Grim Sfirkow Grim Sfirkow
1981
BLOG

KNP po Korwinie

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Polityka Obserwuj notkę 46

To była kwestia czasu, zanim Korwin wywinie jakiś numer - ten facet tak ma. Zorganizował partię, zaangażował ludzi, zdobył poparcie i... przestaje być prezesem. Co tu dużo mówić - to było do przewidzenia. Wyjaśnienia zarówno JKM jak i prezesa Marusika (moim zdaniem trafny wybór) nie mówią wszystkiego, więc i ja wszystkiego nie powiem czego się domyślam, albo co usłyszałem o tym wszystkim pocztą pantoflową. Napiszę może tylko, że na tej decyzji zaważyła pewnie pośrednio kariera pewnego faceta, który wysoko zaszedł w strukturach KNP, a który poprzednio działał w... Unii Pracy. Część ludzi uważa go za aferzystę, inni twierdzą, że to także agent, który ma przejąć lub rozbić KNP.  Co koleś nawywijał dokładnie nie wiem, znam tylko plotki. Fakty są jednak takie, że "walka" w KNP to nie jakiś spór ideowy (jak to opisywała Rzepa), ale raczej spór pieczeniarzy z faktycznymi działaczami. Stąd inaczej teraz patrzę na opisywaną kiedyś przez Rafała Ziemkiewicza scenkę, kiedy na jakiejś koferencji z działaczami angielskich czy amerykańskich konserwatystów, bodaj Ludwik Dorn z satysfakcją obwieścił, że jego partia (PiS)  "poradziła" sobie z dopływem świeżej krwi po wyborczym sukcesie, a było mnóstwo kandydatów. Gość z Zachodu nie załapał o co chodzi, poprosił o powtórzenie tłumaczenia. U nich partie się cieszą, jak zyskują nowych członków. Niestety, u nas warunki lokalne są takie, że ci "nowi" to nie tylko ideowi zwolennicy, ale też ludzie żądni kariery za wszelką cenę, albo podstawieni kolesie ze służb. W krajach, gdzie aktywność społeczna jest normą, tacy ludzie mają ograniczone pole do działania.  W Polsce bardzo łatwo im przejąć i rozbić organizacje, bo są bardzo płytko zakorzenione w społeczeństwie i mają mało aktywnych działaczy. Wystarczy że koleś zostanie przewodniczącym koła, wpisze na listę swoich wafli i już jest znaczącym działaczem.

Ale to tylko jedna strona medalu. Druga jest taka: Janusz Korwin-Mike, jak każdy z nas, nie jest wieczny. Pewnego dnia przeniesie się do Krainy Wiecznych Wyborów, na Wieczną Konferencję Prasową, gdzie pewnie w zaświatach będzie masakrował duchy zmarłych lewaków "do końca świata i o jeden dzień dłużej". Co wtedy z KNP? Czy partię w takiej sytuacji czeka nieuchronny rozłam i dezintegracja? Czy organizacja dojrzała na tyle, by stać się solidną instytucją, realizującą nie personalne interesy tego czy tamtego polityka lub aferzysty, ale faktycznie być (za przeproszeniem) platformą działania ludzi przekonanych do wspólnej idei? Tego nie wiem i być może pokażą to najbliższe dni. Tak czy inaczej, formacja polityczna, której KNP jest organizacyjną emanacją, powinno być gotowa na tę nieuchronną chwilę.

Wydaje mi się, że jesteśmy jednak w lepszej sytuacji, niż jeszcze kilka lat temu. Wyłoniła się grupa liderów. Już nie jest tak, że jest tylko Korwin - znane nazwiska, to właśnie Marusik, Wipler, Wilk, Dziambor, Biegała (do niedawna lider Podwarszawia). Wygrana w eurowyborach spowodowało, że wielu ludzi uwierzyło, że można. Powstają nowe koła, widać nowe twarze. Może być naprawdę fajnie. Szkoda było by, aby ten entuzjazm został zmarnowany przez różne głupoty, czy też polityczne kalkulacje Korwina, którego osobiście lubię, ale nie mogę nie dostrzegać, że jego polityczne wolty dla wyborców i szeregowych działaczy mogą być mało zrozumiałe.

Zastanawiam się jak temu zaradzić i widzę takie wyjście - skoro w organizacji mogą rozpaść się struktury centralne, skoro powiązania lokalnych struktur z centralą mogą się zerwać, lub centrala może ulec "wrogiemu przejęciu", musimy rozwijać połączenia poziome. Potrzebna jest jakaś konfederacja środowisk lokalnych, bez formalnego kierownictwa, coś w rodzaju amerykańskiego, rozproszonego ruchu herbacianego. Struktura ta nie służyła by zarządzaniu w rozumieniu wydawania poleceń i organizowaniu struktur na wybory, ale raczej przesyłaniu informacji, dzieleniu się pomysłami na działania, koordynacji działań grup lokalnych. Taka strukura mogła by działać obok i niezależnie od partii politycznej, jako inna forma emanacji konserwatywnych liberałów w sferze publicznej. Mogła by być jej uzupełnieniem, bo z moich obserwacji wynika, że z koordynacją wysiłku lokalnych struktur partia sobie nie radzi - po prostu zajmuje się innymi rzeczami, na inne działania nie starcza czasu. Kiedyś taka struktura nie mogła istnieć, bo nie istniały techniczne możliwości jej sensownego działania. Ale teraz jest internet.

Co o tym sądzicie? Ciekawi mnie Wasze zdanie.

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka