Grim Sfirkow Grim Sfirkow
273
BLOG

Dokument zamknięcia - bilans otwarcia

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Polityka Obserwuj notkę 2

Ostatnie wybory dostarczył mi wielu radości. Pierwsza, to oczywiście głosy oddane na mnie. Aż sto osób stwierdziło, że mogę reprezentować ich interesy na forum publicznym. Jest to liczba zdecydowanie wykraczająca poza krąg najbliższej rodziny. Szczególnie zaskoczyło mnie doniesienie o 18 głosach oddanych na mnie w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie osobiste kontakty mam bardzo rachityczne (na dwa głosy). Wszystkim bardzo dziękuję i obiecuję, że nie zawiodę, tzw. poglądów nie zmienię, będę głosiłem co głosiłem, należał gdzie należę (o ile się to coś nie wykopyrtnie). W bece miodu jest jednak łyżka dziegciu – w poprzednich wyborach otrzymałem, jeśli mnie pamięć nie myli, 154 głosy. Wygląda na to, że aż 30% moich wyborców „poznało się” na mnie i mnie drugi raz nie poparli. Widocznie ich zawiodłem – bardzo ich przepraszam i obiecuję poprawę.
Wiele radości i śmiechu sprawił mi wynik wyborczy w Wołominie. Otóż po 4 latach rządów PiS... znów będzie rządził PiS i to z przewagą w radzie miasta. Ech, ten efekt JOW! I w dodatku burmistrz z PiS, którego uważano za pogrzebanego, otrzymał jeszcze więcej głosów, niż w poprzednich wyborach. Żebyście przeczytali artykuły, jakie na jego temat pisano w lokalnej prawie, żebyście poczytali Wołomińskie Forum Samorządowe na fejsiku, jakie wiadra pomyj na niego wylewano, jakie bomby fekalne leciały... Większość uczestników dyskusji była przekonana, że już po nim, tylko pytanie kto go zastąpi. A kultura wypowiedzi wobec PiS była, no, różna. A tu taka siurpryza! Chciałbym zobaczyć miny niektórych forumowiczów, kiedy zobaczyli wynik wyborów. Bynajmniej nie twierdzę, że burmistrz Madziar to idealna osoba na tym stanowisku, o to i owo pewnie można by się do niego przyczepić, jednak skala i sposób ataku była dla mnie mocno nieproporcjonalna, a czasem skupiona na jakichś głupotach. Trudno nie było dostrzec, że decydującą sprawą była formacja z jakiej pochodzi, a mniej kwestie merytoryczne. Wyborcy rozliczyli opozycję z tego, jak i za co atakowała burmistrza.
Doszło u nas do drugiej tury i mam poważną zagwostkę na kogo zagłosować. Moją żona już zadecydowała, iście po PSL-owsku: z obecną administracją szkolno – samorządową jest na stopie koleżeńskiej, więc popiera obecnego włodarza ;-) Fajnie mieć łatwy wybór i oczywiste kryteria.

Padła tutaj nazwa pewnej partii, o której wy wiecie a ja rozumiem. Różnice między sondażem exit poll a wynikiem wyborów do sejmików, ilość głosów nieważnych, cząstkowe wyniki – wszystko to każe podejrzewać następujący scenariusz: lokalne sitwy fałszowały wyniki jak szalone. Być może ośmieliła ich do tego wieść, że system informatyczny prawie na pewno nie zadziała i będzie skandal. Jednak przeholowali i wynik „wyborów” był tak odległy od oczekiwanego na podstawie sondaży i zdrowego rozsądku, że nie mógł być zaakceptowany przez nikogo. W związku z tym „liczenie” głosów trwało aż tydzień, bo trzeba było „poprawić” wyniki na tyle, aby i PSL było zadowolone, i opinia publiczna spokojna, i PiS przesadnie nie pokrzywdzony i PO dostała ile jej się należało. Zanim partie poufnie wynegocjowały wynik, a potem zanim została do tego dopasowana papierologia, żeby było podkładka, trochę musiało minąć. Kozłem ofiarnym, na którego zrzucono winę została PKW. Tylko tak potrafię wyjaśnić sobie cuda ze znikającymi głosami, podwójne protokoły, jaja z podaniem wyników w województwie świętokrzyski, które potem zostały odwołane jako nieistniejące i tym podobne anomalie.

Jako Polaków stawia nas to w zupełnie nowej sytuacji. Stąd właśnie tytuł postu. Wybory te zmieniły mój ogląd tego, co się dzieje w Polsce i jakie są priorytety działań naprawczych. Mój program wyborczy wygląda na tle ostatnich wydarzeń po prostu przenaiwnie.

Na naszych oczach dobiega kresu kolejna próba (albo kolejna inscenizacja)  zbudowania w Polsce tego, co Niemcy nazwali kiedyś Rechtstadt. Pierwsza, to było konstytucja 3 maja. Państw zaborczych nie liczę, bo było to nawet jeśli państwa prawa, to nie dla nas, tylko przeciw nam. Potem był krótki epizod II RP przerwany przewrotem majowym. Następnie była komuna, która w zamiarze swoich twórców była także państwem prawa, choć od początku skażonym bezprawiem wobec pewnych grup społecznych. Jednak do początku lat 80 ciągle było to państwo, w które spore grupy społeczeństwa wierzyły. Potem nastąpił stan wojenny i rządy po komunistach przejęła formacja kleptokratyczna. Jako, że nie było po paru latach już co kraść, konieczna była odnowa, odwilż, danie ludziom oddechu, żeby było ich z czego skubać. Kleptokracja urzędniczo – bezpieczniacka ma to do siebie, że dla efektywnego strzyżenia potrzebuje społeczeństwa, które wierzy choć trochę, że system w którym uczestniczy jest uczciwy. Tego właśnie zabrakło komunie po stanie wojennym i to spowodowało konieczność zmian. I dlatego potrzebne było całe przedstawienie w okrągłym stołem, z wyborami czerwcowymi, cały agit-prop utwierdzający Polaków w przeświadczeniu, że mamy nowe otwarcie, że teraz będzie na serio i uczciwie. Trzeba powiedzieć, że operacja ta udała się znakomicie, społeczeństwo zostało spacyfikowane, a tych, którzy nie mieścili się w systemie, skutecznie pozbyto się dzięki otwarciu granic na Zachód. Z tej możliwości skorzystało 2 mln Polaków i pewnie nie jest to bilans zamknięty. Falę wyjazdu hamuje głównie to, że zachód zaczyna mieć swoje własne problemy, że polityka otwartych drzwi dla imigracji, powodowana demograficzną zapaścią Europy, właśnie zaczyna przynosić owoce negatywne i trzeba płacić słone rachunki za rabunkową politykę wobec populacji swoich własnych krajów.
Teraz kończy się kolejny cykl rozpadu państwa. Kleptokracja pod maską demokracji zaczyna przeżywać ten sam problem, który rozłożył komunę. Dla wszystkich nie starcza ciasteczek – zaczyna brakować kasy, apetyty rosną, a coraz więcej ludzi zamiast zabiegać o własny biznes, albo starać się podnosić dochody przez podnoszenie kwalifikacji, zaczyna dostrzegać, że tak naprawdę liczą się feudalne powiązania towarzysko-rodzinne – więc w nie wchodzą. Drabina feudalna zaczyna nabierać masy i zaczyna ciążyć, stąd coraz większe uzależnienie ale i łapczywość. W tym zjawisku widzę genezę ludowego „cudu nad urną”. Lokalne układy bojąc się o swoje dochody, postanowiły zadbać, by „sprawiedliwość była po ich stronie” i zdziebko w tym przeholowali. Do tego dochodzi postępujący brak wiary w praworządność, w bezstronność sądów, po prostu w prawo .
Jesteśmy więc świadkami spowodowanego tym zjawiskiem „buntu sejmików”. Niestety, nie jest to bunt demokratyczny prowincji domagających się większej swobody w zarządzaniu wypracowanym tu dobrem. Jest to bunt niższych pięter drabiny feudalnej przeciw wyższym, przeciw odebraniu im „;królewszczyzn”. Bunt ten przejawia się w tym po prostu, że przestaje działać prawo stanowione, w tym wypadku prawo wyborcze. Oznacza to ni mniej ni więcej, refeudalizację Polski. Pewien segment władzy właśnie wyrwał się spod demokratycznej kontroli i pokazał obywatelom figę.
W dłuższej perspektywie ( o ile taka będzie, o ile nie wtrącą się w sprawę ościenne mocarstwa) będzie to sprowadzenie większości mieszkańców Polski do kategorii ludności drugiej kategorii, poddanej po prostu. Efekt dla działalności gospodarczej, poziomu życia, a szczególnie dla innowacyjności będzie zdecydowanie negatywny. Emigracja się nasili, a ci którzy pozostaną, będą powoli spadać coraz niżej, tak w wykształceniu, jak i w poziomie życia. Nasili się bandytyzm, bo zostanie lepiej zdefiniowana i wyróżniona kasta ludzi bezkarnych. Czy to czego nie przypomina? Dla mnie to jest opis zbliżony do Ukrainy z czasów Kuczmy. W tym kierunku właśnie zmierzamy – pozorny rozwój centrów przy jednoczesny pozostawieniu prowincji na żer lokalnym gangsterom. Z jedną różnicą - w warunkach polskich trzeba brać pod uwagę większe znaczenie Kościoła Katolickiego. Kto wie - może doczekamy czasów, gdzie jakiś szczególnie bezkarny i znienawidony lokalny kacyk, który dopiekł Kościołowi, a na którego żadnego świeckiego prawa nie będzie, zostanie przez lokalnego biskupa... obłożony ekskomuniką? Ha, to chciałbym zobaczyć!
Co gorsza, może to oznaczać, że wyjście z sytuacji będzie tylko siłowe, „majdanowe”, bo powołane do egzekwowania prawa organa państwa już są przeżarte przez feudalne zależności i nie są w stanie spełniać swoich funkcji. A to z kolei oznacza okazję dla sąsiednich krajów na udzielenie „bratniej pomocy”.
Takie to radosne perspektywy roztoczyły przed nami ostatnie wybory samorządowe. Zamknęliśmy etap „demokracji udawanej”. Wchodzimy w feudalizm praktyczny, bezwstydne rządy gangsterów. Stawia to pod znakiem zapytania sens jakiejkolwiek publicznej, politycznej działalności. Po co starać się zdobywać głosy, przedstawiać jakiś program, czytać ustawy i akty prawa lokalnego, jeśli i tak wszystko decyduje się na zasadzie zależności feudalnych? Wychodzi na to, że pierwszą potrzebą, zanim pomyśli się o jakichkolwiek reformach wolnorynkowych, jest ustanowienie w Polsce praworządności – tak jak za komuny. I to jest wniosek z ostatnich wydarzeń i program na najbliższe lata.

 

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka