ustaleń w sprawie poszukiwań kryjówek przywódców Al-Kaidy oraz działań ochraniających przebywających na misjach żołnierzy. W przypadku operacji ZEN miało to szczególne znaczenie, Makowski wziął bowiem od skarbu państwa pieniądze właśnie za rzekome zapewnienie ochrony wywiadowczej polskim żołnierzom w Afganistanie oraz za wskazanie kryjówki przywódców Al-Kaidy.
Szpieg z PRL-u
Podczas szukania w internecie informacji na temat Aleksandra Makowskiego pojawiają się najpierw takie, że jest on doktorem, pułkownikiem, specjalistą od spraw bezpieczeństwa, uczestnikiem paneli naukowych. O jego przeszłości jest niezwykle mało, warto więc przypomnieć, co na jego temat ujawniła „Gazeta Polska”.
Życiorys Aleksandra Makowskiego jest typowym przykładem awansu społecznego. Jego ojciec Czesław Makowski, rocznik 1920 (posługiwał się też nazwiskiem Mackiewicz), pochodzący z małej mazowieckiej wioski pod Płońskiem, do momentu wybuchu wojny pracował jako szewc w Warszawie, a pierwsze doświadczenia w służbach specjalnych zdobywał w Armii Czerwonej. W 1944 r., gdy Czesław Makowski zaczynał karierę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, funkcjonariusze tej formacji byli szkoleni w ZSRR, a MBP w całości było kontrolowane przez radziecki odpowiednik, czyli NKWD. Ojciec Czesława Makowskiego, przedwojenny rolnik, po wojnie był pracownikiem fizycznym MSW, brat Czesława „zginął w walce z bandami jako oficer KBW” (specjalnej formacji wojskowej podporządkowanej ministrowi bezpieczeństwa publicznego), w MSW pracowała także matka Aleksandra Makowskiego. W resorcie był też zatrudniony pierwszy teść Aleksandra Makowskiego, późniejszy ambasador w Rumunii, druga żona Aleksandra Makowskiego, a także jej ojciec, brat i siostra. To pokazuje, jak służby specjalne PRL opanowane zostały przez rodzinne klany, które stały się swoistymi syndykatami, związkami doraźnych interesów. Czesław Makowski w latach 50. oficjalnie pracował jako dyplomata w Wielkiej Brytanii – w rzeczywistości był PRL-owskim szpiegiem. Także miejsce, w którym dostał mieszkanie, było znamienne. Czesław Makowski otrzymał lokal przy al. Przyjaciół, obok Ozjasza Szechtera oraz innych aparatczyków PZPR i funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych. Al. Przyjaciół znajduje się nieopodal Łazienek Królewskich, na tyłach Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie w latach 50. mieściło się Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Aleksander Makowski zgłosił się do SB na ochotnika. W lipcu 1975 r. uzyskał dyplom Ośrodka Kształcenia Kadr Wywiadowczych Departamentu I MSW i od tego momentu gorliwie zajmował się zwalczaniem demokratycznej opozycji. Makowski, jako rezydent wywiadu o pseudonimie IRT, w latach 1988–1990 zajmował się również agentami ulokowanymi w Watykanie – oficjalnie był wówczas sekretarzem ambasady PRL w Rzymie. Znajdująca się w Instytucie Pamięci Narodowej teczka personalna Makowskiego jest niepełna – po roku 1990 r. ktoś usunął z niej 88 stron dokumentów. Było to w czasie, gdy Makowski zajął się biznesem – zasiadał we władzach firmy ochroniarskiej Konsalnet, założonej przez byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych. Jego partnerem biznesowym był m.in. Jacek Merkel, współzałożyciel Platformy Obywatelskiej. Dzięki pracy komisji weryfikacyjnej stworzonej i kierowanej przez Antoniego Macierewicza, okazało się również, że Makowski był także współpracownikiem WSI wspieranym przez Radosława Sikorskiego oraz Marka Dukaczewskiego.
Macierewicz wygrywa, MON przeprasza
Dział prawny MON nie skorzystał z możliwości odwołania się od decyzji prokuratury w sprawie potocznie nazywanej operacją ZEN. To akurat nie dziwi, zważywszy na politykę Ministerstwa Obrony Narodowej wobec żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych oraz ich współpracowników. W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny odrzucił skargę prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego ws. nowelizacji ustawy o WSI, która dopuszczała przyjmowanie do SWW oraz SKW żołnierzy, którzy złożyli oświadczenia, ale nie zostali zweryfikowani.
– Wyrok oznacza, że żołnierze mogą wykonywać obowiązki w nowych służbach, ich umiejętności mogą być wykorzystywane – mówił po wyroku płk Mariusz Tomaszewski z departamentu prawnego MON.
Nowelizacja rzeczywiście umożliwiła powrót do służby żołnierzom WSI, także tym, którzy przeszli szkolenie GRU lub KGB w Związku Sowieckim. Do dziś w strukturach MON pracuje ponad 100 b. żołnierzy WSI, w tym blisko 30 po szkoleniach w ZSRS lub innych krajach bloku wschodniego.
MON bez żadnych protestów i procesów wypłaca odszkodowania żołnierzom WSI oraz ich współpracownikom, których nazwiska pojawiały w „Raporcie z weryfikacji WSI”. Tymczasem Antoni Macierewicz (PiS) – twórca Służby Kontrwywiadu Wojskowego, szef Komisji Weryfikacyjnej WSI, wiceminister obrony narodowej – wygrał niemal wszystkie procesy wytoczone mu w związku z „Raportem z weryfikacji WSI”. Co ciekawe, w procesach, które dotyczyły tych samych spraw, Ministerstwo Obrony Narodowej poddawało się walkowerem i zawierało ugody. W wyniku tych decyzji skarb państwa stracił setki tysięcy złotych. O takim sposobie zakończenia spraw zadecydował były szef MON Bogdan Klich (PO). Dotychczas Antoni Macierewicz wygrał prawomocnie procesy m.in. z b. członkiem zarządu Orlenu Krzysztofem Kluzkiem, b. współpracownikiem WSI w handlu bronią Edmundem Ochnio oraz Marcinem Krzyżychą, b. dyrektorem biura Senatu RP, szefem wywiadu WSI Waldemarem Żakiem. Sąd uznał, że Antoni Macierewicz miał prawo publikować te informacje.
MON, które szło na rękę żołnierzom WSI oraz ich współpracownikom, nie było jednak tak uległe w przypadku matki wicepremiera Przemysława Gosiewskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Jadwiga Gosiewska pytała resort obrony m.in. o podstawę prawną, na podstawie której kierowana przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego prowadziła badanie katastrofy smoleńskiej, oraz o przepisy i umowy międzynarodowe, które umożliwiały prowadzenie tych badań. W udzielonych odpowiedziach MON powołał się jedynie na zapisy prawa lotniczego, rozporządzenie ministra z 2004 r. w sprawie organizacji i zasad funkcjonowania komisji oraz na porozumienie ministrów obrony Polski i Rosji z 1993 r., nie chciał jednak odpowiedzieć na szczegółowe pytania.
Dorota Kania
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka