barbie barbie
255
BLOG

Czemu ONI nie chcą chcieć?

barbie barbie Społeczeństwo Obserwuj notkę 15
Gdzie te dzieci - nie w Polsce czy w Europie - a w Afryce!!!

Liczba ludzi na Świecie ciągle rośnie - według danych Banku Światowego średnia dzietność kobiet wynosi dziś 2,30, co w przybliżeniu zapewnia odnawianie się populacji. 

Jeśli jednak przyjrzeć się tym danym bliżej okaże się, że dzieci rodzą się przede wszystkim w określonych rejonach:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%84stw_%C5%9Bwiata_wed%C5%82ug_wsp%C3%B3%C5%82czynnika_dzietno%C5%9Bci

   W niektórych państwach przyrost ludności jest bardzo dynamiczny, a w innych (sprawdźcie Państwo sami w których) liczba ludności szybko maleje. Polska należy do tej drugiej grupy - i niestety nie jest to spowodowane "dawaniem w szyję". Moim zdaniem rzeczywistym powodem jest brutalne rozbicie rodzin wielopokoleniowych! 

    W krajach rozwiniętych lansowany efektywnie jest kult młodej pary, która zajmuje "małe mieszkanko na Mariensztacie" i jest w nim piękna i szczęśliwa. Niestety, młodzi dobrze wiedzą, że to będzie trwać jedynie do urodzenia się im pierwszego dziecka. Od tego momentu para przestaje być parą, a staje się rodziną. Nawet jeśli są wzorcowymi i równorzędnymi partnerami i korzystają ze żłobków i przedszkoli to i tak przestają mieć czas dla siebie. Rano trzeba zdążyć odwieźć dzieci i zdążyć do pracy, potem dziecko (lub dzieci) trzeba odebrać w określonym terminie, po powrocie do domu na rodziców czeka "drugi pełny etat" - i tak minimum prze kilkanaście lat. Młodość i jej przyjemności nieodwołalnie się kończą. Zazwyczaj jedna większość obowiązków spada na kobietę, która staje się przemęczona, mężczyzna (jeśli jest odpowiedzialny) znajduje się pod ciągłym stresem. Trywialna infekcja dziecka jest w takim stadle poważnym problemem - ktoś przecież musi się chorym dzieckiem zająć, a przecież nie można wówczas skorzystać ze żłobka czy przedszkola. A co jeśli praca jednej osoby związana jest z dłuższymi wyjazdami? Wtedy na drugą spadają wszystkie obowiązki.

    W rodzinach wielopokoleniowych życie wygląda inaczej. Wbrew propagandzie młodzi nawet po urodzeniu się dzieci mogą mieć znacznie więcej czasu dla siebie! Wychowaliśmy z żoną czwórkę (dziś już dorosłych dzieci), które pojawiły się na świecie parami w odstępie kilku lat. Ale dzięki temu, że mieszkaliśmy z babcią jak położyliśmy dzieci do łóżek mogliśmy wyjść wieczorem na spacer lub na tańce. Nie było to dla nas nic dziwnego - żona wychowała się w rodzinie 4 pokoleniowej (dzieci, rodzice, babcia i dziadek oraz prababcia), ja tylko w trójpokoleniowej. I jakoś nie narzekaliśmy na brak prywatności, mogliśmy dłużej korzystać z przywilejów młodości - a starsze pokolenia miały zapewnione wsparcie w razie poważnej choroby (śmierć na ogół przychodziła w domu w obecności najbliższych, a nie za parawanem w szpitalu lub domu opieki).

    Rozglądam się wokół i wcale się nie dziwię, że młodzi nie chcą mieć dzieci! Jeśli nie mają wsparcia bardzo bogatych rodzin to pewnie wielkim wysiłkiem zdobędą to małe dwupokojowe "mieszkanko na Mariensztacie" kosztem podpisania cyrografu z bankiem na 25-30 lat. Jeśli nawet zdobędą "zdolność kredytową" w wieku 25 lat, to to ich "własne" (oczywiście pozornie) mieszkanie stanie się naprawdę własnym jak będą mieli ponad 50 lat. Pierwsze moje dziecko urodziło się jak żona miała 24 lata, czyli w wieku uznawanym za optymalny. Nasza pierworodna już była wówczas po studiach.

     A przecież "życie do śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" - więc z góry wiadomo, jak to wszystko się skończy. A starość Panu Bogu nie bardzo się udała. Najczęściej zresztą jedno z przeszłej młodej pary pozostanie samo (zazwyczaj jest to kobieta). I co wówczas? Szczęśliwe wakacje na Kanarach lub Karaibach??? Chyba raczej nie.

   Dzieci dawno "wyfrunęły" z domu - pozostaje więc samotne życie, ławeczka w parku, smartfon z komunikatorem, "opaska życia" na rękę, indywidualna opieka (dziś sprawują ją na ogół Panie z Ukrainy), inna umieralnia zwana "Domem Spokojnej Starości", ale to się wiąże z kosztami, ewentualnie (dla ubogich) DPS...

Sami sobie zgotowaliśmy taki los - nie dziwię się więc, że młodzi (a zwłaszcza kobiety) nie chcą mieć dzieci. 

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo