barbie barbie
2791
BLOG

Coraz więcej wiadomo...

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 32

    Coraz wyraźniej widać, że wyjaśnianie katastrofy w Smoleńsku ma dwa kierunki - merytoryczny i polityczny.

Kompetentne wypowiedzi p.Edmunda Klicha w dość jasny sposób naświetlają splot okoliczności, które złożyły się na smoleńską tragedię. Jak zazwyczaj złożyło się na nią wiele okoliczności. Pan Edmund Klich wskazuje na elementarne niedociągnięcia towarzyszące przygotowywaniu lotów najważniejszych osób w Polsce. Dotyczy to nie tylko lotu Prezydenta i towarzyszących mu osób w dniu 10 kwietnia, lecz również wcześniejszego lotu Premiera Rządu Polskiego (7 kwietnia). Wspominałem już o lądowaniu Jakiem-40 na zamkniętym lotnisku w Bydgoszczy, naruszeniach procedur przez załogi SpecPułku zanotowanych jako incydenty na lotnisku w Zurichu itp. faktach. Warto pamiętać, że SpecPułk to elitarna jednostka przeznaczona do realizacji lotów z najważniejszymi osobami w Państwie! Co się dzieje w normalnych jednostkach lotniczych MON można sobie tylko wyobrażać - kolejne (wspomniane przez p.Edmunda Klicha) katastrofy CASA, Su, Bryza... oraz ostatnio nagłośniony w prasie przypadek szkoleń z lotów z użyciem noktowizji odbywanych jedynie na papierze (sic)! potwierdzają tylko opinię, że bardzo źle się dzieje w polskim lotnictwie wojskowym. I co więcej - wojsko wcale nie ma zamiaru zmieniać tej sytuacji. Dowodzi tego faktyczne ukaranie (oczywiście w wyniku "wnikliwego śledztwa") żołnierza, który o tych nieprawidłowościach poinformował przełożonych! Ile takich faktów (np. zmiany w naliczaniu nalotów) pozostaje za murami koszar - tego nie wie nikt. Prokuratorzy w mundurach dbają już o to, aby "ważnym wojskowym" nie stała się żadna krzywda - a żołnierze są skutecznie tresowani, aby się "nie wychylać".

   Podobno wojsko w Polsce podlega cywilnej kontroli. Fakty, które podał p.Edmund Klich, wysokiej klasy fachowiec świadczą o kompletnej beztrosce przy przygotowywaniu lotów Premiera i Prezydenta! Brak planu lotów, brak zabezpieczenia warunków na lotniskach zapasowych, które zostały wpisane jedynie "dla picu" lub "pro-forma" (jak głosi stary kawał wojskowy), brak szczegółowych danych lotniska "Siewiernyj", rezygnacja z rosyjskiego nawigatora to wystarczająca lista błędów, upoważniających do wyciągnięcia poważnych konsekwencji wobec Dowodztwa SpecPułku i przyglądnięciu się sytuacji w polskim lotnictwie wojskowym. Premier Tusk powinien sobie uświadomić, że tragiczna śmierć mogła łatwo dosięgnąć i jego samego i być może życie zawdzięcza głównie temu, że w dniu 7 kwietnia w Smoleńsku była ładna pogoda...

   Czy polskie lotnictwo wojskowe w ogóle podlega jakiejkolwiek kontroli? Brak działań (lub pozorowane działania) Ministra Klicha i MON po kolejnych katastrofach (także po tragedii smoleńskiej) wskazuje jednoznacznie na brak takiej kontroli. Już nawet po katastrofie w Smoleńsku piloci SpecPułku lekceważyli obowiązujące elementarne  procedury lotnicze (wspomniane także przeze mnie lądowanie na zamkniętym lotnisku w Bydgoszczy). O tym, jaki stosunek do przepisów mieli (mam nadzieję, że już nie mają!) załogi SpecPułku świadczą "rady" pilota Jaka-40 z 10 kwietnia "Możecie próbować lądować...". Rany Julek - próby ze 100 osobami na pokładzie - w tym dwoma Prezydentami RP!!! Ciekaw jestem, czy ktokolwiek zareagował na tą ewidentną próbę namawiania do złamania przepisów i czy pilot Jaka-40 poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność ze te słowa? Wszak mogły się one niewątpliwie przyczynić do decyzji załogi Tu-154 o podjęciu próby lądowania! Kto i jak szkolił tych ludzi, którzy powinni być elitą polskiego lotnictwa???

Tyle o stronie merytorycznej - a na koniec nieco polityki. Obecnie obowiązuje określenie "Samolot Prezydencki" (z tego, co wiem Kancelaria Prezydenta RP nie posiada żadnego samolotu) - a nie zgodne z prawdą "Samolot Rządowy wykorzystywany przez Prezydenta". Chodzi o to, aby zepchnąć wszelką odpowiedzialność z Rządu RP i przerzucić ją na Kancelarię Prezydenta - a przecież to nie ona odpowiadała za techniczne szczegóły przelotu! Po prostu złożyła odpowiednie zapotrzebowanie na lot o określonej godzinie z punktu A do punktu B i z powrotem. Listę pasażerów oczywiście ułożyła Kancelaria Prezydenta - ale przecież nie miało to znaczenia na podjęcie (lub nie) błędnej decyzji o lądowaniu. No, ale obowiązuje jeden naczelny cel - "dołożyć Kaczorom" (można w tym miejscu wstawić "kartoflom" lub dowolny inny epitet). Harcowników w osobach pp. Niesiołowskiego i Palikota spuszczono ze smyczy (co niektórzy nawet chyba się z iej urwali) i ruszyli oni do ataku. Niestety, chyba nie uda się udowodnić nacisków ze strony Prezydenta w rodzaju okrzyków "Ląduj, dziadu", czego ci Panowie bardzo by pragnęli. No więc mowa o alkoholu, jakimś przyjęciu (wiadomo, że Prezydent Kaczyński należał do "sów", a nie do "skowronków"). Ale to też słaby argument - bo przecież pasażer samolotu może być "wczorajszy" albo nawet nieco zalany. Udział w ważnych imprezach w Rosji Prezydenta RP w stanie "wskazującym" nie byłby zresztą niczym nowym... Ale nie można twierdzić, że miałoby to wpływ na przebieg lotu - wszak Prezydent nie siedział za sterami samolotu.  Ale co tam - najważniejsze, aby ukryć odpowiedzialność MON i Ministra Klicha (zwierzchników SpecPułku) i tym samym nieudolność działania rządu. No i kłopot - bo obowiązująca linia "kochamy Rosjan" utrudnia zrzucanie na nich zbyt dużej części odpowiedzialności za katastrofę - kontroli Siewiernego można zresztą przypisać co najwyżej pewne błędy proceduralne, zaś o stanu lotniska i jego słabego wyposażenia nikt nie ukrywał (według dokumentów, na które powołał się p.Edmund Klich Rosjanie sugerowali lądowanie w Briańsku zarówno 7, jak i 10 kwietnia). Zrezygnowano także z "usług" rosyjskiego nawigatora.

Zaiste, ciężkie zadanie czeka speców od Public Relations naszego rządu. Daleki jestem od twierdzenia o "krwi na rękach" - to po prostu zwykły ciąg zaniedbań, "zamiatania spraw pod dywan" i chęć obrony własnego "dworu". Nie zazdroszczę p.Edmundowi Klichowi - zapewne niedługo zostanie oskarżony być może, że równocześnie z obu stron - zwolenników teorii "spiskowej" i "naciskowej" o "sprzedajność" lub jeszcze gorsze rzeczy. A tymczasem coraz bardziej prawdopodobna staje się zwykła, szara wersja - lekceważenie obowiązków przez przygotowujących lot, błędy w wyszkoleniu, brak przewidywania możliwości załamania pogody i na końcu podjęcie błędnej decyzji przez załogę pomimo bardzo wielu przesłanek wskazujących, że lądowanie w tych warunkach na tym lotnisku i tym samolotem jest praktycznie niemożliwe! Gdyby to była Wilga (PZL104) z prędkością minimalną 70-80 km/h to przy widoczności 400/50 lądowanie byłoby trudne, ale nie obarczone zbyt wielkim ryzykiem. Lotnisko mogło przyjmować samoloty - dlatego nie zostało zamknięte. Ale Tu-154 to ponad 70 ton i 270 km/h - a to całkowicie zmienia sytuację.

Czekam na pełny raport - mam nadzieję, że tak jak BFU i NTSB tak i MAK go opublikuje. Ciekawe, czy po jego lekturze MON i Minister Klich nadal będą trwać w poczuciu dobrze wypełnianych obowiązków i czy Pan Premier Tusk zdecyduje się wreszcie na wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za karygodne zaniedbania oraz osób, które je tolerują?

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka